Moi znajomi natychmiast zniknęli, gdy potrzebowałam pomocy i zostałam sama z dzieckiem

Zostałam postawiona twarzą w twarz z problemami, które na mnie spadły. Wszystko stało się nagle, wszystko naraz. Moja mama zachorowała, mąż mnie zostawił, a ja zostałam z roczną córeczką na rękach.

Jeszcze wczoraj moje życie było jasne i przyjemne, a dziś jakby niebo spadło na ziemię. Moja mama trafia do szpitala, nie wiadomo, co się z nią stanie.

Tydzień później mój mąż wraca do domu z pracy i mówi, że składa pozew o rozwód, ponieważ od dawna jest zakochany w innej kobiecie. Pakuje swoje rzeczy i wyjeżdża tego samego wieczoru.

Siedzę z dzieckiem w ramionach, oszołomiona wszystkim, co się stało, i nie wiem, co robić dalej. Wszystko jest nadal niejasne z moją matką. Mój mąż ma jasność, ale to wcale nie ułatwia sprawy.

Kiedyś myślałam, że mam wystarczająco dobrych przyjaciół, do których mogę zwrócić się o pomoc. Jakoś wcześniej nie miałam okazji tego sprawdzić, a jeśli już prosiłam o pomoc, to w
jakiejś błahej sprawie.

screen Youtube

Zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki i poprosiłam ją o przyjazd. Przyszła, wysłuchała mnie, poklepała po ramieniu i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, na pewno sobie poradzę. Potem wyszła i nigdy więcej się nie zobaczyłyśmy. Bez względu na to, jak dzwonię, jest bardzo zajęta. Albo po prostu nie odbierała, gdy próbowałem się do niej dodzwonić.

Sytuacja nadal się rozwijała. Mąż zażądał, żebym złożyła pozew o rozwód, bo bez tego podobno nie mogą nas rozwieść. Nie wiem, nie zagłębiałam się w to.

Były wieści ze szpitala. Jego stan jest poważny. Powiedzieli, że to zbyt niejasne, ale będzie musiała dochodzić do siebie jak dziecko.

Byłam na urlopie macierzyńskim, ale zasiłek rodzinny nie wystarczał. Nie mogłam iść do pracy, bo miałam dziecko na ręku i nie miałam dokąd pójść. Mój mąż obiecał, że zapłaci alimenty w późniejszym terminie, ponieważ, jak wyjaśnił, musiał w tym czasie stworzyć nową rodzinę. Poprosił mnie, żebym nie składała pozwu.

Wtedy właśnie potrzebowałam pomocy. Nie pieniędzy czy słów, ale czynów. Potrzebowałam jednego z moich przyjaciół, który pilnowałby mnie z dzieckiem, podczas gdy ja myłam podłogi. Tak, znalazłam pracę, ale było to niemożliwe z dzieckiem na rękach.

Dzwoniłam, prosiłam o pomoc, tłumaczyłam sytuację, ale wszyscy mi tylko współczuli i nikt nie chciał zostać z dzieckiem wieczorem, kiedy ja biegałam i zarabiałam.

Rozumiem, że nie są wdzięczni, ale uważałam tych ludzi za swoich przyjaciół. Nikt z nas nigdy nie znalazł się w tak trudnej sytuacji, ale zawsze pomagałam w drobnych sprawach. I gdyby ktoś z moich przyjaciół był na moim miejscu, nie stałbym z boku.

Co zaskakujące, przyjaciele mojej mamy pomogli. Zadzwoniła do mnie jej przyjaciółka, która nie mogła się dodzwonić do mojej mamy i zapytała, co się stało. Powiedziałam jej. Zapytała mnie, jak sobie z tym poradzę. Odpowiedziałam, że nie dam rady.

Dwie godziny później była u mnie z pełnymi torbami jedzenia, pieluch i mleka modyfikowanego. Powiedziała, że posiedzi z dzieckiem, podczas gdy ja zajmę się swoimi sprawami.

Ta kobieta zadzwoniła do przyjaciół mojej mamy i namówiła ich wszystkich do pomocy. Na zmianę odwiedzały mnie i pomagały przy dziecku, abym mogła iść do pracy.

Kiedy moja matka została wypisana, wytężyli wszystkie swoje siły i kontakty, aby zbadał ją jakiś fajny lekarz, wypisał wszystkie recepty i przepisał kurs rehabilitacyjny. Sprowadzili mamę do domu.

Przyjaciele mamy pomagali nam przez cały rok. Pomogli mi znaleźć przedszkole dla mojego dziecka, żebym mogła wrócić z urlopu macierzyńskiego. Znaleźli prawnika, który pomógł mi rozwieść się z mężem i wystąpić o alimenty.

Pomogliśmy mojej mamie w rehabilitacji. Zabieraliśmy ją na masaże i spacery. Niemal codziennie odwiedzała nas któraś z przyjaciółek mamy i pomagała w czymś.

Po tym, jak moi znajomi przestali nawet do mnie dzwonić, nie mogłam uwierzyć, że tacy ludzie istnieją. Nie prosiłam o pomoc, a oni przychodzili i mi pomagali.

Zazdroszczę mojej mamie pod tym względem. Ma prawdziwych przyjaciół, którzy są z nią zawsze, a nie tylko wtedy, gdy mogą się razem bawić. Ja takich przyjaciół nie miałam.

Nikt z mojej byłej firmy nadal do mnie nie dzwoni ani nie pisze. I nie muszę: nie chcę się z nimi komunikować. Szkoda tylko, że raczej nie znajdę takich przyjaciół, jakich Bóg dał mojej matce.

„Znalazłam wam najemców do mieszkania, ale zmieniliście zdanie”: moja teściowa zdecydowała po swojemu i uczyniła nas winnymi

Moja teściowa przyjechała nas odwiedzić i zaczęła ustalać własne zasady: „Dorosną i będą robić, co chcą, a teraz po co im to wszystko”

„Nie chcę nigdzie z tobą iść, spójrz na mnie i na siebie”: powiedział mi mój mąż i zmusił mnie do myślenia