Moi rodzice codziennie organizują koncerty dla mnie i mojego męża, piorąc nam mózgi i próbując nas pogodzić na wszelkie możliwe sposoby, chociaż nie walczyliśmy.
Po prostu zdecydowaliśmy się na rozwód. Nie mieliśmy żadnych skandali, kłótni, zdrad czy innych brudów, ale w pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma sensu dłużej razem mieszkać.
Mamy różne marzenia i style życia. Ponieważ byliśmy młodzi i pełni pasji, nie zauważyliśmy tego jeszcze, myśląc, że to tylko banalna harówka, ale teraz stało się całkowicie jasne, że po prostu nie jesteśmy na tej samej ścieżce.
Otwarcie oczu zajęło nam trochę czasu. Oboje byliśmy z siebie niezadowoleni, ale milczeliśmy, znosiliśmy i udawaliśmy, że wszystko idzie dobrze, aż pewnego dnia usiedliśmy i porozmawialiśmy.
Myśleliśmy, że po prostu omówimy problemy i wyleczymy się bez urazy, stawiając kropkę nad i, ale w trakcie rozmowy stało się jasne, że nie ma sensu dalej się okłamywać — nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
Mężczyzna potrzebuje domatorki, która na pierwszym miejscu stawia dom i rodzinę, ale ja jestem karierowiczką, muszę spełniać się w pracy, zaszczytny tytuł żony i matki mi nie wystarcza.
Jesteśmy młode, możemy mieć dziecko, ale to nie znaczy, że trzeba zaciskać zęby i znosić wszystko, co nam nie pasuje. Kiedy irytacja osiągnie punkt krytyczny i zaczną się skandale, oczywiście nie będzie to dobre dla dziecka.
Lepiej rozstać się, teraz kiedy nie zrobiliśmy nic głupiego, utrzymujemy dobre relacje i nie chcemy rujnować sobie nawzajem życia, niż zrobić to po pięciu latach skandali.
Omówiliśmy z mężem wszystko, uzgodniliśmy kwestie domowe, komunikację z córką i rozwiązaliśmy wszystkie problemy, które się nawarstwiały. Złożyliśmy nawet pozew o rozwód i powiedzieliśmy o tym naszym rodzicom.
O ile wcześniej było jakoś swobodniej, kiedy wszystko było ustalone z mężem, związek stał się mniej napięty, a my oboje w końcu odetchnęliśmy pełną piersią, to po tym, jak moi rodzice dowiedzieli się o rozwodzie, nasze życie zaczęło zamieniać się w cyrk.
Rodzice byli przerażeni naszą decyzją i zaczęli nas namawiać, żebyśmy zrezygnowali z tego głupiego pomysłu, żebyśmy znowu ze sobą rozmawiali, żebyśmy zrobili sobie przerwę, żebyśmy pojechali na wakacje, żebyśmy poszli do psychologa, żebyśmy zapalili świeczkę w kościele — generalnie, żebyśmy zrobili cokolwiek innego niż rozwód.
Moja mama przekonuje mnie, że mamy taką wspaniałą rodzinę, tak bardzo się kochamy! To tylko kryzys w naszym związku, musimy przez niego przejść! Musimy też myśleć o dziecku. Będzie dorastać w rodzinie niepełnej, a to taki cios dla psychiki.
Ale podjęliśmy decyzję i powiedzieliśmy o tym rodzicom. Zamiast wsparcia otrzymaliśmy tylko skandale ze wszystkich stron, żądania natychmiastowego pogodzenia się i nie działania im na nerwy.
Mąż już mi powiedział, że teraz decyduje się na pracę w innym mieście i przeprowadzkę. Ja nigdzie się nie wybieram, bo mam tu obiecującą pracę i przedszkole córki.
Wiem, że się rozwiedziemy, ta kwestia została już rozwiązana. Wiem, że mój mąż będzie nadal komunikował się z moją córką.
Dziecko będzie miało mamę i tatę, tylko będą mieszkać w różnych miastach. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Wiem o tym. Pozostaje, tylko aby rodzice też to zrozumieli. Do tej pory powodowali tylko niepotrzebne problemy i negatywne nastawienie.