Wszystko wydarzyło się na początku lat 90. Marta samotnie wychowywała córkę Basię, ponieważ zmarł jej mąż. To było trudne życie.
Udawało jej się wychowywać córkę i pracować na dwa etaty, bo o pieniądze było trudno. Trzy lata później koleżanka zapoznała ją z Michałem.
To był dobry człowiek. Miał syna Andrzeja z pierwszego małżeństwa.
Z pierwszą żoną rozwiedli się, bo zaczęła za dużo pić i kraść pieniądze. Marta i Michał zaczęli ze sobą rozmawiać, a później Michał poprosił ją o rękę.
Marta długo się wahała, ale przyjaciółka ją przekonała, bo znała Michała od dawna. To dobry człowiek, umie zarabiać i nie pije. Marta więc się zgodziła.
Ich dzieci zaprzyjaźniły się i życie układało się dobrze, ale ich szczęście nie trwało długo. Michał nagle dostał wylewu i zmarł. Marta nie rozumiała, dlaczego życie zsyła na nią takie próby, a przede wszystkim dlaczego?
Długo jednak nie płakała, bo nie było na to czasu, musiała odzyskać opiekę nad Andrzejem. Nie chciała wysyłać go do domu dziecka, bo stał się już jej własnością.
Mieszkali więc we trójkę. Po ósmej klasie Andrzej poszedł do technikum i generalnie pomagał Marcie we wszystkim. Często nawet zabierał Basię ze szkoły, żeby nikt się jej nie czepiał. Marta myślała, że ma idealną rodzinę.
Jednak pewnego dnia otrzymała telefon od szkolnej pielęgniarki, która powiedziała jej, że Basia zachorowała i została zabrana do szpitala. Marta rzuciła wszystko, co robiła i natychmiast poleciała do córki. Tam lekarz powiedział jej, że wkrótce zostanie babcią.
Marta nie wiedziała, co zrobić. Nie krzyczała na Andrzeja, postanowiła spokojnie z nim porozmawiać i dowiedzieć się, jak do tego doszło.
Marta zaproponowała ukrycie ciąży Basi i zarejestrowanie dziecka na jej nazwisko, ale młodzi zdecydowali inaczej. Chcieli wziąć ślub i zostać prawnymi rodzicami dziecka. Marta spędziła prawie miesiąc, biegając po różnych instytucjach, aby zebrać wszystkie niezbędne zaświadczenia i zarejestrować małżeństwo nieletnich dzieci.
Przez pierwsze trzy lata było ciężko. Basia zajmowała się dzieckiem, a Marta pracowała dzień i noc, żeby wykarmić dzieci. Andrzej też nie próżnował, ciągle szukał pracy na pół etatu i pomagał finansowo, nawet trochę.
Potem skończył studia i znalazł dobrą pracę. Życie stało się łatwiejsze, a Marta żyła jak normalny człowiek: pracowała w dzień i spała w nocy.
Od tego czasu minęło dwadzieścia pięć lat. Basia i Andrzej wciąż są razem. Są wdzięczni Marcie za to, że uwierzyła w ich miłość i pozwoliła im stworzyć wspaniałą rodzinę.