Adam i ja jesteśmy małżeństwem od nieco ponad dziesięciu lat. Mamy syna i mieszkamy w małym dwupokojowym mieszkaniu. Pracuję jako księgowa, a mój mąż pracuje w fabryce.
Rano wszyscy zajmujemy się swoimi sprawami: Tadeusz do szkoły, ja z mężem do pracy. Wieczorem spotykamy się razem. Moi mężczyźni mają dzień wolny, a ja mam drugą zmianę.
Gotuję, sprzątam, pracuję, a w nocy padam wyczerpana na łóżko, mając nadzieję, że od razu zasnę. Ale nie, mój mąż wciąż domaga się czułości.
Niedawno Adam awansował, został mianowany szefem ochrony i wysłano go w podróż służbową do innego miasta na kurs. To była jego pierwsza podróż służbowa.
Adam wyjechał na dwa tygodnie, a ja i mój syn na początku wydawaliśmy się smutni. Ale potem stało się to takie łatwe! W końcu Adam jest przyzwyczajony do tego, że to on rządzi w domu.
Tadeusz zawsze kontrolował, sprawdzał prace domowe, przeglądał pamiętnik z lupą. I broń Boże, żeby zobaczył tam złą ocenę.
Ja, oczywiście, też się denerwuję, gdy widzę złe oceny w dzienniczku syna, ale najpierw staram się dowiedzieć, dlaczego tak się stało, a potem nadrabiamy materiał, którego się nie nauczyliśmy.
Adam zawsze zaczynał krzyczeć na syna. Dziecko prawie płakało od takiej rodzicielskiej uwagi. A Adam nigdy nie tłumaczył Tadeuszowi pewnych rzeczy, tylko od razu przechodził do osądzających uwag, mówiąc, że urodził się taki głupi.
Tak więc, kiedy wyjechał w podróż służbową, Adam i ja odrabialiśmy lekcje spokojnie i bez krzyków. Myślę, że mój syn stał się bardziej pewny siebie w nauce. A ja mam więcej czasu, by spędzać go z dzieckiem.
W przeciwnym razie, co byś zrobiła? Wracam do domu z pracy, ucinam sobie krótką pogawędkę z synem, a potem biegnę do kuchenki lub pralki.
A potem wracam z pracy — jedzenie jest, muszę je tylko podgrzać. Wszystko jest czyste, w domu panuje porządek. Okazuje się, że Adam jest tym, który je i robi najwięcej bałaganu w naszym domu, a ja biegam za nim jak służąca.
A teraz mam wystarczająco dużo czasu z synem, aby odrobić lekcje, obejrzeć film, a nawet od czasu do czasu zjeść chipsy. Dzięki Bogu Adam nie widzi tego ostatniego, bo inaczej już dawno zrobiłby nam wykład na temat prawidłowego i zdrowego odżywiania.
Kiedy dzwoni do mnie, by zapytać, jak się mam, radośnie informuję, że wszystko jest w porządku. Adam wyznaje, że się nudzi, a ja w zamian mu to mówię. Ale szczerze go okłamuję.
Wcale za nim nie tęsknię! Wcale nie chcę, żeby mąż wracał z podróży służbowej, bo w domu jest nam z synem wygodnie, spokojnie i schludnie.
Boję się końca podróży służbowej. Wyobrażam sobie znowu ten wieczny bałagan, porozrzucane po mieszkaniu skarpetki, garnki z barszczem, kotlety, garnki z pilawem.
Mój Boże, nigdy wcześniej nie myślałam, że mój mąż tyle je. No i jeszcze ten małżeński obowiązek. No przecież nie jestem mu nic winna przez tyle lat! Dałam mu wszystko. A ja nie chcę!
Marzę o tym, żeby odejść od męża. A gdzie byś poszła? Mieszkanie jest jego, a moja pensja jest za niska, żeby wynająć inne.
I jak ja wytłumaczę Tadeuszowi, że nie chcę mieszkać z jego ojcem? Nawet jeśli syn boi się ojca, potrzebuje męskiego wychowania. A co z licznymi krewnymi? Wszyscy myślą, że mamy idealną rodzinę.
Ale jestem zmęczona moim mężem i nie chcę, żeby wracał z podróży służbowej. Miałam nawet taką myśl: może znajdzie sobie kochankę i nas zostawi? Ale gdzie on znajdzie takie bzdury? To smutne.