Moja córka niedawno skończyła cztery lata. Jej tata oczywiście nawet o tym nie wspomniał.
Zamiast tego moja była teściowa zadzwoniła z gratulacjami i zapytała, czy mogłaby poznać Martynę.
Opowiedziałam jej o naszej codziennej rutynie, żeby wiedziała, kiedy ja i dzieci mamy czas dla gości. Babcia spotkała się z nami na placu zabaw.
Wręczyła wnuczce paczkę z czekoladkami, pluszakiem i pieniędzmi w kopercie. W końcu po spacerze wróciliśmy do domu, a tam….
Moja matka zaatakowała mnie oskarżeniami, mówiąc, dlaczego komunikuję się z moją byłą teściową. Powiedziała, że całkowicie straciłam rozum.
Przecież w zeszłym roku teściowa zostawiła mnie i córkę bez dachu nad głową. Okazuje się, że w ten sam sposób musiałam się jej odwdzięczyć.
Córkę muszę wychowywać sama, bo mąż zostawił je zaraz po urodzeniu dziecka.
Stwierdził, że nie jest gotowy na odpowiedzialność za rodzinę, więc spakował swoje rzeczy i wyjechał. Na początku nawet się nie odezwał, ale później złożył pozew o rozwód.
Żałuję tylko, że nie zostawiłam go wcześniej. Nie miałam jednak dokąd pójść, bo mieszkaliśmy w mieszkaniu jego matki… Ale później, gdy minęło trochę czasu, znalazłam wyjście.
Na początku spędziłam kilka dni u siostry, a potem przeniosłam swoje rzeczy do matki.
Razem ledwo wiążą koniec z końcem. Alimenty płacone przez ojca niewiele im pomagają.
Kwota jest tak niska, że ledwo wystarcza na jedzenie dla córki, a ta musi się ubrać i kupić zabawki. Nawiasem mówiąc, teściowa też się tu postarała, bo zadbała o to, by oficjalna pensja syna była minimalna.
Sama babcia nie interesowała się wnuczką, ale w dniu jej urodzin postanowiła odwiedzić ją po raz pierwszy.
Jak myślisz, kto ma rację w tej sytuacji? Czy powinnam zignorować teściową?
Janusz Korczak. Światło, które pozostaje, nawet gdy ostatni wagon pociągu znika w oddali
