Moja teściowa próbuje w każdy możliwy sposób doprowadzić do kłótni między mną a mężem. A jednak udało jej się coś osiągnąć: „Zanim wrócę, chcę, żeby cię już nie było”

Z Marcinem poznaliśmy się jeszcze na studiach. Studiował w szkole morskiej i snuł wielkie plany dotyczące swojej przyszłej kariery.

Ja natomiast mentalnie planowałam ślub i marzyłam o dzieciach. Byłam szaleńczo zakochana w Marcinie i nie wyobrażałam sobie nikogo innego na męża.

Czas mijał i pobraliśmy się. Marcin spełnił swoje marzenie o pracy na statku i żeglowaniu.

Nie wrócił do domu przez kilka miesięcy. To było dla mnie bardzo bolesne. Czas płynął tak wolno, że myślałam, że już nigdy nie zobaczę męża.

Kiedy mój mąż wrócił, byłam przeszczęśliwa i wydawało mi się, że nie ma na świecie nikogo szczęśliwszego ode mnie.

screen Youtube

Żyliśmy w tym trybie przez około trzy lata, z czego przez większość czasu Marcin i ja po prostu się nie widzieliśmy. Z czasem stało się to powszechne. Nie doświadczaliśmy już tak bardzo chwil rozłąki, a radość ze spotkania nie była już tak jasna jak wcześniej.

Zaczęliśmy się kłócić, dużo przeklinać i mieć do siebie pretensje. Nie mieliśmy dzieci. Być może to było powodem naszych konfliktów. Ważną rolę w naszych nieporozumieniach odgrywała matka Marcina, Joanna, która była również moją „ulubioną” teściową.

Od pierwszego dnia po ślubie powtarzała Marcinowi, że nie jestem tym, za kogo się podawałam i że nie powinien mi ufać. Mój mąż starał się ją przekonać i udowodnić, że nie ma nikogo lepszego ode mnie.

Ale moja teściowa powtarzała tylko jedno: że jestem dwulicową hipokrytką i że udowodnię swoją wartość. Wydaje mi się, że kiedy ja i mój mąż zaczęliśmy się kłócić, Joanna, która czekała na to od kilku lat, zacierała ręce z radości.

Teraz Joanna nie zbywała wypowiedzi mojej matki na mój temat, tylko uważnie słuchała, a potem powtarzała dosłownie wszystkie jej obelgi podczas naszych konfliktów z nim.

Doskonale rozumiałam, że sam nigdy by na coś takiego nie wpadł i że to Joanna próbuje mnie poniżyć w oczach Marcina. Kiedy wróciłam z kolejnego trzymiesięcznego lotu, zamiast uściskać i ucałować żonę po długiej rozłące, mąż od progu krzyknął, żebym zabrała swoje rzeczy i wyszła.

Stałam zdumiona, nie rozumiejąc, co się dzieje. Próbowałam go uspokoić. Marcin powiedział, że wie o wszystkim, że mama mu opowiadała, jak się tu bawiłaś pod jego nieobecności.

No właśnie! Jakim cudem od razu nie zorientowałam się, że to kolejna sztuczka mojej „ulubionej” teściowej? Próbując uspokoić złość, powiedziałam mu, że słucha kobiety, która na wszelkie możliwe sposoby próbuje doprowadzić do naszej kłótni. Czy on tego nie rozumie?

Ona śpi i widzi kiedy się rozwiedziemy, wszystko, co mu powiedziała to kompletne bzdury, które sama wymyśliła. Marcin wykrzyczał, że nie mam prawa tak mówić o jego matce. Kazał mi opuścić mieszkanie, gdy wróci.

Odwrócił się i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Pobiegłam za nim, ale nawet się nie odwrócił. Łzy płynęły mi po policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że mój mąż mi to zrobił. Zrozpaczona podniosłam słuchawkę i wybrałam numer mojej teściowej.

Ze złością wykrzyczałam teściowej, że osiągnęła to, co chciała, a teściowa nie kryjąc radości powiedziała, że jej synowi w końcu otworzyły się oczy. Byłam oburzona do głębi.

Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi, że postanowiła zrujnować życie swojego jedynego syna nawet za to?

Ledwo powstrzymując łzy, powiedziałam jej, że to ona zniszczyła naszą rodzinę. Niech ma to na sumieniu. Po odłożeniu słuchawki długo nie mogłam się uspokoić.

Opamiętałam się, dopiero gdy wrócił mój mąż. Udało mi się przekonać go do spokojnej rozmowy i uporządkowania spraw. Ostatecznie pogodziliśmy się. Ale mam przeczucie, że to nie potrwa długo.

Pewnej kobiecie zrobiło się żal przyjaciółki i zaprosiła ją do swojego domu, poczęstowała herbatą i ciastkami. Ale z czasem zaczęła zauważać, że jej rzeczy znikają

Mój mąż denerwuje się, gdy proszę rodziców o pomoc: „Ty jesteś właścicielką mieszkania, ja tu jestem nikim”

Niezależnie od lat małżeństwa, mąż uwielbia jeść. Nie należy o tym zapominać, ponieważ nie wzięłam tego pod uwagę po 30 latach małżeństwa