Moja synowa postanowiła ze mną nie rozmawiać i nikt nie wie dlaczego: „Nie martw się, niedługo się pogodzicie”

Mój syn Adam ożenił się z Martą cztery lata temu. Ożenił się późno i już się martwiliśmy, że zostanie sam.

Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, dziewczyna bardzo mi się spodobała. Była ładna, towarzyska, zabawna i zrobiła na mnie dobre wrażenie.

Wszystko zmieniło się po ślubie. Marta i Adam zaczęli coraz bardziej się ode mnie odsuwać. Nie zrozum mnie źle, nie wtrącam się w życie młodych ludzi, nie próbuję ich karcić, nie ustalam własnych zasad.

Mieszkam w innej miejscowości, więc nie widujemy się często, raz na 3-4 miesiące. Z synem rozmawiam tylko 2-3 razy w tygodniu.

Praktycznie nigdy nas nie odwiedzają, zawsze są jakieś powody i wymówki. Ale są gotowi odwiedzić rodziców Marty w każdy weekend.

Przez długi czas młodym ludziom nie układało się z dziećmi. W końcu Bóg pomógł — urodziła się ich córka Anna. Osiem miesięcy po jej narodzinach Marta ponownie zaszła w ciążę.

Nie mogę nawet sama zrozumieć, jak to jest, że nie mogę wyjść za mąż w wieku 57 lat? Z żyjącym narzeczonym, domem, a nawet pewnymi oszczędnościami. Dlaczego musiałam włożyć tyle pracy, poświęcić tyle energii i czasu, żeby w moim wieku nie móc nic zrobić? Ale kiedy tak się zastanawiam, czas mija i nic się nie zmienia.

Niedawno pojechała na tydzień do miasta na USG i badania. Zostałam poproszona o opiekę nad wnuczką. Mój syn pracuje w ciągu dnia, ale często jest wzywany do pracy w nocy. A moja wnuczka jest teraz bardzo humorzasta, dokuczają jej zęby.

Zostałam więc z córką, aby pomogła mi z dzieckiem w ciągu dnia. Nocowałam u syna, żeby wnuczka mogła spać w znajomym otoczeniu. Od dawna jestem na emeryturze i oczywiście trudno było mi poradzić sobie z małym dzieckiem.

Miałam milion pytań o to, co robić i jak robić to poprawnie, jak oni to robią.

Jednak Marta nigdy do mnie nie zadzwoniła po wyjeździe. Mimo że powiedziałam jej przez Adama i jej matkę, że muszę rozwiązać z nią pewne kwestie dotyczące dziecka. Nigdy nie odebrała telefonu, twierdząc, że cały czas jest zajęta. Ale jak się chce, to można znaleźć chwilę, prawda?

Cóż, minął tydzień i Marta wróciła. Razem z wnuczką byłyśmy u córki, więc synowa od razu do nas przyjechała. Anna w tym czasie spała, więc postanowiliśmy, że zostaną u nas do czasu, aż mój syn wróci z pracy i je odbierze.

Zauważyłam, że Marta cały czas milczy, nie chce rozmawiać, rozmawia tylko z moją córką. Nie rozumiałam, co się dzieje. Ale postanowiłam się nie narzucać, może osoba była zmęczona drogą.

Wieczorem odebrał ich mój syn i pojechali do domu. Pół godziny później Adam wrócił zapytać, co się stało.

Okazało się, że gdy wrócili do domu, Marta dostała ataku histerii. Krzyczała, że ją ignoruję i patrzę na nią jak wilk. Rzekomo próbowała ze mną rozmawiać, a ja w odpowiedzi milczałam. Ale to się nigdy nie zdarzyło!

Byłam bardzo urażona. Wzięłam się jednak w garść, uspokoiłam i postanowiłam zadzwonić do synowej, by spokojnie z nią porozmawiać i wyjaśnić sprawę.

Ale ona już nie odebrała telefonu, mówiąc przez Adama, że nie chce ze mną rozmawiać. Jak powinienem zareagować? Jak mogę tolerować taką postawę?

Kilka dni temu znowu musiała iść do szpitala. Tym razem Marta zaprosiła rodziców, żeby byli jej pielęgniarzami. I zabroniła Adamowi przyprowadzać do nas wnuczkę nawet na krótko.

Naprawdę nie rozumiem, co się dzieje. Co Marta próbuje pokazać i udowodnić swoim zachowaniem? Być może to szalejące hormony. Ale wszystko ma swoje granice.

Niczego nie ukrywam. Opisałam wszystko dokładnie tak, jak się wydarzyło. Razem z mężem zawsze staramy się pomagać rodzinie naszego syna. Dzielimy się wszystkim, czym możemy. Zawsze wysyłamy warzywa, mięso, ryby, jagody itp. Powtórzę, że nigdy nie narzucam swojego zdania, nie ingeruję w ich życie.

Więc czego jeszcze potrzebujesz? W jaki sposób buduję relacje? Co więcej, nie chce mi się już dzwonić i poniżać. Gdyby nie moja wnuczka, nie martwiłbym się tak bardzo.

Jestem do niej bardzo przywiązany. Chcę ją czasem zobaczyć. Zwłaszcza, że nie wracam tak często. A teraz jeszcze odwiedzam córkę, jeszcze nie wróciłam do domu, ale nie wolno nam widywać się z Anią. Próbowałam porozmawiać z synem, ale powiedział jej tylko, żeby była cierpliwa, że wszystko się poprawi i na pewno się pogodzą.

Ale te słowa nie sprawiają, że czuję się lepiej.

Kiedy urodził się mój wnuk, spakowałam dwie torby prezentów i pobiegłam do nich, ale rodzice mojego zięcia nie byli hojni: „Nie każdy jest taki sam”\

„Mogłaś dać córce mieszkanie, masz jeszcze dwa”: nie rozumiem, dlaczego miałabym dawać córce mieszkanie, niech same na nie zapracują

Mój mąż spełnił swoje marzenie z dzieciństwa. Teraz nie mamy z czego żyć. Ale teraz dostanie nauczkę