Edward był bardzo osądzony. Na starość opuścił rodzinę i ożenił się z pielęgniarką. Edward miał własną klinikę i przyjmował tam pacjentów.
Był doskonałym specjalistą. Wspaniałe przyjęcie. Duża klinika. Zarabiał dużo pieniędzy. Czuł się obrzydliwie: problemy z oddychaniem, bóle serca, zawroty głowy, bezsenność…
Był bardzo zmęczony, to była ciężka praca z chorymi ludźmi. Ale potrzebował dużo pieniędzy: zbudował sobie duży dom z ogrodem. Kupił samochody dla wszystkich i co roku je modernizował.
Miał też mieszkania. Zbudował dom dla syna i dom dla córki. Kupił też konia dla swojej córki. Ten koń był bardzo drogi. Posiadanie konia nie jest tanią przyjemnością.
Ogólnie rzecz biorąc, krowa jest lepsza. Daje mleko i śmietanę. Ale kupił konia, jego córka nalegała. I po tym koniu poczuł się źle, popadł w depresję.
Ledwo chodził, przestał jeść i spać. Miał czarne myśli, raz zjadł paczkę tabletek. Nie wiadomo, czy próbował zasnąć, czy nie.
Rodzina wezwała innych lekarzy, których znali, i przywrócono mu zdrowie. A potem jego syn i żona wzięli go mocno w ramiona i zabrali do pracy, do pacjentów.
I aby mieć oko na innych lekarzy, aby nie zaczęli wkładać pieniędzy do kieszeni. I tak zaczęli go zabierać do pracy.
Ożywał trochę w pracy i wykonywał swoje zawodowe obowiązki jak robot. I był taki niebieski. Był niebieski. I powiedziano mu, że musi pracować. I nakarmić konia. Koń jest głodny!
W klinice była pielęgniarka, Marta, która też była starsza. Znała profesora od dawna. Zaczęła go leczyć, podawała mu kroplówki, witaminy, robiła badania.
Profesor wykonywał jej polecenia. I został wyleczony. Na jego policzkach pojawił się rumieniec, jego oczy nabrały znaczenia, jego mowa stała się wyrazista, a potem opuścił rodzinę.
Zostawił dwa niedokończone domy i konia. Zaczął mieszkać w jednopokojowym mieszkaniu Marty. I spacerować z nią w weekendy po publicznym parku…
Rodzina strasznie go przeklinała, cały majątek zatrzymali dla siebie – już dawno przepisali go na siebie. A Edward zaczął otrzymywać emeryturę i czasami konsultował starych pacjentów.
Oto historia podłego zdrajcy, jak nazywała go żona i dzieci. Ale osobiście trudno mi go potępić. Pomimo tego, że zostawił rodzinę i konia, którym miał się opiekować.