Niedawno trafiłam na oddział urazowy i była tam ze mną sześćdziesięcioletnia kobieta. Miała jednak dobry i zadbany wygląd, co sprawiało, że wyglądała młodziej.
Od razu zaczęła opowiadać mi ciekawe i zabawne historie, a swoim wesołym usposobieniem dodawała mi otuchy.
Kobieta była przykuta do łóżka, ponieważ zdiagnozowano u niej najgorszy możliwy stan na oddziale — złamanie kości udowej.
Przy takiej diagnozie każdy ruch jest bolesny. Kobieta wymagała opieki, ale przez te trzy dni nikt do niej nie przyszedł.
Zdziwiło mnie to, bo przecież to oczywiste, że taki uraz wymaga opieki.
Może to źle, ale byłam bardzo ciekawa, czy Marta ma dzieci. Marta niechętnie zaczęła mi mówić, że dzieci kończą szkołę, a ja chciałem zarobić na ich edukację, więc wyjechałem do Hiszpanii.
Chciałam popracować przynajmniej dwa lata, zarobić trochę pieniędzy i wrócić. Wysyłałam im pieniądze co miesiąc, a w tym czasie moja córka była panią domu.
Jej mąż lubił wypić, więc to ona zajmowała się pieniędzmi. Zawsze jej donosiła, więc wykończyli dom i zagospodarowali podwórko. Z czasem córka zaczęła narzekać, że mają za mało pieniędzy, wszystko drożeje, a ona nie może znaleźć pracy.
Po ukończeniu studiów moi synowie ożenili się i każdy z nich dostał pracę. Wysyłałam pieniądze całej trójce, ale jak się później okazało, synom prawie nic nie zostawało.
Natomiast moja córka, jak się później okazało, niczego sobie nie odmawiała, żyła dostatnio. Ja o tym nie wiedziałam. Chciałam wrócić do domu, ale miałam problemy z dokumentami.
Po 8 latach w końcu uzyskałam legalizację, ale wtedy moja córka zaczęła mówić, że potrzebuje pieniędzy na ślub, potem potrzebowała pieniędzy na mieszkanie, wnuczkę i wszystko się przeciągało. Wróciłam dopiero 15 lat później, kiedy lekarze w Hiszpanii postawili mi straszną diagnozę raka.
Wróciłam do domu, przeszłam operację, która się udała, więc wróciłam. Rok później wróciłam do domu na drugie badanie… To, czego się tutaj dowiedziałam, było po prostu szokujące. Moi współmieszkańcy zaczęli do mnie przychodzić, pytając o moje zdrowie i o, to kiedy spłacę dług. Byłam zszokowana i nie mogłam zrozumieć, o jakich pieniądzach mówią
To moja córka pożyczyła 200-500 euro na moją rehabilitację. Wzięła też pożyczkę z banku i uciekła z jakimś nieznajomym. Zostawiła moją trzyletnią córkę i jej męża.
Wtedy zrozumiałam, że kłopoty naprawdę nie znikają. Mój mąż również postanowił się ze mną rozliczyć, kiedy był pijany, więc upadłam na podwórku.
Teraz muszę leczyć nogę i zastanawiam się, skąd wezmę tyle pieniędzy, oddałam już sąsiadom, ale teraz bank poinformował mnie, że będą inwentaryzować nieruchomość pod kątem długów. Więc będzie jak będzie…