Mam siostrę Joannę i bardzo się przyjaźnimy. Spędzamy razem cały wolny czas, a nawet poznałyśmy swoich mężów w tym samym towarzystwie.
Ta przyjaźń wynika z tego, że nasi rodzice od dziecka uczyli nas, że jesteśmy najbliższymi sobie osobami.
Ponadto pobraliśmy się prawie w tym samym czasie i mieliśmy dzieci w krótkim odstępie czasu.
Jeśli chodzi o mieszkanie, obie miałyśmy to samo podejście — każde miejsce by się nadawało, byle było nasze, a potem mogłyśmy powiększyć metraż.
Nasi mężowie byli tego samego zdania.
Z biegiem czasu, gdy nasze dzieci dorastały, nasz dom stawał się coraz bardziej ciasny i chciałyśmy spędzać czas z naszymi mężami jako mąż i żona, sam na sam.
Stało się to dla nas obojga prawdziwym wyzwaniem i powodem do pójścia naprzód.
Moja rodzina jako pierwsza zaczęła się martwić. Obliczyliśmy z mężem, ile moglibyśmy uzyskać ze sprzedaży naszego jednopokojowego mieszkania i na jak dużą ratę kredytu hipotecznego moglibyśmy sobie pozwolić. W naszym przypadku rozbudowa bez pożyczki była niemożliwa.
Następnie znaleźliśmy opcję, która odpowiadała nam pod każdym względem. I jak się okazało, ktoś sprzedawał również mieszkanie w tym samym budynku tuż pod nami. Było to również dwupokojowe mieszkanie.
Nie wiedzieliśmy, dlaczego sprzedają swoje mieszkanie, czy to z powodu hałaśliwego sąsiada, czy z innego powodu, ale tak nie było. Po prostu właściciele naszego przyszłego mieszkania postanowili zmienić miasto zamieszkania.
Jakby zrządzeniem losu, ktoś inny sprzedawał swój dom w pobliżu, a my zaproponowaliśmy mojej siostrze kupno mieszkania obok nas. Joanna zgodziła się, ale gdybym tylko wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
Ze względu na różne harmonogramy naszych dzieci, nie mieliśmy zbyt wiele czasu na spędzanie razem czasu i mieliśmy więcej nieporozumień.
Ze względu na różny rytm snu dzieci i cienkie ściany, moje dziecko nie zasypiało na czas, bo córka Joanny lubiła bawić się dłużej i głośniej.
Po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że z siostrą mogłybyśmy się nawet pokłócić, ale nie chciałam, więc siedziałam cicho.
Później okazało się, że nasza pralka była za głośna i przeszkadzała mężowi siostry zasnąć. Ale nie robiliśmy prania codziennie ani w nocy, tylko do 22, ale i tak nie pozwalało mu to spokojnie spać.
Oczywiście dbamy o utrzymanie dobrych relacji z rodziną siostry, ale moja własna wygoda i ambicja sprawiły, że nie mogłam ustąpić nawet siostrze.
Radziliśmy siostrze, żeby zamontowała izolację akustyczną, zwłaszcza że my też cierpieliśmy z powodu hałasu ich dziecka, ale nie robiłam z tego tragedii.
Mąż siostry nazwał mnie egoistką, a potem nasza komunikacja stała się rzadsza. Kto wie, może z czasem znajdziemy wspólne rozwiązanie.