Moja teściowa nie może się uspokoić i ciągle namawia mnie na opiekę nad synem szwagierki. Bardzo chce iść do pracy, ale nie ma pieniędzy na nianię.
Szwagierka postanowiła rozwieść się z mężem w odpowiednim momencie — w trakcie urlopu macierzyńskiego, gdy dziecko miało rok i osiem miesięcy.
Nie wiem, jakimi motywami się kierowała, teściowa przekazuje mi informacje z dzwonnicy, a ze szwagierką tak naprawdę nigdy nie rozmawiałyśmy.
Męża szwagierki widziałam najwyżej pięć razy. Nie lubiłam go ani jako człowieka, ani jako osoby.
Był nieprzyjemny, nieuprzejmy, jakby przed chwilą siedział na kortach przy wejściu i trzaskał pestkami o podłogę.
Nie wiem, czy to prawda, czy nie, ale takie wrażenie wywarł na mnie ten warunkowy krewny. Mój mąż też się z nim nie dogadywał.
Teraz moja szwagierka z jakiegoś powodu postanowiła się z nim rozwieść, a teściowa namawia mnie, żebym siedziała z ich dzieckiem.
Nie obchodzi mnie moja synowa i jej praca. Poza tym jestem na urlopie macierzyńskim, mam swoje sprawy do załatwienia. Nasze dziecko ma dopiero cztery miesiące, a dziecko mojej synowej ma rok i osiem lat. To są zupełnie inne sytuacje.
Dziecko mojej synowej trzeba mieć na oku, bo jest w bardzo aktywnej fazie. Dzieci w tym wieku wszędzie się wspinają, wszystkiego dotykają i wszystko wkładają do buzi. Nie chcę być rozdarta między moim dzieckiem a dzieckiem szwagierki.
To będzie zbyt trudne, dzieci mają zbyt dużą różnicę wieku. Gdyby oboje byli w tym samym wieku, to jakoś bym sobie poradziła, ale nie teraz.
Będę rozdarta i zmęczona jeszcze bardziej niż teraz. Ja to rozumiem, mój mąż to rozumie, ale moja teściowa udaje, że w ogóle nie rozumie, w czym problem, co to za różnica ile mam dzieci na urlopie macierzyńskim.
Rozumiem, że bardzo chce, żeby córka poszła do pracy, bo mieszka z teściową i musi ją utrzymywać. Ale ja nie potrzebuję takiego szczęścia.
Zaproponowałam teściowej idealną opcję, skoro nie widzi różnicy między dziećmi i myśli, że będzie łatwo i prosto. Niech weźmie urlop macierzyński w pracy, a ja z teściową wyjdziemy z urlopu macierzyńskiego.
Nie wiem, czy synowa cokolwiek zapłaci matce, ale ja na pewno zapłacę. Z jakiegoś powodu teściowa nie była zadowolona z zaproponowanej przeze mnie opcji. Od razu zaczęła mówić, że to będzie dla niej trudne i że ma dwójkę dzieci na raz.
Ja to co innego! Jestem młoda i już nawiązałam kontakt z dzieckiem, nie tak jak teściowa. Nie jest to dla mnie trudne. Już nawet z nią o tym nie rozmawiam, bo to bez sensu.
Jak tylko zaczyna mówić, to albo się rozłączam, albo idę do innego pokoju. Nie chce niczego zrozumieć, bez względu na to, jak bardzo się starasz.
Prosiłam już męża, żeby z nią porozmawiał, ale on też nie mógł się dodzwonić do swojej matki. Więc łatwiej jest po prostu zignorować tę kobietę z jej „genialnymi” sugestiami.