screen Youtube
Pomyśl o tym jako o wkładzie w przyszłość – w ten sposób Ola, moja teściowa, przekonała mnie i mojego męża, abyśmy spłacili za nią kredyt hipoteczny.
Zrobiliśmy to i wszystko było w porządku do pewnego nieprzyjemnego momentu. Całkiem przypadkowo teściowej wymsknęło się, że mieszkanie, za które uczciwie płaciliśmy przez dziesięć lat, nie trafi do nas.
Teściowa postanowiła zapisać mieszkanie w spadku swojej wnuczce, córce najstarszego syna. I nikt jej w tym nie przeszkodzi, bo hipoteka jednopokojowego mieszkania jest na nazwisko emeryta.
Minęło dwadzieścia lat, odkąd przeprowadziliśmy się z mężem do dużego miasta. Sprzedaliśmy wszystko, co mogliśmy sprzedać i zainwestowaliśmy w mieszkanie w budowanym domu.
Wydaliśmy ostatni grosz na remont, wprowadziliśmy się i odetchnęliśmy z ulgą. Nasi rodzice pozostali w swojej historycznej ojczyźnie. Moja mama nawet nie myślała o przeprowadzce.
Powiedziała, że ma ogród, dwa koty, a wszyscy jej przyjaciele są tutaj. Co miałaby robić w naszej stolicy?
Z kolei moja teściowa powtarzała, jak bardzo chce rozpocząć nowe życie w wielkim mieście:
„Wyjechaliście i zostawiliście mnie, żebym gniła w błocie. Teraz wracacie raz na pięć lat i zupełnie o mnie zapomnieliście. Jestem jeszcze młoda, mogłam spróbować szczęścia w stolicy. Kto wie, może nawet wyjdę za mąż”.
Ola nie wzięła pod uwagę faktu, że jej najstarszy syn i trójka dzieci mieszkali z nią w tej samej wiosce. Przynajmniej do pewnego momentu.
Jej relacje z obydwoma synami są całkiem dobre. W tym sensie, że obaj skaczą przed nią na tylnych łapach.
Mama to, mama tamto, tylko się od nich słyszy. Mogą wstać o każdej porze dnia i pójść pomóc mamie – to jest dla nich w porządku.
Szczerze mówiąc, nadmierny wpływ teściowej na mojego męża był jednym z czynników naszej przeprowadzki. Oczywiście nie mówiłam tego głośno, ale w głębi serca wiedziałam, że nadopiekuńcza teściowa nie pozwoli nam żyć w spokoju.
Jej niekończące się prośby, telefony w środku nocy z opowieściami o presji, niepokoju, cholernie mnie nudziły.
W ogóle po przeprowadzce żyłam chórem i tylko nadstawiałam ucha, gdy mąż po raz kolejny robił mamie wymówki, że zapomniał zadzwonić po pracy.
Kilka lat temu, po raz pierwszy, mój mąż ostrożnie mówił o tym, jak samotne i trudne było życie mojej matki.
Nie rozumiem, o jakiej samotności mówi? Michał i jego rodzina mieszkają naprzeciwko niej. O ile pamiętam, regularnie odwiedzają staruszkę i nigdy nie zostawiają jej bez opieki.
Mężczyzna powiedział, że mama się dusi i nudzi. Zastanawiałam się, czy będzie chodzić do klubów i barów tu, w stolicy, skoro jej emerytura nie wystarcza na takie rozrywki.
A gdzie będzie mieszkać twoja „ulubiona” mama? W naszym dwupokojowym mieszkaniu jest ciasno, dosłownie chodzimy sobie po głowach.
Kiedy zadałam mężowi rozsądne pytanie o miejsce zamieszkania teściowej, odpowiedział, że prosi nas o wzięcie dla niej kredytu hipotecznego. Jakby to była inwestycja w przyszłość. Teraz kupujemy dom, w którym będą mieszkać nasze dzieci.
Dopóki ta świetlana przyszłość nie nadejdzie, Ola będzie korzystać z mieszkania.
Przez telefon teściowa powiedziała, że będzie dbać o mieszkanie i porządek. W końcu ktoś musi to robić.
Brzmiało to całkiem rozsądnie. Poszliśmy do banku i zainwestowaliśmy w małą kawalerkę na obrzeżach miasta. Według dokumentów właścicielem chóru była moja teściowa, ale my z mężem nosiliśmy w dziobie pieniądze banku.
Na szczęście mieliśmy trochę oszczędności i dość szybko udało nam się spłacić kredyt hipoteczny. Musiałam jednak odmawiać sobie wielu rzeczy i pracować prawie siedem dni w tygodniu.
Ola promieniała ze szczęścia. W końcu stała się właścicielką malutkiego mieszkania w stolicy. I wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy z mężem niechcący nie podsłuchali jej rozmowy z najstarszym synem.
Teściowa powiedziała mu wprost i wyraźnie, że testament będzie na korzyść jego najstarszej córki. Powiedziała, że może później dołożyć trochę pieniędzy i kupić większy dom.
Mąż przyparł matkę do muru. Nie zarumieniła się ani nie rozpłakała, tylko od razu powiedziała, że zmieniła zdanie i zmieniła decyzję.
Tak jakby nasze dzieci miały już wszystko. Ktoś musi pomóc rodzinie naszego najstarszego syna. A jeśli my tego nie zrobimy, to mama się wszystkim zajmie.
To jest ten rodzaj rozdzierania uszu, który trwa. Mój mąż oczywiście jest w szoku, ale jak zawsze stopniowo zaczyna brać stronę matki.
Ale ja nie zamierzam tego odpuścić. Nie oddam mieszkania, po które schylałam się siedem dni w tygodniu, rodzinie divy. Pójdę do prawników i złożę pozew.
Przez długi czas mieszkaliśmy z teściami i na początku naprawdę wierzyłam, że to tylko przejściowy…
Często pukała do moich drzwi. Zawsze nieśmiało, jakby przepraszała za sam fakt swojego istnienia. Najpierw…
Pracujemy razem. To brzmi dumnie, kiedy ktoś pyta, czym się zajmujemy. Wspólna firma, wspólne godziny,…
Zawsze byłam tą „rozsądną” córką. Tą, na którą można liczyć. Kiedy mama chorowała, to ja…
Przez całe życie byłam kobietą, która „daje radę”. Tak o mnie mówiono w rodzinie, w…
Przez całe życie powtarzałam sobie, że wszystko da się poukładać, jeśli tylko jest dobra wola.…