Bogaty mężczyzna wszedł do sklepu, aby kupić koszulę i zobaczył Martę stojącą przy wejściu. Biedna dziewczyna, której nieszczęście uczyniło ją szczęśliwą

Marta została zatrudniona, ponieważ jedna ze sprzedawczyń nagle zrezygnowała. Pomimo tego, że dyrektor, wspaniała dama, cała ubrana w biżuterię i kosmetyki, prychnęła i spojrzała na nią z góry.

Druga sprzedawczyni, młoda kopia dyrektorki, z niezwykle długimi rzęsami, również prychała. Ale ciszej. I patrzyła z pogardą. I z pewnym politowaniem.

To nie był sklep, to był butik. A sprzedawcy nie byli nawet sprzedawcami, ale osobistymi konsultantami. I sprzedawali drogie koszule i garnitury. Super i ekstra klasa.

W rzeczywistości był to malutki sklepik na drugim piętrze centrum biznesowego. Rzeczy były całkiem zwyczajne, ale z jakiegoś powodu drogie. Klienci rzadko przychodzili do tego sklepu.

Anna z rzęsami powiedziała Marcie, że nie wygląda wystarczająco reprezentacyjnie. Poradziła Marcie, aby zrobiła sobie rzęsy i pomalowała brwi.

screen Youtube

W międzyczasie miała stać przy drzwiach i witać klientów. Jeśli o coś zapytają, powinna zadzwonić do Anny.

Sklep znajdował się w małym miasteczku, z pubem obok na tym samym piętrze. To była niewygodna okolica. Marta stanęła przy drzwiach. Była posłuszna. W domu miała pijanego ojca i złą macochę. I dwie dorosłe siostry, które nie są spokrewnione. Wszystko w dwóch pokojach.

Marta stała jak szafa, tak powiedział jej dyrektor. Była gruba, miała krótkie, grube nogi i rzadkie blond rzęsy. Włosy miała siwe, fryzurę niemodną.

Ale Marta nosiła wszystko, co ciężkie, mopowała podłogi, parowała garnitury i koszule. Była pracowita. Była miła. Trzymano ją przy drzwiach, jak kamiennego lwa albo szafę.

Anna zawsze pokazywała palcem na klientów. Musiała poślubić bogatego mężczyznę. Uśmiechała się z całych sił, ćwierkała i patrzyła beznamiętnie przez rzęsy. I napomknęła o swojej woli…

I powiedziała Marcie, że odstrasza klientów swoim wyglądem. Nigdy nie wyjdzie za mąż! Marta milczała i stała przy drzwiach jak wartownik. Albo jak kamienny lew.

Od drzwi mocno wiało. Marta przeziębiła się. Stała tam z czerwonym nosem, ledwo powstrzymując kaszel.

Wszedł mężczyzna w średnim wieku i powiedział, że pilnie potrzebuje dobrej koszuli. Był w podróży służbowej. Musiał szybko załatwić sprawę, miał spotkanie i poplamił koszulę w kawiarni. Kiedy zobaczył Martę, mężczyzna zapytał, dlaczego stoi w przeciągu, w ten sposób można się przeziębić.

Marta wymamrotała, że to jej praca. To nie jest trudne i to dobra praca. I nie stoi w drzwiach cały czas, myje też podłogi i paruje garnitury, żeby było im cieplej. Więc wszystko jest w porządku! Mężczyzna kupił od Anny najdroższą koszulę. Wyszedł, oglądając się na Martę.

Potem wrócił i poprosił o krawat. I znowu zaczął rozmawiać z Martą. Dał jej chusteczki i witaminy. A potem znowu wyszedł. Anna bardzo zbeształa Martę; powiedziała, że odstraszyła obiecującego mężczyznę! A on tak patrzył na Annę!

A jego zegarek kosztuje dużo pieniędzy! I garnitur jest drogi. A ty mruczysz bzdury. No, spójrz na siebie, jak możesz tak wyglądać!

Marta posłusznie wyjrzała przez szybę w drzwiach. I znowu był ten klient. Z kwiatami. Kupił je na parterze. Zaprosił Martę do kawiarni. Zjeść obiad i ogrzać się. Tak mu było żal biednej Marty ze spuchniętym policzkiem.

Okazał się zastępcą dyrektora dużej miejskiej fabryki. Bardzo dobrym człowiekiem. Bo to dobrzy ludzie zwracają uwagę na tych, którzy mają kłopoty. I chcą jakoś pomóc!

Dyrektor i Ania strasznie zbesztali Martę. Co za przebiegła, podstępna dziewczyna! Pracowała miesiąc i poderwała takiego faceta! I wyszła z butiku. „Kto teraz będzie mył podłogi i nosił ciężkie rzeczy? A kto będzie parował pogniecione koszule i garnitury?

W domu Masza też była besztana. Ale tam zawsze była besztana. „Kto będzie mył podłogi, nosił ciężkie rzeczy i dawał jej pieniądze?

Niech się zastanowią. Ani katar, ani otyłość nie przeszkodzą w poślubieniu dobrego mężczyzny. Albo złej sytuacji. Wręcz przeciwnie. Dobrzy ludzie zauważają tych, którym się nie powodzi. Czasami nieszczęście przyczynia się do szczęścia.

Tak więc Marta wyszła za dobrego człowieka. A przy bramie ich domu stoi kamienny lew. Chroni on szczęście. Lew jest z kamienia, nie jest zimny. A Marta rozkwitła po urodzeniu dziecka. A dom jest ciepły i przytulny. Tak jak powinno być…

Mój syn wstydzi się mnie, ponieważ uważa, że jestem stara i nie chce, żebym przyszła na jego maturę. Powinnam była wychować go inaczej

Przez cały okres urlopu macierzyńskiego mój mąż liczył swoje wydatki, abym w razie rozwodu wiedziała, ile na mnie wydał

Wróciłem od kochanki do żony. I nie żałuję tego. Powinienem był wcześniej pomyśleć, że sprawy z Julią się nie ułożą