Poznałam mojego męża na uniwersytecie. Zawsze był przyjazny i wesoły. Od razu przypadliśmy sobie do gustu, więc bez wahania zaczęliśmy się spotykać. Rok później poprosił mnie, żebym się do niego wprowadziła.
Oczywiście się zgodziłam. Pewnego razu podczas rozmowy powiedział, że nigdy nie chce się żenić. Zaniepokoiło mnie to i zdenerwowało.
W końcu zawsze chciałam mieć na sobie białą suknię i wystawne wesele. Bardzo go kochałam, więc postanowiłam nie skupiać się na małżeństwie.
Zawsze czułam się przy nim komfortowo. Gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że z czasem zmieni zdanie.
Minęły cztery lata. Zdałam sobie sprawę, że miałam rację. Mój konkubent bardzo się ucieszył na tę wiadomość.
Myślałam, że teraz zdecyduje się mi oświadczyć. Ale czas mijał, a z jego strony nie było żadnych działań. Urodził się nasz syn.
Ale nawet po narodzinach dziecka mój partner nie poprosił mnie o rękę. Moi rodzice sugerowali małżeństwo, ale on nikogo nie słuchał. Wtedy ponownie przymknęłam oko na tę sytuację.
Minęło dużo czasu, nasz syn dorósł. Trzy lata później znów zaszłam w ciążę. Wszystko było jak poprzednio, mój konkubent nie spieszył się z zalegalizowaniem naszego związku. Nie mogąc tego znieść, postanowiłam z nim o tym porozmawiać.
Spokojnie odpowiedział, że na początku naszego związku ostrzegał mnie przed tym. Jakie inne zarzuty mogłam mieć wobec niego? Po narodzinach mojego drugiego syna nadal byłam singielką. Wtedy miałam wiele zmartwień i znowu ta kwestia straciła na znaczeniu.
Rzeczy, których nigdy nie należy zostawiać pustych w domu i dlaczego