Na ulicy silny mróz, a sąsiedzkie dzieci w starych kurtkach nie mogą dostać się do swego mieszkania.
– Mamo, otwórz, zmarzliśmy…
– Co, znowu zasnęła, nie słyszy?
Ośmioletnia dziewczynka kiwnęła głową. Jej czteroletni brat był we łzach.
– Chodźcie do mnie. U mnie jest ciepło, znajdę wam coś do jedzenia.
Dzieciaki poszły za mną o piętro wyżej.
To nie był bynajmniej pierwszy raz, kiedy pijana matka wysyłała dzieci na „spacer”, aby zająć się życiem osobistym ze swoim współlokatorem.
Wszystko kończyło się tak samo: para zasypała w ciepłym łóżku, a dzieci pozostawały na klatce schodowej.
Raz nawet musiałam zostawić je u siebie na noc, ponieważ nie mogłyśmy do niej się dodzwonić. Do tego skarciła mnie następnego dnia za to, że zabrałam jej dzieci do siebie.
Tego wieczoru dzieci i ja znów nie mogłyśmy wejść do mieszkania, chociaż dziewczynka powiedziała, że widziała z daleka, jak współlokator jej matki opuścił mieszkanie.
Wydawało mi się to dziwne, ale pomyślałam, że dziewczynka mogła się pomylić, ponieważ widziała go z daleka.
Matka nie otworzyła drzwi także następnego rana. Musiałam zadzwonić na policję. Po przyjeździe musieli wyważyć drzwi. Matka dzieciaków leżała w łóżku i nie ruszała się, ale żyła. Policja wezwała pogotowie.
Lekarz zdiagnozował udar mózgu lub zawał serca. Było oczywiste, że coś stało się z kobietą, ale ponieważ nie było pomocy medycznej na czas, teraz miała bardzo mało szans na przeżycie.
Kobietę zabrano do szpitala, a dzieciom na razie pozwolono zostać u mnie. Długo musiałam składać zeznania.
Policja musiała znaleźć współlokatora, by dowiedzieć się, czy wyrządził kobiecie krzywdę.
– A jeśli mama umrze, czy Pani zostawi nas u siebie na zawsze? Nie chcę iść do domu dziecka.
Dziewczynka spojrzała na mnie zasmuconymi oczami, ale nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Żal mi było tych dzieci, ale ja sama nie byłam zbyt zamożna.
Przez całe życie wychowywałam swojego jedynego syna. Westchnęłam dopiero niedawno, kiedy ukończył studia i dostał pracę.
Chociaż mieszka teraz w innym mieście i sam się utrzymuje, prawdopodobnie wkrótce się ożeni i będę musiała mu pomóc z mieszkaniem i przyszłymi wnukami.
Wszystkie te przemyślenia przekazałam śledczemu, który zasugerował, żebym przejęła opiekę, gdy poinformował mnie, że sąsiadka nie żyje. Bałam się, musiałam zapytać syna.
Tego wieczoru zadzwoniłam do niego i powiedziałam, co się stało.
– Decyzja należy do ciebie, ale się zgodziłbym.
Dzieci zostały ze mną, a moje życie stało się bardziej interesujące.
Kobieta odważyła się urodzić czwórkę dzieci w wieku 65 lat, i to bardzo zmieniło jej życie