Moja córka celowo niszczy moje życie osobiste po tym, jak z powodzeniem zniszczyła swoje. Kiedy próbuję z nią rozmawiać, mówi, że to jej mieszkanie i ma prawo tu być.
Dzięki staraniom jej babć i zmarłego męża moja córka zawsze była przekonana, że świat kręci się wokół niej. Próbowałam przełamać tę tendencję, ale nie da się tańczyć przeciwko trzem.
Tak więc moja córka dorastała z koroną na głowie, wierząc, że świat powinien leżeć u jej stóp. Nawet jeśli nie podejmuje żadnego wysiłku, aby to zrobić, wszyscy są jej to winni od urodzenia.
Najpierw odeszły jej babcie, potem zmarł mój mąż. Ale kiedy jeszcze żył, sprzedaliśmy oba jednopokojowe mieszkania mojej babci, kupiliśmy mojej córce dwupokojowe mieszkanie i dokonaliśmy normalnych napraw.
Mój mąż zmarł, gdy córka była na drugim roku studiów. Mieszkała już oddzielnie w tym samym mieszkaniu. Zaproponowałam jej, aby wprowadziła się do mnie i wynajęła swoje mieszkanie, aby ułatwić mi opłacenie jej studiów, ale moja córka odmówiła.
Powiedziała mi, że i tak mam obowiązek ją utrzymywać, a ona chce być sama sobie szefem w domu.
Kontynuowałam edukację córki przez ponad trzy lata tylko po to, by pamiętać o moim mężu, który przewróciłby się w grobie, gdyby jego córeczka została bez wykształcenia.
Nie było żadnej komunikacji z moją córką. Dzwoniła do mnie, gdy czegoś potrzebowała, i niegrzecznie odbierała moje telefony, na przykład: czego chcesz, jestem zajęta.
Po ukończeniu studiów przestała się ze mną komunikować. Nie dzwoniła do mnie, nie odbierała i nie rozłączała się z moim numerem, oddzwoniła w jednym przypadku na dwadzieścia.
Byłam urażona taką postawą, a potem pomyślałam, że nie ma sensu owijać w bawełnę. Jeśli moja córka nie chce się komunikować, to jej prawo. Całe życie miała złą matkę.
Zaczęłam poświęcać czas samej sobie. W końcu miałam na to pieniądze. Kilka lat później miałam nawet męża, choć nie sądziłam, że w moim wieku jest to możliwe.
Wprowadziliśmy się razem, zamieszkaliśmy razem i zdecydowaliśmy, że nie weźmiemy ślubu, ponieważ każde z nas ma dzieci, nieruchomości i własny biznes. Nie było sensu brudzić papieru.
Wszystko było w porządku, dopóki moja córka się nie rozwiodła. Byłam zaskoczona, że wyszła za mąż ze swoim charakterem. Nawiasem mówiąc, nie zostałam zaproszona na ślub, ale nie chciałam tam iść.
A teraz moja córka jest po rozwodzie i przyszła do mojego mieszkania. A dokładniej do naszego, ma jedną trzecią nieruchomości. Zarejestrowaliśmy mieszkanie dla naszej trójki, ale później mój mąż przeniósł swój udział na mnie.
Moja córka powiedziała, że jest rozwiedziona i na razie będzie tu mieszkać, ponieważ wynajmuje własne mieszkanie i nie chce stracić dochodów. Kiedy zapytałam ją, jak długo planuje tu mieszkać, wzruszyła ramionami i powiedziała, że wyprowadzi się, kiedy wyjedzie.
Mieszka z nami od trzech miesięcy i przez te trzy miesiące mieliśmy w domu skandale, zarówno z nią, jak i z jej powodu. Mój mąż i ja nigdy nie kłóciliśmy się tak bardzo, jak odkąd pojawiła się moja córka.
Ona robi skandal z niczego, a najbardziej cierpi na tym mój mąż, którego nazywa spekulantem i obraża w każdy możliwy sposób.
Moja córka krzyczy, że nie powinna milczeć, bo ona jest w domu, a ten człowiek jest gościem.
Problem polega na tym, że nieruchomość mojego męża jest do wynajęcia, umowa została podpisana na rok, a ja nie chcę eksmitować rodziny z małym dzieckiem.
Ale on nie zamierza tego dłużej tolerować. Dostałam ultimatum, że on się wyprowadza, a ja mogę iść z nim, w przeciwnym razie będziemy musieli się rozwieść.
Nie chcę wyprowadzać się z domu, ale rozumiem mojego męża. Nie rozumiem tylko mojej córki, która kompletnie nie radzi sobie w życiu.
Powiedziałam, że jestem gotowa wykupić jej część mieszkania, ale córka nie chce. Nie mam innego wyjścia. Powiedziała, że albo sprzeda mi swoją część mieszkania, albo wynajmę ją ludziom z marginesu, którzy nie pozwolą jej tu mieszkać.
Świadomie dokonam takiego poświęcenia, ale nie pozwolę, by mojej córce uszło to na sucho. Córka jeszcze się wahała, ale zgodziła się na sprzedaż. Umowę podpiszemy w przyszłym tygodniu. A potem nie chcę jej widzieć w swoim życiu.