Moja teściowa mieszka trzysta kilometrów od naszego miasta. A mój syn ma dopiero dwa lata. Uważamy z mężem, że w tym wieku podróżowanie na tak duże odległości nie będzie korzystne.
Dziecko może się bardzo rozchorować. A wtedy my, a raczej przede wszystkim ja, wyraźnie nie będziemy mieli siły na wakacje.
Przecież płacz i zmęczenie nie znikną na pstryknięcie palcami. Próbowaliśmy tego – wiemy.
Po prostu raz latem pojechaliśmy do teściowej na wieś, powiedzmy, że całą rodziną. I ta wizyta przyniosła tylko łzy dzieci i nasze zmęczenie.
Więc tym razem zostawiliśmy Krzysztofa z moją mamą i pojechaliśmy sami. Początkowo zamierzałam sama zostać z dzieckiem, sugerując mężowi, by pojechał bez nas.

Ale mąż przekonał mnie, żebym pojechała z nim – to były nie tylko urodziny jego mamy, ale jej rocznica. Kończyła 60 lat, a takiego wydarzenia, jego zdaniem, nie można przegapić, inaczej teściowa na pewno by się zdenerwowała.
No cóż, i tak się denerwowała, bo widzisz, marzyła, że przyjedziemy całą rodziną i będzie mogła porozmawiać z Filipem – nieważne, ile kłopotów by to sprawiło. Dosłownie od progu zaczęła narzekać.
Pytała, dlaczego nie przywieźliśmy jej wnuka, bo za nim tęskniła. Czekała, żeby znów się z nim pobawić, a i tak nie widują się zbyt często! Ola i Filip przywieźli Milanę, mimo że było to bardzo daleko. Nie tak jak my!
Ola jest siostrą mojego męża. Ona też ma dziecko, córkę, która ma teraz półtora roku. Tak więc Ola i jej mąż przywieźli dziecko ku radości teściowej.
Jednak patrząc na siostrzenicę mojego męża, zdaliśmy sobie sprawę, że zrobiliśmy wszystko dobrze, ponieważ dziewczynka, która była wyraźnie zmęczona długą podróżą, jęczała.
Teściowa zdawała się tego nie zauważać. Była tak chętna do zabawy z wnuczką i najwyraźniej nie dbała o jej dobre samopoczucie.
A jedno wyczerpane dziecko to było za mało dla tej wrażliwej osoby. Chciała jej też dać naszego Krzysztofa!
Ale po co – nie wiadomo. Po wstrząsach na drodze dziecko najwyraźniej nie jest w nastroju do gier, co widać było po jego zachowaniu.
Na wszystkie próby mojej teściowej, by się z nią pobawić czy wziąć ją na ręce, Milenka mówiła „nie” i zaczynała głośno płakać, co wcale mnie nie dziwi, jak dla mnie.
Nie wiem, co Ola i Filip sobie myśleli, zabierając dziecko na rocznicę do domu teściowej. Albo bali się jej reakcji, albo nie mieli z kim zostawić Milana. To jednak ich sprawa.
My uznaliśmy, że zdrowie naszego syna jest ważniejsze, więc nie zabraliśmy go na wieś – zwłaszcza, że teściowa widziała go stosunkowo niedawno, gdy odwiedziła nas dwa tygodnie temu.
A my, wiedząc o jej wrażliwości, uprzedziliśmy ją, że przyjedziemy sami. Jaki był więc sens tych koncertów? Ale okazało się, że miała nadzieję, że zmienimy zdanie.
Teściowa powiedziała, że myślała, że robimy sobie kiepski żart, mówiąc, że będziemy bez Krzysztofa. Ale naprawdę zostawiliśmy go w domu. Oczywiście, tak jest dla nas wygodniej.
Żart?! Moim zdaniem nikt przy zdrowych zmysłach nie żartuje z takich rzeczy. Oskarżyła nas też o egoizm.
Oczywiście nie powiedziałam jej tego, żeby nie psuć jej całkowicie wakacji. Wręcz przeciwnie, z jakiegoś powodu zaczęłam się usprawiedliwiać, tłumacząc szczegółowo, że nasza decyzja była spowodowana troską o syna.
A teściowa powiedziała, że nie dbaliśmy o Krzysztofa, tylko o siebie. I uważała, że nasza wymówka o złej drodze to tylko pretekst, bo przecież odwiedzał nas latem i wszystko było w porządku.
Jak już mówiłam, nasz syn niezbyt dobrze zniósł letni wyjazd do teściowej. Przez całą drogę bolał go brzuch lub kręciło mu się w głowie, mimo że mój mąż prowadził samochód bardzo ostrożnie.
A po przyjeździe na miejsce tylko się zachowywał. Moja teściowa zdawała się zupełnie o tym zapomnieć, ale przypomniałam jej o tym. W odpowiedzi tylko potrząsnęła głową i zacisnęła usta w oburzeniu.
Potem, przez całe wakacje, powtarzała, słusznie i niesłusznie, że mój mąż i ja pozbawiliśmy ją radości obcowania z wnukiem.
Na przykład, kiedy daliśmy jej elektryczną miotłę, o której matka mojego męża marzyła od tak dawna, westchnęła smutno i powiedziała, że jest wdzięczna za prezent. Elektryczna miotła to oczywiście dobra i przydatna rzecz. Ale nie zastąpi Krzysztofa.
Później, kiedy zdecydowałam się pomóc teściowej nakryć do stołu, ponownie podziękowała mi za to w dyskretny sposób i zarzuciła mi, że nie mam wnuka. Podobnych uwag słuchaliśmy z mężem przez cały wieczór.
W pewnym momencie mój mąż próbował rozładować sytuację, mówiąc z uśmiechem, że jego matka nie była całkowicie bez wnuków na wakacjach – Milana została jej przywieziona.
Jednak teściowa nadal była obraźliwa i powiedziała niezadowolonym tonem, że chciała zebrać całą rodzinę razem, a my ją zawiedliśmy.
Czy daliśmy jej jakieś zabawki lub figurki z serii „zbierz całą kolekcję”? W przeciwnym razie, dlaczego teściowa zachowywała się w ten sposób i nie chciała słuchać naszych rozsądnych argumentów?
Skoro nie zobaczyła wnuka tym razem, to zobaczy go następnym. Co za różnica? Właśnie mieliśmy ją zaprosić na następny weekend.
Ale najwyraźniej zaproszenie będzie musiało zostać odłożone na lepsze czasy – aż jej „jesienne zaostrzenie” się skończy.
Nawiasem mówiąc, opuściliśmy teściową wcześnie rano, jeszcze zanim się obudziła, aby nie natknąć się na jej niezadowoloną minę i nie otrzymać kolejnej rundy wyrzutów.
Powinniśmy byli wrócić przed rozpoczęciem uczty, po pierwszym ataku na nas. Ale w tym czasie mój mąż pił już drinka z Filipem, więc nie było mowy o wyjściu.
Musieliśmy więc znosić niezadowolenie przez cały wieczór. Tymczasem ona miała nowy powód do niezadowolenia – nasz zbyt wczesny wyjazd. I nie rozumie, że to jej wina.
Mąż obiecał, że w najbliższym czasie porozmawia z matką o niedopuszczalności jej bezpodstawnych obelg.