Poprosiłam o pomoc przy domku letniskowym po zimie, ale ani mój syn, ani córka nawet nie kiwnęli głową. Ale teraz próbują wysłać mi wnuki

Od kwietnia proszę jedno z moich dorosłych dzieci o pomoc w domku letniskowym. Po zimie musiałam usunąć okiennice, ogrzać, piec i poczynić inne przygotowania do sezonu.

Prosiłam od miesiąca, mówiąc, że zbliżają się święta, więc przyjdź i pomóż. Nie musi wszystkiego robić jedna osoba, możemy jakoś podzielić obowiązki, ale żadna nie przyszła.

W maju odwiedził mnie wnuk sąsiadki i za tysiąc złotych zrobił wszystko. Rozebrał okiennice, porąbał drewno na opał, ułożył w stos, rozpalił w piecu, pomógł mi wynieść ubrania do suszenia, bo ja bym sobie plecy połamała, dźwigając tyle.

A moje własne dzieci nawet nie zadzwoniły, żeby się dowiedzieć, czy sobie radzę, czy nie, czy potrzebuję pomocy, czy nie. Chyba nie chciały po raz kolejny przypominać mi o sobie.

Cóż, ja też im nie przeszkadzałam, bo wszyscy byli bardzo zajęci i nie mieli dnia, by pomóc matce, więc dlaczego miałabym im przeszkadzać? Powoli zajęłam się swoimi sprawami.

Sprzątałam dom, przynosiłam sadzonki, jeździłam do miasta kilka razy, ponieważ nie mogłam zabrać wszystkiego, czego potrzebowałam za jednym razem, a moje dzieci nie mogły mi pomóc, mimo że zarówno moja córka, jak i syn mają samochody.

Zaczęli do mnie dzwonić pod koniec maja. Od razu zainteresowali się tym, jak mi się tam mieszka i jak planuję spędzić lato. Powiedziałam im, że spędzę lato w domku letniskowym, że nauczyłam się radzić sobie sama.

Moje dzieci zaczęły mnie pytać, czy chcę zabrać wnuki do domku letniskowego na lato. Byłoby dobrze, gdyby spędziły lato na łonie natury, a nie w mieście. Powiedziały, że rok szkolny dobiega końca i chcą je do mnie przywieźć. Moja córka przekonała mnie, że przywiozą wszystko sami, w tym mojego wnuka, ubrania i jedzenie.

Znaleźli czas i samochód, i to było jak magia. Mój syn też mówi, że jest gotowy przywieźć wnuka już teraz, bo rok szkolny właściwie się skończył, a dziecko całymi dniami ogląda telewizję i bawi się gadżetami.

Racja, dlaczego nie przyprowadzić teraz moich wnuków? Uporządkowałam daczę, jest gotowa do zamieszkania, nawet poduszki i koce już wyschły. Nie potrzebuję już niczyjej pomocy, mogę iść do domku bez strachu, nie zmuszę cię do pracy, nie ma tam jeszcze nic do zrobienia.

Założę się, że kiedy będę potrzebowała pomocy w ogrodzie, nie zobaczę ani zięcia, ani syna. Nie zobaczę też córki i zięcia, gdy będę musiał zbierać jagody.

Chociaż oczywiście obiecują, że przyjdą, jeśli będą potrzebować pomocy, ale to ostatni raz, kiedy czegoś ode mnie potrzebują. A kiedy urodzą się wnuki, znów będą mieli wymówki.
Łatwiej jest mi zapłacić sąsiadowi z kultywatorem, on wykopie jagody, a ja zbiorę tyle, ile potrzebuję, a resztę niech zjedzą ptaki.

Odmówiłam zabrania dzieci do domku letniskowego na lato. Mam tu zbyt wiele do zrobienia, by zajmować się dziećmi.

Ale one nie przestają dzwonić. Moja córka postanowiła nawet przyjechać do mnie, jakby po to, żeby mnie zobaczyć, bo mój wnuk tak bardzo tęskni za babcią, że nie może tego znieść.

Od pół roku prosi mnie, żebym przywiozła wnuka, ale bez powodzenia, mimo że mieszkamy w tym samym mieście. Prosiłam ich. Kiedy oni przychodzą do mnie, ja przychodzę do nich.

Natalia podziwiała Andrzeja i widziała, jak piękna dziewczyna flirtuje z nim, przytulając się do jego ramienia. Była to ładna para, więc postanowiła wrócić do domu

Lisa miała zaledwie trzydzieści jeden lat, ale nie myślała już o swoim życiu osobistym. Ale dzięki głupiemu żartowi syna znalazła miłość

Moi znajomi natychmiast zniknęli, gdy potrzebowałam pomocy i zostałam sama z dzieckiem