Rodzice synowej byli szczęśliwi, że ich córka wychodzi za mąż i wkrótce zostanie matką: „Jeśli wasz syn nie może utrzymać swojej rodziny, to wy z mężem powinniście mu pomóc”

Dzisiejsi młodzi ludzie są przyzwyczajeni do tego, że dostają wiele za nic. Ja na przykład jakoś się do tego przyzwyczaiłam.

I dobrze, że nasze dzieci dorastały w ten sposób — staraliśmy się dać im wszystko. Ale fakt, że ludzie z naszego pokolenia próbują przyczepić się jak pasożyty do bardziej udanych rówieśników, był wstydliwym i nieprzyjemnym odkryciem.

Chodzi o to, że nasz syn spotykał się z dziewczyną, a ona zaszła w nieplanowaną ciążę. Są młodzi i nie zarobili jeszcze pieniędzy na mieszkanie.

Ale z drugiej strony oboje mają po dwadzieścia pięć lat, są wykształceni i wydaje się, że nadszedł czas na założenie rodziny.

Zastanowiliśmy się więc z mężem i zgodziliśmy się na małżeństwo. Rodzice dziewczyny byli bardzo szczęśliwi, gdy dowiedzieli się, że ich córka jest w ciąży. Chcieli, aby ich córka w końcu założyła rodzinę i chcieli mieć wnuki.

screen Youtube

Krótko przed ślubem usiedliśmy z przyszłymi swatami, aby zastanowić się, jak pomóc nowożeńcom w znalezieniu mieszkania i dziecka.

Mój mąż i ja mamy drugie mieszkanie. Wynajmowaliśmy je, a pieniądze wpłacaliśmy na konto oszczędnościowe. On i ja pomyśleliśmy o tym i zdecydowaliśmy, że powinniśmy pozwolić chłopakom mieszkać w tym mieszkaniu. I tak musieliby wynająć mieszkanie.

Nie mogliśmy zabrać nowożeńców do siebie. Mieszkaliśmy we trójkę w dwupokojowym mieszkaniu. Jeden pokój należał do mnie i mojego męża, a drugi do mojego syna.

Niemożliwe było sprowadzenie mojej synowej i jej dziecka do naszego domu. Nie próbowaliśmy nawet dowiedzieć się, co dzieje się w rodzinie panny młodej. Nic nam nie powiedzieli.

Ogólnie pomyśleliśmy z mężem, że pozwolimy dzieciom mieszkać w mieszkaniu, a swatki pomogą im z malowaniem i pieniędzmi na dziecko. Zresztą młodzi pewnie nie poradziliby sobie
sami.

Powiedzieliśmy rodzicom panny młodej o naszym planie. Nic nie odpowiedzieli. Powiedzieli tylko, że na pewno pomogą. Nie padły jednak żadne konkretne obietnice.

W końcu przenieśliśmy dzieci do mieszkania. Ale po jakimś czasie mój syn i synowa zaczęli od czasu do czasu prosić nas o pieniądze. Albo kuchnia wymaga małego odświeżenia, albo muszą iść na badania prenatalne, albo kupić wózek inwalidzki.

Ani mój mąż, ani ja nie byliśmy gotowi na te dodatkowe wydatki, więc postanowiłam poważnie porozmawiać z synem. Powiedziałam mu, że jego ojciec i ja nie możemy ponosić takich wydatków na jego młodą rodzinę. I tak oddaliśmy mieszkanie, które służyło jako źródło dodatkowego dochodu.

Syn narzekał, że rodzice synowej nie byli zaangażowani w przygotowania do narodzin dziecka. Na wszystkie jego prośby odpowiadali, że nie mają pieniędzy.

Oczywiście syn i synowa pracują. Ale ich pensje wystarczają tylko na najważniejsze rzeczy, a oni dopiero zaczynają. I wydawało się, że zrozumieliśmy to ze swatami, kiedy zgodziliśmy się na to małżeństwo i narodziny dziecka. Dlaczego więc tylko my mamy pomagać?

Zadzwoniłam do swatki i powiedziałam, że byłoby miło, gdyby dzieci otrzymały od nich trochę pieniędzy. Sami nie poradzimy sobie z takimi wydatkami.

Swatka spokojnie odpowiedziała, że nie mogą pomóc, bo ja i mój mąż pracujemy, ja jestem fryzjerką, a mąż robi mi remonty. Nasze zarobki są dobre. Powinniśmy więc pomagać, jak tylko możemy. A oni mają jeszcze jedną córkę i ona też potrzebuje pomocy.

Twierdziłam, że ich druga córka nie ma z nami nic wspólnego. Interesuje mnie tylko rodzina mojego syna. Mój mąż i ja pomogliśmy młodym ludziom, więc teściowie też powinni się dołożyć.

Swatka powiedziała nawet, że jeśli nasz syn się ożeni, to jest gotowy utrzymać swoją rodzinę. Jeśli sobie nie poradzi, będziemy musieli pokryć wszystkie jego wydatki.

Byłam oburzona tym stanowiskiem. Kiedy rozmawialiśmy o tym, czy powinniśmy dać im możliwość bycia razem i posiadania dziecka, rodzina bardzo popierała ten plan. A teraz okazuje się, że po prostu rzucili tę córkę jako balast, żeby pomóc tej drugiej.

Chyba muszę powiedzieć synowi wprost jak jest. I że przestaniemy z mężem utrzymywać jego rodzinę, skoro rodzice synowej w ogóle nie zamierzają ich wspierać.

Mnie i mojemu mężowi jest ciężko bez pieniędzy, które dostawaliśmy z wynajmu naszego domu. A teraz na dodatek musimy ciągle dorzucać jakiś grosz.

Myślę, że powinniśmy zaproponować synowi powrót do domu, a jego żonie zamieszkanie z matką. Nie możemy mieszkać wszyscy razem w naszym mieszkaniu, jest za małe. Wynajmiemy je ponownie.

Zobaczymy, jak im się spodoba ta opcja. Może dzięki takiemu scenariuszowi teściowie przemyślą swój stosunek do rodziny najstarszej córki?

Powiedziałam więc mojej matce, że jej mąż ją zdradza. Chciałam ją chronić, by nie czuła się oszukana. Ale w końcu to ja zostałam uznana za winną

„Moja synowa siedzi w domu i nic nie robi, a mój syn jest jedyną osobą, która utrzymuje rodzinę”: moja teściowa narzeka na mnie wszystkim

Mój mąż postanowił prowadzić oddzielny budżet i zasugerował, żebym sama zaoszczędziła pieniądze na urlop macierzyński. Da mi połowę pieniędzy potrzebnych na dziecko