Ciekawostki

Mama nauczyła mojego męża jeść tylko świeże jedzenie i sama sprawdzała, czy gotuję mu tak, jak on był przyzwyczajony u niej: „Mam jednego syna i jest on przyzwyczajony do wszystkiego, co najlepsze”

Kiedy wychodziłam za mąż za Marcina, myślałam, że wreszcie trafiłam na spokojne, stabilne życie. Był opanowany, troskliwy, nigdy nie krzyczał, potrafił pomóc w każdej sytuacji.

Wydawało mi się, że mam szczęście — prawdziwy, dobry człowiek. Poznaliśmy się w pracy, wszystko rozwijało się powoli, naturalnie: kwiaty, spacery, rozmowy do późna w nocy.

Moja mama powtarzała, że to porządny mężczyzna. Ale dopiero później zrozumiałam, że to nie ja, a jego matka miała największy wpływ na nasze życie.

Po ślubie zamieszkaliśmy w mieszkaniu, które należało do jego rodziców. I już wtedy poczułam, że nie jesteśmy tam sami. W każdej szafce, w każdym talerzu czuć było jej obecność.

Ale nie zwracałam na to uwagi — do czasu, aż pewnego dnia po prostu przyszła. Bez zapowiedzi, z torbą pełną zakupów i słowami:

Screen freepik

— Przyszłam sprawdzić, czy mój syn ma co jeść.

Od razu skierowała się do kuchni, otworzyła lodówkę, zajrzała do garnków.

— To barszcz z wczoraj? — zapytała z powątpiewaniem.

Zaskoczona odpowiedziałam:

— Tak, został trochę, ale jest dobry.

Na to ona zimno:

— Mój syn nie je odgrzewanego. U mnie zawsze miał świeże.

Screenshot

Wieczorem stałam przy kuchni i gotowałam od nowa. Marcin siedział w salonie, przeglądał telefon. Czekałam, że powie coś w mojej obronie, że wytłumaczy matce, że mamy własne życie. Ale tylko rzucił:

— Wiesz, mama ma rację, wczorajsze jedzenie jest takie… bez smaku.

I wtedy poczułam, że coś między nami pękło.

Potem wszystko toczyło się według jednego scenariusza. Teściowa wpadała „na chwilę”, przynosiła pierogi, mięso, własny chleb.

Screenshot

Sprawdzała, co mam w garnkach.

— Przesolone.

— Za tłuste.

— On takiego jedzenia nie jadał w domu.

Za każdym razem gryzłam się w język. Ale któregoś dnia usłyszałam, jak w kuchni mówi do niego półgłosem:

— Nie wiem, jak ty tu wytrzymujesz. Ja cię nie po to wychowałam, żebyś jadł byle co.

Screenshot

Stałam w łazience i słuchałam. Serce mi się ścisnęło — nie przez jej słowa, ale przez jego ciszę.

Z czasem zaczęłam się zatracać. Gotowałam dwa obiady dziennie, ciągle sprzątałam, by wszystko wyglądało „jak u mamy”. Ona dzwoniła codziennie:

— Co dziś ugotowałaś Marcinowi?

— Świeże mięso kupiłaś?

— Pamiętaj, że on nie lubi makaronu.

Screenshot

Czasem chciałam krzyknąć: A może ja też jestem człowiekiem? Może też chcę, żeby ktoś mnie zapytał, jak się czuję? Ale zamiast tego
milczałam.

Aż któregoś dnia nie wytrzymałam. Znowu przyszła, zajrzała do chlebaka i powiedziała:

— Chleb już czerstwy. Mój syn takiego nie je.

Spojrzałam jej prosto w oczy i spokojnie odpowiedziałam:

— Pani syn jest dorosły. Jeśli nie odpowiada mu mój chleb, może upiec własny.

Zamarła. W jej oczach zobaczyłam błysk złości. Nie powiedziała nic, tylko wyszła, trzaskając drzwiami.

Wieczorem Marcin wrócił z pracy.

— Po co tak ostro? — zapytał cicho. — Przecież ona tylko się martwi.

Uśmiechnęłam się smutno.

— Nie, Marcinie. Ona nie martwi się o ciebie. Ona po prostu nie potrafi cię wypuścić spod skrzydeł.

Jeszcze przez kilka miesięcy próbowaliśmy udawać, że wszystko jest dobrze. Ale w środku czułam, jak gasnę. Kiedy powiedział, że mama „obraziła się” i nie chce już przychodzić, po raz pierwszy od dawna odetchnęłam z ulgą.

Spokój trwał krótko. Wkrótce zaczął jeździć do niej na noc, „żeby jej nie było przykro”. Potem coraz częściej.

Aż w końcu zostałam sama.

Screenshot

I wiesz co? Nie płakałam. Przez pierwsze dni jadłam zimny barszcz, który sama ugotowałam. Smakował cudownie — może dlatego, że nikt go nie oceniał.

Kilka miesięcy później spotkałam ich na ulicy. Szli razem: on niósł torby z zakupami, a ona mówiła coś, jak zawsze. On kiwał głową, uśmiechał się tak samo jak dawniej. Zobaczył mnie, zatrzymał się na moment. Chciał coś powiedzieć, ale nie powiedział nic.

Patrzyłam, jak odchodzą, i poczułam dziwny spokój. Bo zrozumiałam, że nie można stracić kogoś, kto nigdy naprawdę do ciebie nie należał.

Mój przyszły mąż jest bardzo porządnym człowiekiem i dał mi nawet klucze do nowego mieszkania, ale w przeciwieństwie do mojej mamy nie czułam się szczęśliwa

Bez niej „Noce i dni” nie byłyby takie, jakie znamy. Polskie kino ponownie traci najlepszych

Wyjechałam na kilka lat do obcego kraju, aby zapomnieć o byłym mężu i zacząć wszystko od nowa. Syna zostawiłam rodzicom, ale z czasem zrozumiałam, jak bardzo myliłam się, podejmując tę decyzję

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Zazdroszczę mężowi, bo on ma prawdziwą rodzinę. A moja uważa, że powinnam oddać wyremontowane mieszkanie siostrze, ponieważ nie mieszkam w nim

Czasem łapię się na tym, że zazdroszczę własnemu mężowi. Nie pieniędzy, nie pracy, nawet nie…

16 godzin ago