Byłam w cywilnym związku małżeńskim przez pięć lat i myślałam, że wszystko jest w porządku, ale wtedy podsłuchałam, jak mój mąż rozmawia z przyjacielem i wszystko stało się jasne

Poznałam Andrzeja na imprezie urodzinowej wspólnych znajomych i od razu przypadliśmy sobie do gustu. Już następnego dnia zaprosił mnie na randkę, był bardzo słodki i delikatny.

Oczywiście rozpłynęłam się i powiedziałam „Tak!” na propozycję rozpoczęcia randki.

Moi znajomi mi zazdrościli. Oczywiście, że mi zazdrościły, bo miałam takiego faceta. Przystojny, sportowiec, dobrze zarabia — Andrzej z kolegą Krzysztofem rozkręcili własny biznes. Ogólnie rzecz biorąc, nie narzeczony, ale marzenie.

Tylko Andrzej był moim narzeczonym przez krótki czas. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy, a potem poprosił mnie, żebym się do niego wprowadziła.

O mój Boże! Byłam w siódmym niebie ze szczęścia! Oto było, długo oczekiwane małżeństwo, o którym, jak wszystkie dziewczyny, marzyłam od dzieciństwa.

screen Youtube

Biała suknia, welon, restauracja, goście. I upragniona złota obrączka na moim palcu. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Andrzej zaproponował, żebyśmy na razie obeszli się bez ślubu, zamieszkali razem i przyzwyczaili się do siebie. Ja mam dwadzieścia siedem lat, on trzydzieści dwa, jesteśmy dorośli.

A on i tak zapewni mi romantyzm, za miesiąc pojedziemy nad morze i tam będziemy się bawić do woli.

Czy byłam rozczarowana? Tak!!! Zgodziłaś się na propozycję Andrzeja? Oczywiście, że tak. Przecież do tej pory w ogóle nie miałam szczęścia do facetów, zawsze spotykałam maminsynków albo jakichś infantylnych. A tu taki niezależny mężczyzna, prostolinijny i konkretny jak sztacheta.

Nie miałam prawa go stracić, więc ochoczo przystałam na wszystkie warunki, odkładając własne marzenia gdzieś daleko. Co było dalej? Wszystko było jak u wszystkich. Żyliśmy całkiem normalnie. Każdego lata spędzaliśmy wakacje nad morzem, w górach, albo w jakimś sanatorium.

Czasami wieczorami wychodziliśmy do restauracji czy kina, spotykaliśmy się ze znajomymi, urządzaliśmy imprezy z byle powodu. A przez resztę czasu pracowali.

Andrzej i Krzysztof od czasu do czasu wyjeżdżali w delegacje, bo tego wymagał rozwój firmy, a ja byłam temu przychylna.

Oczywiście moje życie kręciło się wokół utrzymywania porządku w domu, gotowania, prania, prasowania i innych rutynowych czynności, które musi wykonywać każda zamężna kobieta.

Robiłam wszystko bezbłędnie i bez zastrzeżeń, bo naprawdę uważałam się za mężatkę. Ale pewnego dnia wszystko wywróciło się do góry nogami.

Pewnego wieczoru zadzwoniłam do Andrzeja i poprosiłam, żeby przyjechał po mnie po pracy, bo od rana źle się czułam. Powiedział, że nie może, ma spotkanie z klientami i nie może go przełożyć, a Krzysztofa nie ma. Powiedział, żebym zadzwoniła po taksówkę, a on przyjedzie prosto do domu, jak tylko będzie wolny.

Zgodziłam się. W końcu dobro naszej rodziny zależało głównie od Andrzeja, więc musiałam znieść niedogodności z tym związane. Zadzwoniłam po taksówkę i dotarłam do domu, ale w torebce nie miałam kluczy do mieszkania. Ja, niechluj, gdzieś je posiałam. Potem pojechałam do biura Andrzeja po jego zestaw.

Podeszłam do drzwi jego gabinetu, ale nie weszłam od razu, bo usłyszałam, że rozmawia przez telefon. Przez chwilę myślałam, że to rozmowa biznesowa i usiadłam na bankiecie przy drzwiach, ale wtedy usłyszałam, że Andrzej coś mówi.

Powiedział, że wolałby odejść niż być ze mną, bo już mu przeszkadzałam swoim marudzeniem. Mówił, że jestem przydatna i w ogóle, ale jako gosposia.

Co więcej, od dawna nie wzbudzam w nim żadnego pożądania. Anna to już inna sprawa. Ale nie zmusisz jej do gotowania barszczu i prania.

Andrzej gadał i gadał, a ja nawet jak siedziałam, to czułam jak grunt się pode mną osuwa. Co się stało później? Nic. Odeszłam. Zarówno z biura, jak i od Andrzeja.

Przychodzi do mnie, przeprasza, próbuje coś wytłumaczyć, ale ja nie chcę słuchać. I nie chcę już za niego wychodzić.

Mieszkam sama, wynajmuję mieszkanie i bardzo żałuję, że tyle lat spędziłam z tym człowiekiem. Powinnam była od początku pokazać swój charakter, zamiast czołgać się pod nim, licząc na coś. Mówią, że człowiek uczy się na błędach. Ale jakie to bolesne po takich lekcjach. Jakie to bolesne.

„Zanim mój brat cię poznał, nigdy nie był tak chciwy”: Nie rozumiem, dlaczego każdy nie powinien dbać o siebie

Pracownicy nie mogli zrozumieć, dlaczego Julia uśmiechała się przez cały dzień. Zaczęli plotkować na jej temat, ale nie mogli zrozumieć, co się dzieje

Mój mąż „zapomniał” mi powiedzieć, że jego studiująca siostra będzie z nami mieszkać. Często „zapominał” o wszystkim, gdy chodziło o jego rodzinę