Strasznie denerwuje mnie siostra mojego męża. Zawsze mnie irytowała, ale teraz przeszła samą siebie. Powodem tego był jubileusz mojej teściowej.
W tym roku moja teściowa kończy sześćdziesiąt pięć lat. Z tej okazji złożyła zamówienie na prezent. Chciała sprawić sobie komplet kolczyków i pierścionek.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby ten prezent nie kosztował nieco ponad osiem tysięcy złotych. Niezły deal jak na teściową, prawda?
A ja i mój mąż w żadnym wypadku nie jesteśmy oligarchami, którzy mogą wydać takie pieniądze i tego nie zauważyć.
Mamy te pieniądze, ale to owoc wielu lat pracy, oszczędzamy na samochód. Nie chcę więc wydawać tych pieniędzy na biżuterię, żeby przypodobać się teściowej.
Mój mąż też jest zszokowany prośbą mamy. Wiadomo, że rocznica, wszystkie sprawy, dobry prezent jest potrzebny, ale nie za takie pieniądze. A teraz pod naciskiem siostry powoli się wycofuje.
Szwagierka jest na urlopie macierzyńskim, mama ciągle nosi jej zakupy w torbach, pomaga z pieniędzmi, a ja nie mogę liczyć na żaden prezent od niej.
Nie byłabym taka zła, gdyby szwagierka nie wtrąciła swoich pięciu groszy do tej sprawy. Ona wie, o co prosiła mama w prezencie urodzinowym i uważa, że to całkiem normalne.
Szwagierka powiedziała nam, że to rocznica teściowej. I gdyby miała okazję, to by jej taki prezent sprawiła.
Wygodnie jest tak mówić, gdy wiesz na pewno, że nie będziesz musiał partycypować w tych wydatkach. „Ale ja bym” to świetna rzecz do powiedzenia, kiedy wiesz na pewno, że do niczego cię to nie zobowiązuje.
Ale najgorsze jest to, że mój mąż zaczął zmieniać swoją retorykę z powodu swojej siostry. O ile na początku było „mama chce za dużo”, to teraz częściej jest „to jej rocznica, a ten zestaw słuchawkowy to jej marzenie”.
Ja marzę o samochodzie i co teraz? Jeśli teraz zainwestujemy wszystkie pieniądze w prezent dla teściowej, to ile znowu będziemy musieli oszczędzać? Za pięć, dziesięć lat?
Szczerze mówiąc, nie mam powodu, by dawać teściowej tak drogie prezenty. Nie pomogła nam kupić mieszkania, nie opiekowała się naszym dzieckiem, nie dała mi nic drogiego.
Na plus jest to, że nie ingerowała zbytnio w nasze życie. Z synem kontaktowała się głównie telefonicznie, wnuka widywała na wakacjach, nie przychodziła do nas z kontrolami.
Zawsze bardziej martwiła się o córkę. Najpierw jeździła do innego miasta do jej akademika z zakupami, potem zbierała posag na wesele, więc w czasie ciąży biegała jakby była pierwszą kobietą, która urodzi.
Teraz ciągle chodzi pomagać przy dziecku i przynosi jedzenie w torbach, bo szwagierka nie chciała czekać, aż trochę staną na nogi, tylko od razu postanowiła urodzić.
A jej mąż nie zarabia tyle, żeby rodzina czegokolwiek potrzebowała podczas jej urlopu macierzyńskiego.
Nie przejmuję się tym wszystkim, radzimy sobie sami, chociaż szwagierka próbowała wyłudzić od nas pieniądze, ale szybko zbiłam jej ręce z naszego portfela.
Ale teraz w ogóle nie podoba mi się ta sytuacja. „Gdybym miał możliwość” – jaka szkoda, że nie masz! A jeśli nie, to nie musisz dmuchać innym w uszy.
Powiedziałam mężowi, że powinien porozmawiać z mamą i przypomnieć jej, że nie jesteśmy oligarchami i niech wybierze skromniejszy prezent. Ale kiedy moja szwagierka wróci z urlopu macierzyńskiego, niech mu go da.
Mój mąż się waha i nie chce rozmawiać z matką, naturalnie obawiając się skandalu. Nie spieszy mi się, ponieważ przedstawiłam swoje stanowisko: nie mamy dodatkowych pieniędzy i potrzebujemy pieniędzy, które mamy. Mam nadzieję, że byłam na tyle przekonująca, że zrozumiał.