Moja teściowa przyjechała nas odwiedzić i zaczęła ustalać własne zasady: „Dorosną i będą robić, co chcą, a teraz po co im to wszystko”

Przez prawie dwadzieścia lat mieszkaliśmy z mężem oddzielnie od jego rodziców. Moja teściowa była temu przeciwna, mówiąc, że nie chce nam przeszkadzać. Ale ja się tylko cieszyłam.

Dopiero niedawno nagle zmieniła zdanie. I to po tylu latach. Bez ostrzeżenia przyjechała z kilkoma walizkami. Już od progu powiedziała, że przyszła nas odwiedzić. Najwyraźniej na kilka tygodni, a potem pojedzie do Adama.

Adam jest jej drugim synem. Mój mąż jest najstarszy, a ja mam dwie siostry. I najwyraźniej teściowa postanowiła zostać z dziećmi. Cóż, w porządku, nie ma nic do roboty. Zgodziliśmy się, nie mogliśmy jej wyrzucić.

Ale już kilka dni później zaczęła ustalać własne zasady. Na początku teściowa czepiała się dzieci, twierdząc, że jeden pokój na dwoje w zupełności im wystarczy. Widzisz, po co im ich tyle, skoro mogą zmieścić się w jednym? Teściowa argumentowała, że oni tak żyją.

Oczywiście córka i syn nie zgodzili się z tą propozycją. Ciężko im było bronić swoich pokoi. A teściowa jeszcze przez jakiś czas miała do nich pretensje i rzucała mi dziwne spojrzenia. Mówiła, że za bardzo ich rozpieściłam.

screen Youtube

Odpowiadałam, że każdy powinien mieć swoją przestrzeń, a teściowa mówiła, że dorosną i będą robić, co chcą, ale teraz, po co im to wszystko.

Próbowała przekonać dzieci jeszcze kilka razy. Za każdym razem rozmowa przeradzała się w kłótnię. Wtedy wzięła sobie za cel wchodzenie do pokoi bez zapowiedzi. I to do dorosłych dzieci!

Pierwszy załamał się jej syn, który poczuł, że wchodzi do jego domu. Na początku próbował jej wszystko wytłumaczyć, prosząc, by więcej tego nie robiła. Ale jego teściowa nie rozumiała.

Nie mogła pojąć, co on tam ukrywa, a ja jej powiedziałam, że jest dorosłym mężczyzną, ma prawie osiemnaście lat. Moja teściowa odpowiedziała, że mój syn nie powinien mieć żadnych tajemnic, zwłaszcza przed nią.

Starałam się z nią nie kłócić, bo nie chciałam żadnych skandali. Wiedziałam jednak, że nie będziemy w stanie spokojnie o tym porozmawiać. Potem zaczęła zaczepiać moją córkę, przeklinając ją, bo słuchała jakiejś „niezrozumiałej muzyki”. Wiedziałam dokładnie, czym interesuje się moja córka i nie miałam nic przeciwko temu. Ale nie moja teściowa.

Potem moja córka nie odzywała się do babci przez kilka dni. Z synem też nie, którego za kilka dni wkurzyła rozmową o ślubie. Po prostu teściowa widziała przez okno syna wracającego ze szkoły z kolegą z klasy.

Nie chciała wierzyć, że po prostu razem się uczyli. Bo dla niej najważniejsze było to, żeby ślub był udany i żeby się pobrali. Tylko to się liczyło.

Wkrótce, zdając sobie sprawę, że nie może dostać się do dzieci, teściowa zaczęła mi dokopywać. Wielokrotnie opowiadałam o tym wszystkim mężowi. On wszystko rozumiał, ale oczywiście nie mógł wyrzucić mojej matki. Kilka razy próbował z nią porozmawiać. Dopiero w jego obecności zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej.

Któregoś z tych wieczorów usłyszałam, jak teściowa narzeka na mnie. Mówiła, że nic nie umiem: ani gotować, ani sprzątać, ani prać i nie rozumie, jak jej syn mnie toleruje.

Mój mąż natychmiast stanął po mojej stronie, broniąc mnie i argumentując przeciwnie. A mojej teściowej oczywiście się to nie spodobało. Zdając sobie z tego sprawę, zaczęła mnie ignorować, a potem wręcz przeciwnie, być dla mnie niemiła.

Teraz moja teściowa zaczęła zostawiać talerze na stole na pokaz, a także brudne ubrania na łóżku. W porządku, nie jest mi trudno posprzątać.

Kiedy zobaczyła, że nie zamierzam walczyć, ruszyła dalej. Moja teściowa zaczęła chodzić po domu w brudnych butach i wygląda na to, że celowo chodziła po najbrudniejszych miejscach na naszym podwórku. Być może moja teściowa nadal by to robiła, ale wtedy mój mąż zainterweniował i przestała.

Ale pewnego dnia, kiedy wróciłam z pracy i zobaczyłam, co zrobiła, nie mogłam się powstrzymać. Wszyscy w naszej rodzinie wiedzieli, jak bardzo kocham kwiaty. Całe nasze podwórko było obsadzone różnymi kwiatami, którym poświęcałam mnóstwo czasu.

To była moja duma i miłość. Mój mąż wspierał mnie w tym, podobnie jak moje dzieci. To była przyjemność dla wszystkich siedzieć wieczorem pośród takiego piękna.

A moja teściowa, najwyraźniej nie wiedząc, co robić, zdołała wyrwać kilka moich kwiatów z korzeniami. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek podniósł na nią głos, ale tego wieczoru krzyczałam jak nigdy dotąd.

Będę szczera, ale potem zamknęłam się w sypialni i płakałam przez pół godziny. Żal mi było moich kwiatów i pracy, którą w nie włożyłam.

Kiedy mój mąż się dowiedział, był wściekły i długo przeklinał. Dzieci również. Następnego dnia teściowa nas opuściła, ale nigdy nie przeprosiła.

Moja teściowa przyjechała nas odwiedzić i zaczęła ustalać własne zasady: „Dorosną i będą robić, co chcą, a teraz po co im to wszystko”

„Nie chcę nigdzie z tobą iść, spójrz na mnie i na siebie”: powiedział mi mój mąż i zmusił mnie do myślenia

„I tak przyjeżdżają raz w roku, szkoda zdawać sobie sprawę, że własne dzieci cię nie potrzebują”: Dostałam mieszkanie po mamie, ale mojemu bratu i siostrze się to nie podobało