Moja matka przez całe życie powtarzała mi, że jestem niechcianym dzieckiem. Wyszła za mąż, ponieważ była w ciąży, więc musiała zakończyć swoje szalone życie.
Ale moja siostra stała się najbardziej wyczekiwanym dzieckiem w rodzinie. Miałam 3 lata, kiedy się urodziła.
Dziewczynka czuła, że jest kochana bardziej niż ja, więc wyrosła na kapryśne i samolubne dziecko. Ale moi rodzice po prostu podziwiali jej wybryki.
W każdej chwili mogła wyjść na spacer, w każdej chwili mogła poprosić o pieniądze i słodycze. Dorastałam w bezprecedensowej surowości.
A potem musiałam być niezależna. W szkole musiałam radzić sobie sama.
A potem w moim dorosłym życiu było tak samo. I wszystko zostało jej podane na złotej tacy.
Anna dorastała słodka i piękna. Kiedy miałam 20 lat, zdałam sobie sprawę, że nic się nie zmieni, więc po prostu spakowałam swoje rzeczy i opuściłam dom rodziców.
Wyjechałam do zupełnie innego miasta. Nie dzwonili do mnie. Czasami do nich dzwoniłam, ale zawsze odpowiadali zbyt chłodno.
Potem spotkałam w swoim życiu bardzo dobrego mężczyznę, który zaproponował mi małżeństwo. Urodziłam zdrowe dzieci.
Ale moja siostra Anna nigdy nie wyszła za mąż, bardzo nie lubiła kandydatów.
Wkrótce mój ojciec zachorował. Mój mąż jest dość zamożny.
Pewnego dnia Anna przyszła mnie odwiedzić i zaczęła robić mi wyrzuty, że nie wysyłam im wystarczająco dużo pieniędzy miesięcznie. Zaczęła opowiadać o naszej rodzinie, o naszym dzieciństwie. Jak to, ja je miałam…
Kiedy zdała sobie sprawę, że nie będzie w stanie zrobić ze mnie głupca i odejść z pieniędzmi, zaczęła oskarżać mnie o wszystko, co możliwe ….
Co miesiąc i tak wysyłałam im pieniądze, ale najwyraźniej na próżno! Kiedy byłam dzieckiem, nie dawali mi nawet 2 zł na lody.
Chodziłam od domu do domu, czyściłam cudze piece, opiekowałam się dziećmi…
W rodzinie to Anna miała najlepiej. Niech teraz ona zajmie się rodzicami, nie ma potrzeby przychodzić do mnie raz w tygodniu i brać pieniądze od męża.
Ale i tak wysyłałam im pieniądze, całkiem sporo… Ale mam nadzieję, że już nie będą o mnie pamiętać…