Mój mąż wrócił od rodziców poważny i zamyślony, a potem powiedział, że nie powinniśmy teraz wydawać pieniędzy

Czy wiecie, jak to jest być rodziną mieszkającą w wynajętym mieszkaniu?

Właściciele mogą nagle potrzebować miejsca, więc przyjdą i „poproszą” o wyprowadzkę za dwa tygodnie. W końcu syn został wyrzucony z instytutu i nie chce mieszkać z rodzicami.

Albo sąsiedzi zaczną zachowywać się jak jaskiniowcy, a ty jak ptak nie będziesz chciał mieszkać w cudzym mieszkaniu. Nie wspominając już o ciągłym wzroście czynszów.

Bóg jeden wie, że zwykłe pary, które mają własne gniazdko, nawet jeśli jest ono małe, nawet nie wiedzą, w jakim raju się znajdują. Oczywiście codzienność boli każdego, takie jest życie.

Ale kiedy przez 7 lat nie można mieć dziecka, nie wychowując go w niejasnych warunkach, to się nazywa problem. Mieszkalibyśmy nawet z rodzicami. Moimi lub mojego męża. Ale co zrobić, skoro ich mieszkania też nie są z gumy?

screen Youtube

Adam i ja nie jesteśmy już studentami, choć pobraliśmy się, gdy jeszcze musieliśmy chodzić na zajęcia. Wczesne małżeństwo, pomyśleliśmy. Ale dogadamy się z naszymi przyszłymi dziećmi. Młodzi rodzice są na tej samej stronie co ich dzieci. Tak, to prawda.

Nie rozumiem już dzisiejszej młodzieży i ich wartości życiowych. A co będzie, gdy nasze dzieci, o ile w ogóle będą istniały, dorosną i zaczną rozwalać mnie i mojego męża, gdy nadejdzie „trudny okres”? Horror!!! Scenariusze ludzkiego życia są czasem bardzo smutne.

I pomimo tego, że oboje pracujemy i wspieramy się nawzajem, nadal nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić pieniędzy na mieszkanie. Oszczędzamy, nie wychodzimy do restauracji, nie pamiętam, w którym roku byłam na wakacjach. I wciąż nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy.

Do tego doszła sytuacja, że ojciec Adama zaczął mieć poważne problemy z sercem. Chociaż jak na jego wiek to jeszcze trochę za wcześnie. Musimy mu pomagać. Chociaż mój mąż robi to wyłącznie z własnej kieszeni, z pewnością nie poprawia to naszej sytuacji.

A teraz, wydawać by się mogło, w końcu nadeszły wakacje i na naszej ulicy pojawiła się dobra wiadomość: moja mama niespodziewanie otrzymała bardzo dobrą sumę pieniędzy, a gdybyśmy i my dołożyli swoje pieniądze, moglibyśmy znaleźć coś jednopokojowego na rynku wtórnym.

Na początku byłam bardzo szczęśliwa, a mój mąż i ja myśleliśmy nawet o znalezieniu odpowiedniego pośrednika. Ale potem, w obliczu prawdy, zaczęliśmy szukać sami. Na początku oczywiście były najlepsze opcje.

Ale właściciele nie chcieli spotkać się z nami w połowie drogi: jakakolwiek zniżka nie wchodziła w rachubę. Co więcej, zasugerowali, że ich cena jest zbyt niska. Może powinniśmy dopłacić?

Potem przyszły pozostałe opcje. Było coś pomiędzy były też zwykłe śmieci. Mimo to cierpliwie poświęcaliśmy czas i energię na te oferty.

Czasami nawet poświęcając normalny sen. Było to nawet nieco ironiczne: nie mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, aby znaleźć coś innego. Ale cel był wyznaczony i nie mogliśmy zboczyć z kursu. Nie mieliśmy innej szansy.

Pewnego dnia Adam pojechał do rodziców i wrócił do domu bardzo poważny i zamyślony. Posiedział kilka godzin, poczytał coś w Internecie i zaprosił mnie na poważną rozmowę.
Okazało się, że z jego ojcem jest coraz gorzej. Wiedział o tym już wcześniej, ale po prostu wypierał z głowy czarne myśli.

I tego dnia, po rozmowie z moją mamą, uświadomił sobie, że pieniądze, którymi moja mama chciała nas wesprzeć, można przeznaczyć na operację jego ojca. Nie było to gwarantowane, ale mogło pomóc i postawić go na nogi.

A ile argumentów podał mi na swoją obronę! Fakt, że byliśmy młodzi i mieliśmy całe życie przed sobą. I że sytuacja z jego ojcem była bardzo poważna, więc to było pilne. W końcu to tylko pieniądze. A życie człowieka zawsze będzie ważniejsze niż kilka kawałków papieru. I wiele innych rzeczy.

W pewnym momencie zastanowiłam się nawet, czy mam rację. Jeśli zrobimy dobry uczynek, może karma wróci do nas jak bumerang i rzuci nam coś innego.

Ale ten nastrój nie trwał długo. Po pierwsze, to były pieniądze mojej mamy. I nawet nam ich jeszcze nie dała, żebyśmy mogli nimi tak swobodnie dysponować.

A po drugie, mówiąc o życiu, czy nie marnujemy go bez własnego mieszkania? Czy nie marnuję go teraz, tracąc perspektywy i, co najważniejsze, czas? Rozumiem, że sytuacja z teściem jest okropna. Ale jak mam mu pomóc, skoro płacę za to pieniędzmi mojej mamy?

To właśnie po tym Adam w końcu sam zdecydował, że się mylę, a co więcej, że jestem egoistką, jakiej świat nie widział. Bo skoro jesteśmy już małżeństwem, to jego krewni są teraz także moimi krewnymi. A ja nie szczędziłabym pieniędzy dla mojego ojca. Oczywiście rozmawiamy. Ale raczej przez zaciśnięte zęby.

To nawet trochę dziwne. Jeśli tak dalej pójdzie, nie wiem, po co nam w ogóle wspólna przestrzeń życiowa. Chcę mieszkać z osobą, którą kocham, a nie ze współlokatorem, który mnie nienawidzi.

Kiedy moja matka usłyszała moją historię, odmówiła przekazania nam pieniędzy. Dopiero w dniu podpisania umowy, żeby były wszystkie podpisy i gwarancja, że zostaną przeznaczone na zakup nieruchomości.

I wiesz, doskonale ją rozumiem. W końcu to była jej decyzja, żeby nam pomóc. Pomóc nam, a nie swojemu swatowi, bez względu na to, jak trudne to było dla niego.

Jak myślisz, kto ma rację? Bo ludzie mówią różne rzeczy. Ci, którzy są bliżej mężczyzny, stają po jego stronie. Ci, którzy są bliżej mnie, stają po mojej stronie.

A ja, nie żartuję, nie mogę zrozumieć, dlaczego się mylę, skoro chcę zwykłego, ludzkiego szczęścia? Scenariusze życia ludzi są czasem tak nieprzewidywalne.

Rodzina brata mojej teściowej dostaje mieszkania i samochody, ale my nie dostajemy nic. A potem postanowili złożyć nam dziwną ofertę

Moja teściowa odmawia pójścia do szpitala: „Nie mogę zostawić męża i syna, sami sobie nie poradzą”

Nie mogłam zapomnieć o mojej pierwszej miłości i nie bez powodu, ponieważ mieliśmy być razem przez całe życie