Nie rozmawiałam z siostrą od dziesięciu lat, ponieważ w ogóle nie zachowuje się jak siostra, próbując odebrać mi męża przy każdej okazji.
Dla mnie to czysta zdrada, ale moja matka nalega, żebyśmy się pogodziły, bo jesteśmy rodziną. Ale ja nie potrzebuję takich krewnych.
Wyszłam za mąż dziesięć lat temu. Wesele było huczne, z wieloma gośćmi, krewnymi i przyjaciółmi, ale nie z moją młodszą siostrą, z którą pokłóciliśmy się miesiąc przed ślubem.
Powodem konfliktu był mój przyszły mąż.
Ola była najmłodsza w rodzinie, więc rodzice ją rozpieszczali. Myślę, że rozpieścili ją za bardzo.
Dzieli nas siedem lat różnicy, więc doskonale widziałam, że za coś, co mnie w dzieciństwie wpędziłoby w kłopoty, siostrze groziło się tylko palcem.
Czasami było to frustrujące, ale rodzice starali się zachować równowagę i po raz kolejny nie złościli się na mnie.
Być może fakt, że zanim urodziła się moja siostra, mieliśmy więcej pieniędzy, a moi rodzice mieli mniej powodów do zdenerwowania, również odegrał pewną rolę.
Od dzieciństwa moja siostra rozumie, że jeśli nie można czegoś zrobić, ale bardzo się chce, to można. Możesz mieć słodycze z szafki, możesz wziąć mój tablet, możesz mieć pieniądze z kieszeni, możesz nie iść do szkoły. Tak, czasami nie chodziła do szkoły, bo była po prostu zmęczona. Nie musiała nawet udawać choroby.
Siostra denerwowała mnie na wiele sposobów, zwłaszcza tym, że bezwstydnie dotykała moich rzeczy. Prosiła o pozwolenie, ale nawet jeśli słyszała odmowę, to i tak je zabierała, tylko trochę później, żebym tego nie widziała.
Najpierw były to zabawki, potem książki, potem kosmetyki, perfumy, ubrania. W dzieciństwie ciągle się kłóciłyśmy. Stanowisko mamy w tej kwestii jeszcze bardziej mnie złościło: „Daj jej spokój, nie żal ci jej?”. Z czasem kłótni było coraz mniej.
Lata studenckie spędziłam, mieszkając z rodzicami i nawet potem nie spieszyło mi się do wyprowadzki. Nie miałam życia osobistego jako takiego, a samotne wynajmowanie mieszkania było nudne i drogie. Miałam związki z mężczyznami, ale nic szczególnie poważnego.
Do dwudziestego piątego roku życia dzieliłam więc pokój z siostrą. Miałyśmy dobre relacje, nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami ze względu na różnicę wieku, ale rozmawiałyśmy na wiele tematów.
W wieku dwudziestu pięciu lat poznałam Donalda, chodziliśmy ze sobą przez kilka miesięcy, a potem zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Wynajęliśmy mieszkanie, przenieśliśmy nasze rzeczy i zaczęliśmy mieszkać razem. Sześć miesięcy później oficjalnie przedstawiłam go mojej rodzinie, ponieważ mi się oświadczył.
Postanowiliśmy nie spieszyć się ze ślubem. Musieliśmy zaoszczędzić pieniądze, zorganizować wszystko bez pośpiechu i chcieliśmy zamieszkać razem, aby się do siebie przyzwyczaić. Moi rodzice zaakceptowali naszą decyzję i powiedzieli, że pomogą nam w miarę możliwości.
Moi rodzice i rodzice mojego narzeczonego często nas odwiedzali, ale najczęściej była z nami Ola. Myślałam, że po prostu się nudzi, to było dla niej nietypowe, bo całe życie mieszkała razem, a potem wyjechałam. Nie przeszkadzały mi jej wizyty. Ale później zaczęło mnie niepokoić jej zachowanie.
Moja siostra pokazywała się w dość skąpych strojach, zawsze próbując skrzyżować ścieżki z moim przyszłym mężem, znajdując powód, by go dotknąć. On, wręcz przeciwnie, starał się wychodzić z domu, gdy przychodziła Ola. Starałam się nie denerwować, ponieważ moje własne myśli wydawały się urojone.
Przekonywałam samą siebie, że jestem po prostu zaborcza, że to normalna reakcja, bo nigdy wcześniej nie byłam w tak poważnym związku. Ale bycie zazdrosnym o siostrę wydawało mi się haniebne, ponieważ jest ona moją krwią, nie może mnie zdradzić.
Moja wewnętrzna walka trwała jeszcze przez kilka miesięcy, aż mój narzeczony zdecydował się szczerze ze mną porozmawiać. To, co mi powiedział, zszokowało mnie, ale wzmocniło wszystkie wątpliwości, które były w mojej duszy.
Okazało się, że moja siostra spotykała się z nim nie tylko w naszym mieszkaniu, gdy przyjeżdżała w odwiedziny. Czekała na niego w pracy, udając, że to przypadkowe spotkanie, i „przypadkowo” wpadała na niego w sklepach. Odwiedzała mnie nawet „przypadkiem”, gdy nie było mnie w domu i zachowywała się śmiało i jednoznacznie. Kilka razy „przypadkowo” wysłała mu swoje wyraźne zdjęcia, jakby zadzwoniła pod zły numer.
Pan młody długo milczał, bo nie chciał psuć naszego związku. Próbował jej wytłumaczyć, że zachowuje się niewłaściwie i że nic z tego nie wyjdzie, ale ona tylko się śmiała i kontynuowała swoje nagłe i przypadkowe działania. Milczałabym, ale moja siostra przekroczyła wszelkie granice.
Dzień wcześniej, kiedy byłam w domu rodziców, Ola odwiedziła mnie po raz kolejny „przez przypadek”. Mój narzeczony powiedział jej, gdzie mnie szukać, ale „żeby mnie nie przegapić”, siostra powiedziała, że poczeka u nas. Właśnie przyszedł z garażu, więc zostawił Olę w kuchni, żeby zrobiła herbatę i poszedł się wykąpać.
Nie mieliśmy zamka w łazience i nikt nie mógł go założyć, bo tak naprawdę go nie potrzebowaliśmy. Więc pan młody poszedł tam i zaczął się myć, kiedy usłyszał, jak zasłona w łazience się otwiera. Na początku nic nie zrozumiał, a potem zobaczył Olę i był bardzo zaskoczony, że tak powiem.
Pan młody opowiedział mi, jak ledwo wyciągnął ją z łazienki, ubrał się i poszedł się z nią kłócić, bo kompletnie go wkurzyła. Ola powiedziała, że się mylił, że powinien ożenić się z nią, a nie ze mną, ponieważ była dla niego bardziej odpowiednia i go kochała.
Narzeczony po raz kolejny wyjaśnił jej, że nic się nie stanie, Ola wściekła się, powiedziała, że trzeba będzie zobaczyć, czy tak się stanie, czy nie, i wybiegła z mieszkania, a on zdecydował, że nadszedł czas, aby mi powiedzieć, ponieważ jego siostra wyraźnie przekroczyła granicę.
Natychmiast zadzwoniłam do Oli, zapytałam ją wprost, co to wszystko miało znaczyć, a w odpowiedzi usłyszałam spokojne „no i co z tego, nie jesteście jeszcze małżeństwem, może zmieni zdanie”.
Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie zaprzeczać, jakoś się usprawiedliwiać, ale nie. Przyznała się do wszystkiego i nie widziała w tym nic złego. Powiedziałam jej, że to zdrada z jej strony, której nie będę tolerować, więc od teraz nie mam siostry.
Moi rodzice podjęli wszelkie możliwe i niewyobrażalne wysiłki, aby nas pogodzić, ale żadne z nas nie chciało. Ola nadal pisała do mojego narzeczonego z różnych numerów, ponieważ natychmiast ją zablokował. Widziałam te wiadomości, bolały mnie. Nie spodziewałam się tego po niej, w końcu to moja krew.
Nie było jej na moim ślubie. Minęło dziesięć lat, a my nadal się nie komunikujemy, ponieważ nie uznała za stosowne przeprosić, a ja nie mogę jej już ufać. Każdego roku moja matka coraz bardziej naciska, abyśmy się pogodziły, ponieważ jesteśmy rodziną i nic strasznego się nie stało.
Ale ja uważam, że członkowie rodziny tak nie robią; jeśli zdradzili mnie raz, zdradzą mnie dwa razy. I nic strasznego się nie stało tylko dlatego, że mój mąż na to nie pozwolił, nie wykorzystał sytuacji. Nie ma w tym żadnej zasługi.