Byłam szczęśliwą kobietą, ale wszyscy zostawili mnie w rozpaczliwej sytuacji

Byłam szczęśliwą kobietą spodziewającą się dziecka. Otaczali mnie przyjaciele, dobry mąż, rodzice i brat.

Wydawało mi się, że jestem za kamiennym murem i nic nie będzie w stanie przebić się przez taką obronę.

Sławomir urodził się zdrowy i silny, już tydzień później wypisano nas ze szpitala. Wszystko było po prostu super i cieszyłam się macierzyństwem.

Ale po czterech miesiącach moje życie zamieniło się w piekło.

Sławomir zakaszlał dziwnie i zabrałem go do szpitala. Lekarze zaczęli się awanturować, robić testy, ciągle coś sprawdzać.

Bałem się nawet zapytać, co się z nim dzieje, ale zadawałem to pytanie za każdym razem, gdy na moim oddziale pojawiał się jakikolwiek pracownik medyczny.

Ale lekarze unikali odpowiedzi. Po trzech dniach sytuacja się pogorszyła i Sławomir został podłączony do aparatów.

Mój synek nie mógł nawet samodzielnie oddychać. Lekarz powiedział, że nie może dać żadnych gwarancji, potrzeba znacznej kwoty na leczenie i leki.

Nie wiedziałem, co robić dalej …

Strasznie bałem się wtedy o syna, ale nie mogłem myśleć, że najgorsze dopiero nadejdzie. Miałem tak silną rodzinę i mogliśmy z łatwością podnieść całą kwotę, grając razem.

Brat pierwszy się poddał i powiedział, że ma pieniądze na inne cele, nie może siedzieć ze Sławomirem w szpitalu, w ogóle jest bardzo zajęty.

A po półtora tygodnia kupił sobie zupełnie nowego jeepa, nawet bez kredytu i rat. Potem pokłóciłem się z nim i już się nie komunikowałem, zamienił życie swojego siostrzeńca na samochód, a kwota była dziesięciokrotnie mniejsza niż koszt tego samochodu.

Ale mój brat jakoś ostro zareagował i powiedział, że powinienem dorosnąć i sam rozwiązać swoje problemy.

Cytuję: „Musiałam się uczyć, a nie rodzić. Wtedy normalnie bym pracowała i zarabiała ”.

Bardzo płakałam po jego słowach, jak ktoś mógł powiedzieć coś takiego, wiedząc,że moje dziecko jest w takim stanie?!

Mój brat i ja nadal nie komunikujemy się, chociaż od tego incydentu minęło siedem lat.

Kiedy przyszedłem do mamy i jej powiedziałem, nawet mnie nie pocieszyła, ale nagle zapytała: „Nie przyszłaś do nas po pieniądze, prawda? Nie mamy pieniędzy! „

Sprzeciwiłem się jej, ponieważ mój ojciec ma własną kancelarię prawną, a mama zyskowny sklep w Internecie.

Ale uniosła brwi w takim zdumieniu, że generalnie przestałem rozpoznawać w niej ukochaną osobę. Powiedziała, że ​​mój brat ma rację i generalnie trzeba się uczyć.

Nawet jej nie słuchałem, dwie godziny później zadzwoniłem do ojca, a on był po stronie mamy. Mój mąż był w samolocie i przez prawie miesiąc nie było żadnego połączenia.

Nie wiedział nawet, jak bardzo potrzebowałem jego wsparcia i funduszy. Siedziałem na ławce w parku i płakałem, nie miałem innego wyboru, jak tylko użalać się nad sobą.

Branie kredytu w banku było przerażające, oddałem całe swoje złoto oprócz obrączki i otrzymałem w ręce prawie pięćdziesiąt tysięcy.

Kupiłem lekarstwa na pierwszy miesiąc i zabrałem do szpitala. Sławomir rozpoczął kurację, ale nie miałem już pieniędzy, a następny miesiąc zajmie 1,5 raza więcej.

Zacząłem znowu pisać teksty na zamówienie, ale miesięcznie nie mogłem zarobić więcej niż 1000 zł.

Prawie nie jadłem i zaoszczędziłem wszystkie pieniądze. Kiedy mój mąż się skontaktował, płakałam i nie mogłam mu wszystkiego wyjaśnić.

Lekarz, widząc to, wziął telefon i wszystko wyjaśnił mojemu mężowi, po czym wręczył mi telefon. Był po prostu zszokowany, że zrobili mi to bliscy ludzie.

Nie mógł wypłacić pieniędzy z konta, ale zawarł umowę ze znajomymi i tego samego wieczoru wrzucili na moją kartę pieniądze na pełny cykl leczenia, także do dodatkowych kosztów.

Jeden z jego przyjaciół przyszedł następnego dnia do szpitala i uspokoił mnie, znalazł lekarza i omówił, co jeszcze kupić, i tak dalej.

Nie wiedziałem, jak im podziękować, bo prawie mnie nie znali, ale jego przyjaciele spojrzeli na mnie ze zdumieniem.

Jak ktoś powtórzył: „Zuzanno, jesteś żoną Wojciecha, a to jego syn! I wiedz, że będziemy tu dla ciebie, kiedy tylko będziesz nas potrzebować! Zadzwoń, gdy będziesz czegoś potrzebować, wszystko załatwimy ”.

W trudnych chwilach pomogli mi obcy, wyleczyli syna, nie oczekując w zamian żadnej wdzięczności. A bliscy krewni zostawili mnie w rozpaczliwej sytuacji. Po prostu wszyscy mnie opuścili w tak kluczowym momencie.

Syn wyzdrowiał, teraz ma już siedem lat i jest najszczęśliwszym i najzdrowszym chłopcem na świecie. Mój mąż i ja wciąż jesteśmy razem, a przyjaciele nie wzięli pieniędzy, mówiąc, że nie pożyczyli.

Kobieta wychowywała kociaka, ale gdy gospodyni odeszła, reakcja kota zaskoczyła sąsiadów do łez

Problem z odziedziczonym mieszkaniem. Chcę, żeby moja córka tam mieszkała. Mąż chce go sprzedać i podzielić pieniądze na wszystkie dzieci

Dzieci chcą umieścić mamę w domu opieki, ale ona jeszcze nie cieszyła się w pełni swoim życiem