„Pewnego dnia moja matka pojawiła się na progu i powiedziała, że zamierza z nami zamieszkać. Nie mogliśmy nic zrobić, ponieważ sprzedała już swoje mieszkanie”

Moja mama zawsze była ekstrawagancką kobietą, ale tutaj przeszła samą siebie. Musiała się tego domyślić, żeby po cichu sprzedać mieszkanie i spaść na mojego męża i mnie.

I oto jestem, przyjmij to jak chcesz. Sama nie mogę się z nią dogadać, a co dopiero mój mąż. Już drugi tydzień oboje jesteśmy w szoku.

Przeprowadziłam się z sąsiedniego regionu zaraz po szkole. Dostałam się tu na uniwersytet, studiowałam, dostałam pracę, znalazłam miłość i wyszłam za mąż.

Nie chciałam wracać do rodzinnego miasta. Miałam tam matkę, kobietę, która była bardziej niż samowystarczalna.

Pracowała, brała udział w amatorskich przedstawieniach, chodziła z przyjaciółmi na grzyby i kopała w domku letniskowym.

Żyła pełnią życia, że tak powiem. Mój tata zmarł wcześnie, więc przez bardzo długi czas mieszkaliśmy z nią sami.

Charakter mamy nie jest z cukru. Mówi wszystko prosto w twarz, nie zastanawiając się nad celowością i tym, jak bardzo obraża to daną osobę.

Religijnie przestrzega codziennej rutyny, stara się nagiąć wszystkich do swojej woli, bo przecież są dwie opinie — jej i ta zła.

Już w liceum odliczałam dni, kiedy będę mogła zamieszkać na swoim, bo życie według zasad matki było bardzo stresujące.

Po moim ślubie mama odwiedziła mnie kilka razy. W tym czasie wciąż mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu.

Za pierwszym razem mój mąż dzielnie przetrwał wizytę matki u mnie, ale za drugim razem nie mógł już tego znieść i tymczasowo przeprowadził się do mojej teściowej pod pretekstem braku łóżek.

Dopiero po miesiącu doszłam do siebie po jej wizytach. Mama nie potrafi mówić cicho, nawet gdy tylko gawędzi, masz wrażenie, że ktoś na ciebie krzyczy.

Wstawała o wpół do szóstej i od tego momentu nie interesowało jej, o której wstają inni. Nawet w moje legalne dni wolne musiałam wstawać tak wcześnie, bo to było po prostu nierealne, żeby spać przy tupaniu mojej matki, stukaniu lodówki, brzęku kubków i hałasie telewizora.

Nie byłam nawet zła na mojego męża, gdy za drugim razem nie został ze mną i moją matką. Na jego miejscu zrobiłabym to samo. Moja matka nie odpuszczała zięciowi, podobnie jak ja.

Doszukiwała się winy w każdym krzywym gwoździu czy cieknącym kranie. Wyrażała się gwałtownie, często i wielokrotnie. Byłam przygotowana na jej zachowanie, ale mój mąż był zszokowany.

Sama też odwiedzałam matkę. Takie wyjazdy bardziej przypominały obowiązki pracownicze, bo nie chciałam jechać, ale musiałam, bo trzeba było pomóc, a mama nie robiła się coraz młodsza.

Kocham moją mamę, ale jest ona typem osoby, którą bardzo, bardzo trudno kochać, gdy jest ciągle w pobliżu. Jest jak lekarstwo — dobrze jest brać łyżeczkę dziennie. Po czterech dniach bliskiej komunikacji mam ochotę wyć jak wilk i rzucać się o ściany.

Dwa lata temu kupiliśmy z mężem mieszkanie. Musieliśmy wziąć kredyt hipoteczny, ale mamy własne, stałe lokum. Wzięliśmy dwupokojowe mieszkanie, żeby po narodzinach dziecka nie musieć upychać wszystkich w jednym pokoju. Zaczęliśmy się urządzać.

Moja mama odwiedziła nas tylko raz. Oczywiście wszystko krytykowała, ale w tamtym czasie byliśmy z mężem podekscytowani kupnem własnego mieszkania, więc nie zwracaliśmy na to uwagi. Potem moja mama już nigdy nie przyszła, najpierw nie miała czasu, a potem bała się iść, w końcu była starszą osobą.

Trzy miesiące temu mama powiedziała mi przez telefon, że została zwolniona z pracy, bo ona by pracowała, ale młodzi ludzie są wszędzie mile widziani i poproszono ją, żeby nie trzymała się swojego miejsca. To było oczywiście smutne, ale nadal miała swój ogród, przyjaciół i zajęcia amatorskie. Tak właśnie myślałam.

Miesiąc temu moja matka powiedziała mi, że wkrótce przyjedzie. Mój mąż i ja westchnęliśmy, on zdał sobie sprawę, że nie będzie mógł wykorzystać braku miejsca jako wymówki i był smutny. Ja byłam bardziej optymistyczna, ale miałam mieszane uczucia. Tęskniłam za nią, ale wiedziałam, że radość ze spotkania szybko przerodzi się w zmęczenie.

Zwykle przychodziła bez niczego. Tym razem przyszła z trzema ogromnymi torbami. Mój mąż nawet się zaniepokoił i zapytał, jak daleko przyjechała jego teściowa. Okazało się, że pytanie było bez sensu. Odpowiedź poznaliśmy wieczorem przy stole.

Przygotowałam uroczystą kolację, usiedliśmy przy stole, a moja mama opowiadała najnowsze wiadomości i krytykowała swojego byłego szefa, który ją zwolnił. Potem narzekała, że wszyscy jej znajomi wyjechali do swoich dzieci, opiekują się wnukami, a klub amatorski został zamknięty po śmierci menadżera.

Mama zdecydowała się zamieszkać z nami, nie chciała codziennie gapić się w telewizor. Zapytałam ją, jak długo u nas zostanie.

Mama skinęła głową, a mnie zakręciło się w głowie. Wyjaśniła, że przemyślała to i zdecydowała, że nic nie trzyma jej w rodzinnym mieście poza grobami, a kilka razy w roku na cmentarz nie było tak daleko. Sprzedała tam swoje mieszkanie, daczę, spakowała najpotrzebniejsze i najważniejsze rzeczy i przyjechała do nas.

Mama powiedziała, że za jej pieniądze nie da się kupić porządnego mieszkania, ale zostanie z nami przez jakiś czas, bo nie bez powodu mamy tu dwa pokoje. A kiedy urodzi się dziecko, chce nam pomóc.

Mężczyzna w milczeniu odszedł od stołu. Siedziałam, próbując zebrać myśli. Nie przewidziałam takiego obrotu spraw, nawet nie śniłam o tym w koszmarach. Nie wykluczałam, że pewnego dnia moja matka nie będzie mogła mieszkać sama ze względu na swój wiek i wtedy owszem, będę musiała zabrać ją do siebie i się nią zaopiekować, ale myślałam, że zostało mi jeszcze co najmniej dwadzieścia lat życia.

Po jakimś czasie znalazłam słowa, by spróbować wytłumaczyć mamie, dlaczego się myli w tej sytuacji. Nawet się ze mną zgodziła, ale co teraz zrobić?

Minęły dwa tygodnie, odkąd moja matka mieszka z nami. Mój mąż i ja szukamy opcji w trybie awaryjnym. Moja mama jest na razie wyjątkowo spokojna, rozumie, że tym razem przesadziła, ale to nie potrwa długo, znam ją. Musimy więc jak najszybciej coś wymyślić. Na razie nie ma żadnych opcji.

Nie ma gdzie przenieść mojej matki. Mamy własny kredyt hipoteczny, wynajmowanie domu to strata pieniędzy, a potem będziemy musieli płacić więcej bankowi.

Musimy spłacić nasz kredyt hipoteczny pieniędzmi mojej matki, a następnie natychmiast wynająć dla niej mieszkanie, ale nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, aby pokryć zarówno nasz kredyt hipoteczny, jak i zaliczkę na nowy, a mieszkanie musimy czymś umeblować.

Już drugi tydzień mój mózg po prostu się gotował. Mój mąż i ja prawie biegamy po suficie, szukając rozwiązania, ale moja mama jest spokojna jak czołg. Mówi, że jest zadowolona z każdej opcji. Ale jak dotąd nie wymyśliliśmy żadnej opcji, zawsze są trudności.

„Natychmiast zauważyłam, że brat mojego męża i jego żona planują eksmisję mojej teściowej do domku letniskowego: mąż i ja natychmiast ich rozgryźliśmy”

„Natychmiast zauważyłam, że brat mojego męża i jego żona planują eksmisję mojej teściowej do domku letniskowego: mąż i ja natychmiast ich rozgryźliśmy”

„Oczywiście, że nie chce wracać do domu. Ty krzyczysz, dzieci są niegrzeczne, a on jest zmęczony: powiedziała teściowa, gdy narzekałam na męża”