screen Youtube
Ogólnie rzecz biorąc, sama sporządziłam raport. A o czwartej, kiedy już zestawiałam ostatnie liczby, zadzwonił mój mąż. Był szczęśliwy jak słoń!
Powiedział, że nie będzie dziś sam. Zapytałam go, z kim przyjeżdża, klikając palcami na kalkulatorze. Odpowiedział, że to niespodzianka.
Uknuł intrygę, że tak powiem! Nie potrzebuję teraz jego zagadek. Ostateczne liczby nie zgadzają się w raporcie!
Cóż, kończę raport i zachodzę w głowę: kogo tym razem przyprowadzi mój mąż?
Jest towarzyskim, gościnnym facetem. Przyjaciel, kolega, mama? Nie, z koleżanką i kolegą jakoś sobie poradzę. Mogą zjeść kupione w sklepie pierogi z babeczką. Ale co, jeśli wpadnie Adam z mamą?
Sofia to wiedźma! Od razu pójdzie sprawdzić parapety, półki, zajrzy pod kanapę. Oczywiście, że jest tam kurz! Nie odkurzam mieszkania codziennie. Raz w tygodniu wystarczy sprzątanie na mokro.
Ale moja teściowa ma inne zdanie, uważa, że w domu powinno być sterylnie czysto, jak na sali operacyjnej. Chociaż myślę, że nawet tam znalazłaby niedociągnięcia.
A kiedy przypomniałam sobie, że rano nie pościeliłam łóżka w sypialni i zostawiłam górę prania w łazience, zrobiło mi się niedobrze. Wyobrażałam sobie, jak mama mówi o moim zapracowaniu i zmęczeniu ze żrącym uśmiechem, a potem wzdycha ciężko, mówiąc, że Adam ma pecha, że jego żona jest taką bałaganiarą.
A Adam jest bardzo przywiązany do matki i wszystkie jej uwagi traktuje bardzo poważnie.
Krótko mówiąc, kiedy sporządzałam raport, sprawdzając go ponownie, miałam czas, aby mentalnie pokłócić się z mężem, wymyślić wspaniałą przemowę dla teściowej, a potem bezpiecznie o tym zapomnieć.
Dzięki Bogu raport został przekazany mojemu szefowi bez żadnych błędów, a nawet trochę wcześniej. Postanowiłam wyjść wcześniej z pracy. Mój szef to dobry człowiek, choć czasem potrafi być zły, ale puścił mnie bez żadnych problemów.
I tak prawie galopem pobiegłam do domu. Miałam dwie godziny zapasu. Biegałam po mieszkaniu jak pocisk. Tak, sypialnia była posprzątana, parapety i półki lśniły, pralka robiła pranie.
Włożyłam kurczaka i ziemniaki do piekarnika i chwyciłam za odkurzacz. Podczas odkurzania zdałam sobie sprawę, że muszę zrobić coś na herbatę. Wkrótce w wolnowarze piekła się szarlotka.
Zanim przyjechał mój mąż, w mieszkaniu panował idealny porządek, a kuchnię wypełniały oszałamiające aromaty. Robiłam herbatę ziołową, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Prostując wykrochmalony fartuch i wzdychając ciężko, jak przed egzaminem, wyszłam naprzeciw mężowi i jego matce.
Byłam niemal w 100% pewna, że to ona. W końcu nie było jej przez tydzień. Musiała za mną tęsknić. A dlaczego Adam nie otworzył drzwi własnym kluczem? Pewnie popisywał się przed mamą. Chciał, żeby zobaczyła, jaką ma posłuszną żonę. W ogóle złość na Adama rosła w moim sercu.
Na progu mój mąż stał sam i powiedział, że chyba zostawił klucze w innej kurtce. Zapytałam go, gdzie jest jego matka, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Powiedział, że jego matka nie przychodziła do nas przez długi czas, najwyraźniej miała romans.
Ma nowy obiekt, o który musi się troszczyć. Po śmierci teścia wprost zadręczała męża swoją nadopiekuńczością. A Adam pokazał, z kim przyszedł.
I wyciągnął spod kurtki kociaka! Białego, puszystego! Mój Boże, marzyłam o tym od dawna, nawet przesiadywałam z mężem na stronach, gdzie sprzedaje się zwierzęta.
Adam powiedział, że idzie po południu do biura, a on siedział przy drzwiach na zewnątrz. Tak żałośnie miauczał. Jak można nie przyjąć takiego cudu? Dziewczyny zaopiekowały się nim do wieczora.
Uśmiechnęłam się, przytuliłam to puszyste szczęście do piersi i zawołałam ukochanego na kolację, mamy dziś kurczaka i ciasto, starałam się jak mogłam.
Mój mąż zastanawiał się, kiedy udało mi się zrobić wszystko. A potem zjedliśmy obiad, rozmawialiśmy, Mark, jak nazwaliśmy kociaka, wypił trochę mleka i spał spokojnie na moich kolanach. Boże, jak dobrze mieć Adama i mnie razem. A teściowa? Mam nadzieję, że wszystko się ułoży w jej życiu osobistym.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…