Moja córka wyzywająco wprowadziła się do babci na początku lata. Teraz obie mnie nienawidzą, co bardzo mnie złości.
Okej, nie spodziewałam się niczego dobrego po mojej byłej teściowej, od razu było jasne, że nie zostawi mnie w spokoju i ciągle będzie wciskać mi kit.
Ta kobieta wciąż jest przekonana, że to ja sprowadziłam jej syna do grobu. Z jakiegoś powodu nie chce pamiętać, że jej mąż lubił wypić. I to w jego ślady poszedł ich syn.
Generalnie wiedziałam, że gdyby ta kobieta miała powód, by mnie krytykować, to by go nie przegapiła. I ten powód dała jej moja córka.
Była na mnie zła, bo odmówiłam jej wzięcia pożyczki na studia na „fajnym” uniwersytecie. Z jakiegoś powodu nie przyszło jej do głowy, że po prostu nie stać mnie na jej edukację.
Moja córka marzyła o dostaniu się na jeden z najlepszych uniwersytetów w kraju, zlokalizowany w stolicy. Marzyła, ale uczyła się bez przekonania. Nie wydawała się być złą uczennicą, ale widziałam, że nie przykładała się do nauki. Mogłaby radzić sobie znacznie lepiej.
Ale spędzała czas z przyjaciółmi, uprawiała hobby, bawiła się i nie zawracała sobie głowy nauką. I tak się uczyła. W dziewiątej klasie powiedziałam jej, że jeśli chce iść na fajny uniwersytet, musi się uczyć, bo nie stać mnie na czesne.
Nie słuchała mnie, wściekała się, uważała, że wie najlepiej. Zmęczyłam się walką z nią i poddałam się. Nie mogłam się jej przeciwstawić.
W rezultacie, w jedenastej klasie, szybko rozpoczęła naukę w pierwszym kwartale, a ja byłam zadowolona, że moja córka podjęła studia.
Ale w drugim kwartale moja córka zmęczyła się tym, poddała się, a jej oceny znów spadły. Zaproponowałam jej pracę z korepetytorem, ale nie chciała mnie słuchać.
W rezultacie, kiedy poszliśmy złożyć podanie na jej wymarzony uniwersytet, nie udało jej się dostać ze względu na budżet. Moja córka obniżyła więc nieco poprzeczkę.
Dostała się na inny płatny uniwersytet, ale ja nadal nie miałam takich pieniędzy i od razu powiedziałam o tym córce. Wyjaśniłam, że nawet gdybym wzięła pożyczkę, nie byłabym w stanie jej tu utrzymać. Nawet jeśli dostanie akademik, musi jeść, ubierać się, podróżować, a to oznacza pieniądze.
Moja córka miała zatkane uszy, nie chciała mnie słuchać, po prostu wpadała w złość, że nie chcę, żeby była szczęśliwa. Chociaż kto jest winny, że nie uczyła się porządnie?
Gdyby korzystała z budżetu państwa, zaoszczędziłabym wystarczająco dużo pieniędzy na jej zakwaterowanie. Ale ja nie wyciągam pieniędzy na czesne i mieszkanie jednocześnie, sorry, nie wyciągam.
Moja córka była na mnie obrażona, nie odzywała się do mnie przez całą drogę, chociaż powiedziałam jej, że może przygotować się do studiów, zdać egzaminy za rok i próbować jeszcze raz i jeszcze raz, żeby się dostać, albo wybrać skromniejszą uczelnię, gdzie może się dostać.
Przyjechaliśmy, spakowała się i pojechała do babci, mojej byłej teściowej. A teraz obrzucają mnie błotem na dwa głosy.
Nie obrażam się na córkę, jest młoda i naiwna. Mam nadzieję, że zmądrzeje. Najważniejsze, żeby stało się to jak najszybciej.