Ryś schował się na strychu, a później uratował chłopca

To było w latach dwutysięcznych. Dima mieszkał ze swoimi dziadkami na wsi. Pamiętam teraz tę noc, kiedy dziki ryś wpadł do naszego domu.

Wszyscy w domu spali, gdy nagle dziadek obudził wnuka i babcię i powiedział, że ktoś jest na strychu.

Prawdopodobnie złodzieje. Dziadek wziął widły i wszedł po schodach, aby zobaczyć, kto jest na górze.

Babcia i wnuk siedzieli i czekali. Słychać było dziadka chodzącego po strychu. Nagle się zatrzymał.

Minutę później Dima i jego babcia usłyszeli skrzypienie sufitu. Dziadek wraca, nie ma krzyków, więc wszystko jest w porządku.

Otworzyliśmy drzwi dziadkowi, a on się uśmiechnął. Powiedział, że ryś przybył do nas. Duży, piękny. Dziadek go nie przegonił.

Powiedział, że pójdzie sobie rano. Rano wnuk miał tylko jeden cel: zobaczyć rysia, a jeszcze lepiej go nakarmić.

Chociaż chłopcu nie wolno było wychodzić na korytarz, Dima obudził się bardzo wcześnie, poszedł do kuchni, odciął duży kawałek kiełbasy i nalał mleka do spodka.

Na palcach, otwierając drzwi, wyszedł na korytarz.

Ryś usiadł na pniu i spojrzał na chłopca. Chłopiec chciał poczęstować go tym, co przyniósł z kuchni.

Dima zebrał się na odwagę. Zaczął iść w kierunku schodów. Jeden krok, dwa kroki, trzy… Ryś syknął na chłopca.

Dima się zatrzymał, odstawił spodek, położył kiełbasę na podłodze i powoli zaczął się cofać. Ryś wydał z siebie kilka dźwięków, przypominających przeciągłe miauczenie kota.

Dima był bardzo zadowolony. Udało mu się zobaczyć rysia. Oczywiście w ciągu dnia Dima dostał lanie, ale niczego nie żałował.

Ryś pozostał na strychu do jesieni. Babcia karmiła go twarogiem i kurczakiem, ale nikomu nie udało się go pogłaskać.

Pewnego wieczoru, po spacerze, Dima jak zwykle wracał do domu. Był już pięć metrów od domu, gdy nagle zaatakował go ogromny pies.

Najwyraźniej zerwał się z łańcucha, szczekał i chciał ugryźć chłopca. Dima chciał krzyczeć, ale ze strachu zaniemówił.

Nagle ten szalony pies uspokoił się, odwrócił wzrok i spojrzał w stronę domu, a Dima ponownie usłyszał ten dźwięk, podobny do warczenia lub straszliwego miauczenia.

Był to ryś, który zszedł ze strychu i zaczął zbliżać się do psa bokiem.

Pies odwrócił się i uciekł, a ryś podążył za nim. Pobiegł około dwudziestu metrów i wrócił do domu na strych.

Jesienią Dima wyjechał do miasta, gdyż musiał iść do szkoły, a jego dziadek powiedział mu później, że po jego wyjeździe ryś zniknął i nikt go już więcej nie widział.

Bezdomny pies położył się i zaczął płakać. Już zapomniał, czym jest dobroć

Rodzice nic nie podejrzewali. Pies zakradał się do dziecka w nocy, aby zaopiekować się nim

Rodzice nic nie podejrzewali. Pies zakradał się do dziecka w nocy, aby zaopiekować się nim