W dorosłym życiu musiałam zaangażować się w romantyczny związek. Po rozwodzie nie sądziłam, że to możliwe. Zrezygnowałam już z życia osobistego i przygotowywałam się do roli babci. Ale czasami różne rzeczy się zdarzają.
Michała poznaliśmy na urodzinach wspólnej koleżanki. Świętowaliśmy w centrum rekreacyjnym z grupą ludzi i zabawnymi grami. Tak się poznaliśmy.
Spędziliśmy dwa dni, spacerując wzdłuż brzegu jeziora, rozmawiając o wszystkim. Byłam po prostu pod wrażeniem.
Michał wydawał się pokrewną duszą. Poważny mężczyzna na odpowiedzialnym stanowisku, bez bagażu w postaci dzieci i byłych żon. I był przystojny. Cóż, po prostu dar losu, nie inaczej.
Po przyjeździe do miasta nasze spotkania były kontynuowane, ale w zwykłych miejscach: restauracja, kino, karaoke. Wszędzie było zabawnie i ciekawie z moim towarzyszem. Próbowałam nawet znaleźć w nim wady, ale szybko się poddałam.
Jeśli taka ryba wpadnie ci w ręce, grzechem jest się z tego nie cieszyć. Po prostu cieszyłam się naszymi spacerami i uwagą mężczyzn. Nie każda kobieta po czterdziestce dostaje kwiaty co najmniej dwa razy w tygodniu i jest rozpieszczana ładnymi prezentami.
Szybko zamieszkaliśmy razem i nie było fazy „przyzwyczajania się do siebie”. Było tak, jakbyśmy mieszkali obok siebie przez całe życie. Jestem nowoczesną kobietą, ale nie zamierzałam mieszkać razem na zawsze.
Najpierw delikatnie, a potem bez ogródek pytałam Michała, kiedy mogę spodziewać się upragnionej propozycji. Mój kochanek umiejętnie unikał rozmowy. W końcu miał 45 lat!
Ale nie tęskniłam. Miałam plan. Ugotowałam pyszny obiad — upiekłam udziec jagnięcy z przyprawami i podałam z ryżem. Mój Michał bardzo szanuje pyszne domowe jedzenie. Na stole postawiłam moją specjalną nalewkę i warzywa. To dopiero widok. Prawdziwa pułapka na kawalera!
Michał docenił kolację. Jadł i tylko mruczał z zadowolenia. A teraz siedzimy z nim na kanapie, delektujemy się nalewką, a ja mówię mu, że jeśli wszystko w naszym związku mu odpowiada, to możemy iść do urzędu stanu cywilnego i zakończyć nasz haniebny konkubinat.
Mój kochanek zamarł i przestał oddychać. Powoli opuścił szklankę z alkoholem na podłokietnik sofy i odwrócił się do okna. Cisza wciąż trwała. Powiedział, że dopóki nie ugotuję pysznego żurku, nie poprosi mnie o rękę. Nigdy nie rozpieszczałam go tym daniem, a on chciał.
Byłam nawet zaskoczona. Nie mam zdolności kulinarnych i nie znoszę tych wszystkich zup, a Michał doskonale o tym wiedział. Wiele razy chodziliśmy z nim do restauracji i nigdy nie zamawiałam zup.
A mój mąż, wiedząc o moim problemie, celowo stawia taki warunek. Tak jakby chciał mnie wcześniej zabrać do grobu.
Nie bez powodu tak wybitny pan młody w jego wieku chodzi bez obrączki. Możliwe, że postawił niemożliwe do spełnienia warunki dla każdej ze swoich pasji, aby usprawiedliwić swoją niechęć do pójścia do ołtarza.
Próbowałam znaleźć kompromis w tej sytuacji, ale Michał nie dał się nabrać na moje sztuczki. Po prostu zrób mu ten żurek i tyle! Powiedział też, że wszystkie przygotowania powinny odbywać się tylko w jego obecności. Takie zabezpieczenie przed oszustwem.
Teraz siedzę tutaj i zastanawiam się, czy potrzebuję takiego człowieka. Dzisiaj prowadzi mnie do kuchni, żebym gotowała zupy, których nienawidzę. A jutro poprosi mnie, żebym przeszła się po krawędzi dachu!
To tak, jakbym nie miała wystarczająco dużo emocji w życiu. Postanowiłam, że jeśli mój Michał się nie opamięta, to wrócę do swojego mieszkania. Wolałabym znów być sama.