Co roku organizowałam przyjęcie urodzinowe dla mojej wnuczki. Niedawno skończyła 10 lat i za każdym razem starałam się, aby przyjęcie było idealne.
Dekorowałam salę, przygotowywałam smakołyki, tort zawsze był domowy, a nie kupny. Wybierałam też najlepsze prezenty, na niczym nie oszczędzałam.
W zeszłym roku dałam jej rower, a wcześniej rolki z ochraniaczami. Moja wnuczka zawsze była szczęśliwa i dziękowała mi, a ja byłam szczęśliwy, ponieważ jest moją jedyną.
Ale z biegiem lat coraz trudniej było mi poradzić sobie z organizacją wakacji.
Mieszkam razem z córką i zięciem, a oni są tak przyzwyczajeni do wszystkich trosk, które biorę na siebie, że nawet nie pomyśleli o pomocy. To ich dziecko, ale nigdy nie zaproponowali pomocy.
W tym roku postanowiłam położyć kres tej tradycji. Poszłam do córki i powiedziałam, że ciężko jej samej przygotować święta. Może tym razem mogłabyś mi pomóc? Moja córka była wyraźnie zaskoczona:
„Mamo, o czym ty mówisz? Robiłaś to co roku i tym razem też dasz radę”.
Ale to dla mnie trudne. Zaproponowałam, żebyśmy przynajmniej poszły razem na zakupy.
Torby są ciężkie, sama nie dam rady ich nieść. Wtedy moja córka powiedziała, że skoro to dla mnie takie trudne, to czy nie lepiej byłoby świętować w kawiarni?
Powiedziałam jej, że nie mam na to pieniędzy. Moja emerytura jest niewielka. A córka zarzuciła mi, że szkoda mi wydać kilka tysięcy na jedyną wnuczkę.
Byłam zszokowana tymi słowami. Czy moja córka nie zdaje sobie sprawy, że nie jestem już taki młody i silny? Po tej rozmowie postanowiłam, że tym razem już nic nie zrobię. Pogratuluję tylko wnuczce i dam jej pieniądze.
Rano, w dniu urodzin wnuczki, wręczyłam jej prezent – 1000 zł. Była szczęśliwa i podziękowała mi. Ale córka i zięć nie omieszkali zapytać: „Mamo, a gdzie będziemy świętować?”.
Gdzie? Sami musieli zaprosić gości. Uprzedzałam, że w tym roku nic nie ugotuję. Moja córka zaczęła mieć im za złe, że zapraszają tylu gości.
Nie wiedzą, gdzie ich teraz zabrać i co im podać, bo nie zdążą przygotować nawet przekąsek, a lodówka świeci pustkami.
Powtórzyłam im to, co mówiłam wcześniej, że to ich goście, powinni byli o tym pomyśleć.
Moja córka straciła panowanie nad sobą. Spakowała swoje rzeczy i powiedziała, że nie będą już ze mną mieszkać, bo jestem taką egoistką.
Wnuczka nie obraziła się, pocałowała mnie i powiedziała, że mnie kocha i że mama wkrótce wyjedzie.
Ale córka nadal nie dzwoni i nie przyjeżdża. Nie żałuję swojej decyzji, ale boli mnie, że nie pozwala mi komunikować się z wnuczką. Mam nadzieję, że z czasem zrozumie swój błąd i wszystko się zmieni.
Znaki zodiaku, które dobrze dogadują się z dziećmi. Najlepiej sprawdzają się w roli niani