Mój mąż odgrywał rolę „mężczyzny”. Na początku naciskał, bym poszła na urlop macierzyński, mówiąc, że sam jakoś wymyśli, jak utrzymać rodzinę.
Niecały rok po narodzinach dziecka zaczął śpiewać, że jest zmęczony samotnym utrzymywaniem rodziny i że muszę natychmiast iść do pracy.
Kiedy pobraliśmy się z Wiktorem, nie mieliśmy własnego mieszkania. Postawiliśmy rozwiązanie tej kwestii na pierwszym miejscu, ponieważ bez własnego mieszkania jest ciężko, nie mamy pewności co do przyszłości.
Opracowaliśmy plan, jak zaoszczędzić na kredyt hipoteczny w jak najkrótszym czasie i zaczęliśmy go wdrażać.
Udało nam się zaoszczędzić na kredyt hipoteczny w trzy lata. Były to trzy bardzo trudne lata, ale daliśmy radę.
Od razu wzięliśmy dwupokojowe mieszkanie i zaczęliśmy spłacać kredyt. Chciałam spłacić większość zadłużenia i dopiero wtedy pomyśleć o dzieciach, ale mąż mi się postawił.
Powiedział, że najpierw spłacimy kredyt hipoteczny, potem zdecydujemy, że czas kupić samochód, potem będziemy musieli wyjechać na wakacje i porządnie odpocząć, a potem mrugniemy i będziemy mieli pięćdziesiąt lat. To nie jest dobry pomysł. Musimy teraz zaplanować dziecko.
Próbowałam wymamrotać, że powinnam popracować jeszcze kilka lat, żeby dostać awans, ale mój mąż był nieugięty. Powiedział, że będę miała jeszcze czas na zrobienie kariery, ale możemy spóźnić się z narodzinami dziecka. Bardzo uporczywie namawiał mnie na dziecko i w końcu uległam.
Miałam wątpliwości, jak będziemy żyć, ponieważ mamy kredyt hipoteczny i będziemy mieć tylko jedną pensję, ale mój mąż wypiął pierś i powiedział, że nie muszę się tym martwić.
Wiktor powiedział, że moim zadaniem jest urodzenie i wychowanie dziecka, a ja zadbam o potrzeby rodziny. Miliony ludzi żyją w ten sposób.
Zaszłam w ciążę, ale nadal się martwiłam, więc pracowałam aż do porodu. Chciałam zarabiać jak najwięcej i oszczędzać na czarną godzinę. Ufałam mężowi, ale nadal się martwiłam.
Po urodzeniu dziecka zostałam w domu, a mój mąż stał się jedynym żywicielem rodziny. Na rodziców nie mogliśmy liczyć, sami niewiele zarabiali, więc nie mogli nam pomóc. Mój mąż był odpowiedzialny za bycie głową rodziny.
Nie pomagał nam w życiu codziennym. Kiedy wracał z pracy, padał na kanapę i konającym głosem prosił, żeby go nie dotykać, był zmęczony.
Ale przydałaby mi się pomoc, dziecko cały dzień było w moich ramionach, więc nie mogłam posprzątać, umyć się czy porządnie zjeść. Ale nie dotknęłam osoby poszukującej pracy, starając się zrobić jak najwięcej w rzadkich chwilach, gdy moja matka lub teściowa przychodziły w odwiedziny.
Rodzina nie była bogata w pieniądze. Musieliśmy być bardzo sprytni, aby rozciągnąć fundusze pozostałe po spłacie kredytu hipotecznego na miesiąc. Wydatki zostały ograniczone tak bardzo, jak to możliwe, ale wciąż wystarczało. Mój mąż widział sytuację, ale nie spieszył się, by cokolwiek zmieniać.
Ta sytuacja trwała prawie rok, a potem mój mąż zaczął mówić o tym, jak trudno mu utrzymać rodzinę i byłoby wspaniale, gdybym poszła do pracy.
Mój mąż chciał, żebym oddała moje roczne dziecko do przedszkola, bo siedziałam w domu i nic nie robiłam. Zastanawiałam się, jak można siedzieć w domu z małym dzieckiem i nic nie robić. Nie rozumiałam jego rozumowania.
Zasugerował zatrudnienie niani, ale jaki był sens mojego odejścia, jeśli jedna z moich pensji miała być wydawana na nianię?
Mój mąż zasugerował, żebym znalazła coś w formacie zdalnym, skoro i tak jestem w domu. Zaśmiałam się tylko z tak naiwnego założenia — przecież jestem w domu. Z rocznym dzieckiem?
Siedzę i dyndam nogami, naprawdę, czemu nie pracować?
Mój mąż ciągle wpadał na jakieś pomysły i zasugerował, żebym poprosiła jego babcię o pomoc, kiedy ja będę w pracy. Jego babcia ma osiemdziesiąt jeden lat. Nie byłaby w stanie opiekować się rocznym dzieckiem, nie miałaby na to zdrowia. Byłam zaskoczona, że musiałam tłumaczyć mężowi tak wielkie prawdy.
Teraz regularnie prowadzimy takie rozmowy. Nie może zrozumieć, że nie wszystko jest takie proste, jak mu się wydaje. Sama chętnie wróciłabym do pracy, bo jestem zmęczona ciągłym liczeniem groszy. Ale na razie nie widzę takiej możliwości.
Moja mama i teściowa nadal pracują, nie mogę powierzyć syna babci, niania jest droga, a na przedszkole trzeba długo czekać. Mój mąż sam odmawia pójścia na urlop macierzyński.
Rozumiem, że nawet nie będę mogła pracować w domu, mając dziecko na rękach.
A najbardziej denerwuje mnie w tej sytuacji to, że uprzedzałam o trudnościach. Chciałam poczekać z dzieckiem, ale mój mąż nalegał, przekonując mnie, że sam sobie poradzi. Teraz obwinia mnie, ponieważ jest zmęczony ciągnięciem rodzinnego wozu, a ja odmawiam pomocy.
Zatrudnili żonę brata mojego męża, a ona zaczęła okradać. Teściowa mimo wszystko ją usprawiedliwia