Anna mieszka piętro niżej i jestem z nią w stałym kontakcie. Nie oznacza to, że rozmawiamy od rana do wieczora. Jest powściągliwą babcią, ale ja sama staram się być dla niej zawsze dostępna.
Osoba starsza ma to: rano lub przez cały tydzień jest dobrze, a potem nagle osłabienie.
Sprawdzam więc, jak się ma, czy muszę iść do apteki, czy przywieźć coś pysznego.
Staram się od czasu do czasu do niej dzwonić, albo ona sama nie, nie, tak, zadzwoni i zaprosi mnie na herbatę.
I nagle zniknęła.
Ostatnim razem powiedziała, że jedzie odwiedzić córkę. Jej córka mieszka na przedmieściach, nie będziesz jeździł codziennie.
Cóż, wyjechała i ok, ale coś na długo. I nagle widzę, że w jej oknie zapala się światło.
Zadzwoniłam do drzwi – otworzyła mi go córka.
Mówi, że jej matka postanowiła przenieść się do domu opieki, mówią, że jest zarówno opieka, jak i komunikacja, od dawna tego pragnęła.
Byłam zaskoczona: nigdy nie słyszałam, żeby Anna spieszyła tam.
Po co?
Miasto jest bardzo dogodne, nasza klinika znajduje się po drugiej stronie ulicy.
Sąsiedzi przybiegają z wizytą.
A babcia nadal sama chodzi, chce żyć.
Ale kto wie, może nie podzieliła się ze mną swoimi planami, kim w końcu jestem dla niej? Żyjemy obok siebie od dziesięciu lat, ale nie krewni, więc komunikujemy się. Ale jakoś się o nią martwiłam. Zadzwoniłam na jej osobistą komórkę, ale sąsiadka nie odbierała telefonów. A w mieszkaniu, jak widzę, jej córka już się osiedla, a wcześniej, według Anny, nie chciała słyszeć o mieście. Więc nie chciała mieszkać z matką.
Nie mamy wielu domów opieki, postanowiłem znaleźć kobietę. Co się dzieje? Cóż, nie wierzę, że by się nie pożegnała. Tak, znam jej skrupulatność: zwróci każdy grosz, nawet jeśli pożyczyła jajko, to przyniesie. A potem odejść na dobre – i nie pożegnać się?
Spotkanie
Kiedy weszłam do sali, w której siedziała moja sąsiadka z innymi babciami, była bardzo zdziwiona. Była zawstydzona, odwróciła wzrok, ale próbowała się trzymać.
Tak – z pewnym wyzwaniem zaczęła mówić – postanowiłam się tu przeprowadzić. Moja córka i mąż rozwiedli się i mieszkali w jego mieszkaniu. Zabrałam ją więc z wnuczką.
Rozwiodła się, bo poznała innego mężczyznę. I powiedziała, że on też będzie z nami mieszkał. Cóż, czy mam zamiar jeździć z policją?
A gdzie mogą się tam zakwaterować? Wnuczka potrzebuje własnego pokoju, córka własnego pokoju z nowym chłopcem. Ja w kuchni? Więc budzą mnie za każdym razem, gdy idą do picia. Żadnego życia, krzątanina przez całą noc.
Cóż, tutaj, Anno? Nie żałowałeś tego?
Uśmiechnęła się.
Pięć babć nas w jednej sypialni. Wszyscy są spokojni, schludni. Jestem tu już od trzech miesięcy, nie kłócimy się. Córka co tydzień przychodzi z prezentami, więc wszyscy sąsiedzi czekają na słodycze, pijemy herbatę.
Babcie skinęły głową.
Syn przywiózł tu jedną z babć. Całe życie był synem mamy, ale z wiekiem odnalazł kobietą zachłanną – a jego mama stała się niepotrzebna. Nie miał teraz czasu, żeby się nią zajmować.
Inna kobieta powiedziała, że mieszka daleko. Przyjdzie ponownie.
Nie ma tu zwyczaju besztać dzieci – wyjaśniła Anna. – Sami przecież takie wychowali.
Rozejrzałam się z przerażeniem: czy naprawdę można było dobrowolnie na to pójść?
Tak, babcie są urocze.
Tak, personel wyglądał uprzejmie.
Ale ta przerażająca renowacja.
Ten obrzydliwy zapach pieluch i niemytych ciał starych ludzi. Przez szpitalne aromaty przenikał wszechobecny zapach duszonej kapusty.
Nie ma tu wystarczającej liczby pracowników, osoby niepełnosprawne są w tym samym miejscu co osoby zdrowe. Oczekiwanie, że babcie tego nie wytrzymają i same pomogą w wyjeździe.
Rozumiem, że czasem ludzie nie mają wyjścia, ale lepiej wtedy poszukać płatnej opcji.
Zrozumiałem: Anna jest odważna, ale smutna.
A co najważniejsze, przy wyjściu złapała mnie pielęgniarka.
Powiedziała: jestem pierwszym gościem od trzech miesięcy, czy mógłabyś czasem odwiedzić babcię? W przeciwnym razie zacznie popadać w depresję.
Polski rząd ogłosił nową strategię demograficzną. O co chodzi