Z moim chłopakiem Wojciechem spotykamy się od około roku. Na początku wszystko było idealne. Piękne zaloty, wyjścia do kina i kawiarni, romantyczne randki i czułe słowa miłości.
Byłam wniebowzięta i nie mogłam sobie wyobrazić, że w pewnym momencie wszystko może się zmienić.
Niemal natychmiast zdałam sobie sprawę, że Wojciech jest zazdrosny. Ale ta zazdrość była całkowicie niewinna, a nawet słodka pod pewnymi względami. Dla mnie, jako dziewczyny, było to z pewnością przyjemne.
Po tym, jak zaczęliśmy razem mieszkać, zaczęłam zauważać, że Wojciech zaczął ostrzej wyrażać swoje niezadowolenie z moich strojów i zachowania.
Nie podobało mu się to, że nosiłam krótką spódniczkę do pracy, buty na wysokim obcasie, że nosiłam bardzo jasny makijaż i że w moim otoczeniu było wielu mężczyzn, z którymi tylko się przyjaźniłam. A także wiele innych rzeczy, które mnie złościły.
Nie byłam przyzwyczajona do takiej kontroli i nie lubiłam być wtłaczana w żadne ramy. Na tym tle zaczęliśmy mieć poważne konflikty.
Potrafiliśmy się pokłócić i nie odzywać do siebie przez tydzień. Taka postawa zaczynała być męcząca i poważnie zastanawiałam się nad zerwaniem z nim.
W sobotę moja przyjaciółka Laura zaprosiła mnie na swoje urodziny, które planowała świętować w kawiarni. Oczywiście powiedziałam o tym Wojciechowi.
Laura chciała zaprosić tylko dziewczyny, więc miałam iść sama. Wojciech od razu się spiął, gdy usłyszał, że będę sama.
Powiedział, że nigdzie bez niego nie pójdę, a ja byłam oburzona, bo tam będą same dziewczyny.
Chciało mi się płakać z urazy i niesprawiedliwości. Uważam, że między partnerami powinna być relacja oparta na zaufaniu, inaczej w takim związku nie może być miłości.
Powiedziałam mu, że nie ma prawa mi niczego zabraniać, przecież nie zabraniam mu chodzić co weekend do baru z kolegami!
Wojciech kazał mi wybierać między wyjściem do kawiarni z koleżankami a nim, a ja bez wahania powiedziałam, że nie chcę tego dłużej znosić! Był po prostu nie do zniesienia.
I to pomimo tego, że nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. W tym przypadku wybrałam moje przyjaciółki zamiast niego. Powiedziałam mu więc, żeby spakował swoje rzeczy i wyszedł.
Wojciech, zdając sobie sprawę, że nie dokonałam wyboru na jego korzyść i że jego manipulacja nie zadziałała, ubrał się i wyszedł. Długo zastanawiałam się nad tą sytuacją. W każdym razie nie powinien był się tak zachowywać. Nie dałam mu żadnego powodu do zazdrości.
To, co Wojciech wymyślił w swojej głowie, to był jego problem, nie mój. Myślę, że to zachowanie niepewnego siebie mężczyzny, który myśli tylko o swoich uczuciach.
Kiedy Wojciecha nie było, spakowałam wszystkie jego rzeczy i zostawiłam swoją torbę na korytarzu, żeby po jego powrocie nie dać się mu ponownie zmanipulować.
Oczywiście próbował mnie odzyskać, ciągle dzwoniąc i czekając przy wejściu. Ale ja już podjęłam decyzję i nie było od niej odwołania.