Pod koniec wiosny świętowaliśmy nasz ślub z Michałem, a następnie pojechaliśmy na wieś odwiedzić naszych rodziców.
Mieli tam prawdziwą farmę! Mieli krowę, świnie, owce, ptaki i ogród warzywny. Aby nadążyć ze wszystkim, moi rodzice wstawali wcześnie i od razu szli do pracy.
Mama doiła krowę, a ojciec karmił całe gospodarstwo. Następnie szli do pracy.
Mój mąż również pomagał we wszystkim, ale ja nie umiałam nic zrobić. Zostałam w domu i gotowałam dla wszystkich.
Kiedy teściowa poprosiła mnie o ugotowanie barszczu, prawie spłonęłam ze wstydu, bo nic nie umiałam. Zamiast tego, działanie mojej teściowej zaskoczyło mnie.
Byłam trzecim późnym dzieckiem w mojej rodzinie, moja matka miała już 43 lata, a ojciec 47. Przez całe dzieciństwo byłam otoczona miłością.
Byłam kochana i rozpieszczana przez wszystkich. Rzadko robiłam cokolwiek w domu, bo beze mnie rodzice nie mieli nikogo do pomocy. Teraz wstydzę się przyznać, że nie wiedziałam, jak karmić gęsi i świnie.
Moja matka zmarła, gdy miałam 20 lat, a rok później wyszłam za mąż. Nie miałam pojęcia, jak utrzymać dom w porządku.
Wiedziałam tylko, jak ugotować zupę, omlet czy usmażyć ziemniaki. Niczego więcej nie potrzebowałam w akademiku.
Pomyślałam, że wyjazd na wieś na całe lato to świetny pomysł. Świeże powietrze, natura, co może być lepszego?
Ale nie miałam pojęcia, że rodzice Michała tak ciężko pracowali. Cały ranek spędzali na obowiązkach, a potem wszyscy szli do pracy.
Zostałam sama. Musiałam ugotować obiad, ale nie wiedziałam, jak cokolwiek zrobić. Bardzo wstydziłam się przyznać do tego teściowej.
Chociaż ona wszystko rozumiała. Kobieta nie poprosiła mnie o ugotowanie barszczu, ale o dokończenie go.
Musiałam przygotować sos do barszczu: zetrzeć buraki, posiekać cebulę i marchewkę. Przed wyjściem z domu udzieliła mi wyczerpujących konsultacji.
Wszyscy chwalili „mój” barszcz. Podobała mi się ta reakcja, więc postanowiłam ponownie zadowolić moją rodzinę. Naprawdę lubiłam gotować.
Kupiłam kilka magazynów z przepisami i eksperymentowałam. Byłam w tym coraz lepsza. A kiedy czegoś nie wiedziałam, od razu pytałam teściową.
Z czasem udało mi się ugotować galaretkę, domową kiełbasę, upiec ciasta i torty.
Kiedy wróciłam do miasta, umiałam już wszystko, a mój mąż zawsze był dumny, że ma w domu taką gospodynię.
Jestem bardzo wdzięczna mojej teściowej za to, że nie robiła mi wyrzutów, ale nauczyła mnie wszystkiego, co wiedziała.