Co jest ważniejsze: mieszkanie dla młodej rodziny planującej dziecko, czy przebudowa wiejskiego domu dla teściowej, która prawie nigdy nie przyjeżdża

Mój mąż i ja pobraliśmy się cztery lata temu. Od razu postanowiliśmy kupić własny dom, chociaż jest to dla nas kosztowna przyjemność. Ale lepiej płacić za własne niż za wynajem.

Chociaż teraz mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, bo moi rodzice mają już pełny dom ludzi, a ja nie pójdę mieszkać z teściową, bo cenię swoje małżeństwo.

Ona i ja mamy jakieś wewnętrzne odrzucenie siebie nawzajem. Niby się nie pokłóciliśmy, nikt nikomu jeszcze nic przykrego nie zrobił, ale ta osoba denerwuje mnie wszystkim. Jej sposób mówienia, zainteresowania, gesty, prośby — wszystko mnie denerwuje.

Ona ma podobne emocje w stosunku do mnie. Kiedy moja teściowa mnie widzi, zaczyna grymasić, jakby przeżuła cytrynę. Chociaż ja też nic złego nie zrobiłam.

Ogólnie rzecz biorąc, głęboko odrzucamy się nawzajem, więc wspólne życie jest absolutnie niemożliwe. Mój mąż i ja wynajmujemy mieszkanie, ale udaje nam się zaoszczędzić na własne.

screen Youtube

Musimy jeszcze zaoszczędzić około stu tysięcy złotych przed wpłatą początkową. To duża kwota, ale mamy już wszystko wyliczone i plan działania, więc damy radę.

Ostatnio jednak pojawił się nieobliczalny czynnik w postaci mojej teściowej, która zażądała, żebyśmy oddali jej zaoszczędzone pieniądze, bo teraz bardziej ich potrzebuje. A potrzebuje ich, ponieważ latem spłonął domek letniskowy jej teściowej. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, czy gdzieś doszło do zwarcia instalacji elektrycznej, czy ktoś podpalił chatę.

Mojej teściowej nie było wtedy w domku letniskowym, a sąsiedzi nie opamiętali się od razu, więc dom zdążył spłonąć doszczętnie. Dzięki Bogu, nikomu nic się nie stało.

Nie było tam nic wartościowego, ponieważ moja teściowa rzadko przychodzi do domku letniskowego. Nie ma tam żadnych roślin. Tylko to, co zostało posadzone dziesięć lat temu, kiedy żył jej mąż. Są tam jabłonie, maliny, śliwki i rokitnik. Wszystko to rośnie sobie spokojnie, nikt o to nie dba, bo nikomu to nie jest potrzebne.

Moja teściowa jeździła tam z koleżankami, żeby uczcić coś na łonie natury. Ale nikt nie nocował w domku letniskowym: dom wymagał wielu napraw. I tak to arcydzieło myśli architektonicznej spłonęło, pozostawiając po sobie tylko zwęglone drzewa i inne szczątki, które niezmiennie pozostają po pożarze.

Natychmiast stało się jasne, że ten domek letniskowy był bardzo drogi dla teściowej, więc chciała ją odrestaurować. Ale ona nie ma pieniędzy, aby zrobić to sama, ale my mamy. Oszczędzamy na mieszkanie.

Próbowałam porozmawiać z teściową, zapytałam ją, po co jej ten domek letniskowy, jeżdżą tam tylko od czasu do czasu, altana nie spłonęła, a oni tylko z niej korzystają. Teściowa ostro stwierdziła, że jeszcze go nie używa, ale wkrótce przejdzie na emeryturę i będzie spędzać lato nie w betonowym pudełku, ale na łonie natury. Dlatego dom musi zostać przebudowany.

Powiedziałam mężowi, że jeśli przekaże nasze oszczędności swojej matce, w tym samym momencie złożę pozew o rozwód. Nie mamy własnego domu, a ona postanowiła po prostu odbudować domek letniskowy, z którego być może kiedyś skorzysta.

Zdecydowaliśmy o wszystkim, a informacja ta została przekazana teściowej, ale nie miało to na nią żadnego wpływu. Jakby nie słyszała, co się do niej mówi.

Powiedzieliśmy jej, że oszczędzamy na mieszkanie, że nie mamy wolnych środków, że nie możemy jej pomóc, a ona zastanawiała się, gdzie wynająć ekipę i popędzała nas, żebyśmy przelali pieniądze. Pokazuje nam jakieś szkice.

Mąż powtarzał matce, że nie damy pieniędzy, nie mamy żadnych dodatkowych. A jego teściowa patrzy na niego z uśmiechem i wraca do swojej fajki.

Czy ona myśli, że jeśli zignoruje naszą odmowę, to w końcu się poddamy? Czy ona mówi poważnie? Czy ten plan kiedykolwiek zadziałał? Jeśli tak, to nie dla nas.

Mój mąż i ja potrzebujemy własnego mieszkania. Sami na nie oszczędzamy, nie prosimy nikogo o pomoc, ale nie zamierzamy rezygnować z naszego na rzecz szczęścia naszej teściowej. Niech marzy dalej.

Nasi przyjaciele nie zaprosili nas na wesele, ponieważ myśleli, że nie mamy za co kupić prezentu: „Nie potrzebujecie dodatkowych wydatków w postaci uroczystości”

„Mogę robić, co chcę. To moje mieszkanie. Jeśli ci się nie podoba, opuść mieszkanie”: powiedział syn, spoglądając na matkę

Moja mama była zadowolona ze wszystkiego, dopóki nie dowiedziała się, że to nie ja i mój mąż pracowaliśmy w ogrodzie. Nie obchodziło jej, kto to robi, dopóki rezultat był dobry