Screen IStockphoto
Że nie zmarnuję reszty życia na rutynę, ciszę przy stole i rozmowy o rachunkach.
Mówiłem sobie, że to nie zdrada, tylko prawdziwe uczucie, które spadło na mnie nagle, jakby ktoś włączył światło w pokoju, w którym od lat panował półmrok.
Moja żona Anna była ze mną prawie dwadzieścia lat. Znała mnie lepiej niż ja sam. Wiedziała, jaką kawę piję, kiedy boli mnie głowa, i po tonie głosu rozpoznawała, że coś jest nie tak.
Ale właśnie to zaczęło mnie drażnić. Ta przewidywalność. To, że wszystko było takie oczywiste.
A potem pojawiła się Margo. Sekretarka. Uśmiechnięta, lekka, zawsze pachnąca perfumami. Słuchała mnie tak, jakby każde moje słowo
było ważne.
— Jesteś niesamowity — mówiła. — Taki dojrzały, taki pewny siebie.
Nikt mi tego nie mówił od lat.
Wracałem do domu i patrzyłem na Annę krzątającą się w kuchni.
— Znowu jesteś zmęczony? — pytała.
— Tak — odpowiadałem krótko.
Nie mówiłem, że czuję się młody. Że ktoś we mnie wierzy. Że znów chce mi się żyć.
Kiedy w końcu powiedziałem Annie prawdę, siedziała przy stole. Nie krzyczała.
— Jest młodsza? — zapytała spokojnie.
— Tak.
— Kochasz ją?
— Tak… naprawdę.
Skinęła głową, jakby właśnie to podejrzewała.
— W takim razie idź — powiedziała. — Nie będę nikogo zatrzymywać.
To mnie zaskoczyło najbardziej. Spodziewałem się łez, pretensji, scen. A ona była cicha. Zbyt cicha.
Z Margo było jak w filmie. Weekendowe wyjazdy, kolacje w restauracjach, zdjęcia, które wrzucała do sieci.
— W końcu mam mężczyznę, który wie, czego chce — mówiła.
Czułem się zwycięzcą. Znajomi klepali mnie po plecach.
— Życie zaczyna się po czterdziestce — żartowali.
Nie zauważyłem momentu, w którym przestałem być dla Margo kimś wyjątkowym, a stałem się tylko „tym starszym partnerem”.
Zaczęła wspominać o znajomych, którzy „mają większe możliwości”, „lepsze perspektywy”.
— Ty już swoje przeżyłeś — rzuciła kiedyś mimochodem.
Po roku powiedziała to wprost.
— Poznałam kogoś — oznajmiła, pakując swoje rzeczy. — Jest bardziej… obiecujący.
— A ja? — zapytałem głupio.
— Ty byłeś etapem.
Zostałem sam w mieszkaniu, które wynajmowaliśmy. Nagle cisza, której tak się bałem u boku Anny, stała się ogłuszająca.
Przez kilka dni chodziłem jak cień. W końcu zadzwoniłem do Anny.
— Możemy porozmawiać? — zapytałem.
— Możemy — odpowiedziała spokojnie.
Spotkaliśmy się w kawiarni. Była inna. Lżejsza. Uśmiechnięta.
— Dobrze wyglądasz — powiedziałem.
— Bo dobrze się czuję — odparła.
Opowiedziałem jej wszystko. O Margo. O tym, że odszedłem, bo byłem głupi.
— Chcę wrócić — powiedziałem w końcu. — Zrozumiałem, że to był błąd.
Anna spojrzała na mnie długo.
— Wiesz — zaczęła powoli — kiedy mnie zostawiłeś, myślałam, że moje życie się skończyło. A potem stało się coś dziwnego. Zaczęłam
oddychać.
— Anna…
— Dobrze, że mnie zostawiłeś — przerwała mi. — Przynajmniej zaczęłam żyć.
Te słowa zabolały bardziej niż rozstanie z Margo.
— Nie chcę wracać do tego, kim byłam — dodała. — Już nie czekam, aż ktoś mnie zauważy. Zauważyłam siebie.
Wyszedłem z kawiarni z poczuciem, że straciłem coś, czego nie da się odzyskać. Nie dlatego, że ktoś był młodszy czy bardziej
obiecujący. Tylko dlatego, że nie doceniłem kobiety, która była obok, gdy nie byłem nikim szczególnym.
Dziś wiem, że prawdziwa strata nie przyszła wtedy, gdy Margo mnie zostawiła. Przyszła wtedy, gdy Anna przestała na mnie czekać.
Kiedy do naszego domu przychodzi teściowa, mój mąż zmienia się nie do poznania. Jakby ktoś…
Jesteśmy razem od dwudziestu lat. Kiedy mówię tą cyfrę na głos, brzmi jak coś solidnego,…
Przez wiele lat byłam przekonana, że dobre małżeństwo polega na tym, że kobieta słucha. Że…
Nigdy nie sądziłam, że można się poczuć upokorzonym przez coś tak banalnego jak stare rzeczy.…
Nigdy nie uważałem się za faceta, który zdradza. Zawsze mówiłem, że jeśli w małżeństwie coś…
Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni ktoś zapytał mnie, czy ja w ogóle jestem szczęśliwa.…