Zostawiłam idealnego mężczyznę. Wszyscy, których znam, uważają, że popełniłam błąd: „Po co ci manicure, skoro zostajesz w domu”

Krzysztof oświadczył mi się po miesiącu randkowania. Na początku nie mogłam uwierzyć, że na świecie istnieją tak idealni mężczyźni. A Krzysztof właśnie taki był!

Nie pił, nie palił i uprawiał sport. Silny, wysportowany, przystojny mężczyzna. Dobrze zarabiał, miał własne mieszkanie i samochód.

Do trzydziestego roku życia nigdy nie był żonaty i nie miał dzieci. Kiedy więc usłyszałam jego propozycję małżeństwa, pomyślałam, że wylosowałam szczęśliwy los. Oczywiście natychmiast się zgodziłam.

Wszyscy moi i jego krewni przyszli na ślub i urządziliśmy przyjęcie w najbardziej luksusowej restauracji w mieście.

Wszyscy krzyczeli do nas „gorzko” i życzyli nam wszystkiego dobrego. Moja matka ukradkiem ocierała łzy i szeptała do mnie: „Córeczko, z Krzysztofem będziesz najszczęśliwsza!”. I ja też w to wierzyłam.

screen Youtube

Pierwszą decyzją Krzysztofa w naszym życiu rodzinnym było to, żebym rzuciła pracę i została w domu. Zresztą posada księgowej w skromnym biurze też mi nie odpowiadała i chętnie się zgodziłam.

Z wielkim entuzjazmem zaczęłam wraz z Krzysztofem zajmować się naszym rodzinnym domem. Gotowałam, prałam i sprzątałam. Zanim mąż wrócił do domu, starałam się zrobić makijaż i przebrać, żeby Krzysztofa zawsze witała idealna żona.

Był zadowolony ze wszystkiego przez około tydzień. A potem zrobił mi uwagę, że mam makijaż w domu, ale przesyłam kosmetyki, które kosztują dużo pieniędzy.

Uśmiechnęłam się tylko. Nie miałem żadnych szczególnie drogich kosmetyków, a czy to źle, że moja żona jest piękna? Pierwsza pobudka przyszła około miesiąca później, kiedy skończyły mi się pieniądze z działu księgowości.

Nie, Krzysztof dawał mi trochę pieniędzy na jedzenie i media, ale zawsze skrupulatnie sprawdzał paragony. Na początku nie traktowałem tego poważnie. A potem musiałam poprosić go o pieniądze na manicure.

A on zapytał, po co mi manicure w domu, zwłaszcza że jechaliśmy na weekend do jego mamy kopać ziemniaki. Nie ma czasu na manicure. Warknęłam na niego, a potem pomyślałam, że ma rację. Doprowadzę swoje dłonie do porządku po wsi.

Muszę przyznać, że moja mama po prostu uwielbiała Krzysztofa. Rozmawiali tak słodko, a Krzysztof potrafił rąbać drewno i przynosić wodę do kąpieli. Mama mawiała, że to złoty chłopak, a ja miałam szczęście.

Koleżanki mi zazdrościły, bo musiały orać za grosze. A ja mieszkam w ładnym mieszkaniu, gdzie wszystko jest gotowe, a mój mąż wozi mnie ładnym samochodem.

Ale z czasem zaczęłam myśleć coraz więcej. Nigdy nie dawał mi pieniędzy na własne wydatki, tylko na potrzeby domowe. I zawsze żądał paragonów. Pewnego dnia Krzysztof zobaczył paragon, na którym kupiłam bieliznę. Nawiasem mówiąc, nie była taka droga.

Udało mi się zaoszczędzić: kupiłam kurczaka zamiast wołowiny i mniej warzyw i owoców. Krzysztof porównał to wszystko i zaczął mi mówić, że próbuję zrujnować jego zdrowie. On musi jeść tylko żywność wysokiej jakości i w dużych ilościach.

Na próżno próbowałem go przekonać, że bielizna jest również niezbędna. Ale przegiął pałę. Nie, nie krzyczał — wytłumaczył mi w nudny i rozwlekły sposób, jaką oszczędną osobą jestem.

Pewnego dnia zauważył plamy na lustrze i skrzywił się, mówiąc, że to nie w porządku. A kiedy zobaczył moje skarpetki przy sofie, wpadł w histerię. To mężczyzn oskarża się o brak porządku, ale ja jestem kobietą, jak możesz to robić?

Próbowałam jeszcze raz wyjaśnić, że zdjęłam skarpetki tuż przed jego przyjściem, aby dać odpocząć stopom, ponieważ przez cały dzień robiłam coś w domu. Krzysztof krzyczał, że nic nie robiłam i jestem prawdziwym leniem: krzywo pościeliłam łóżko, nie zamknęłam szamponu w łazience. Miałam też zaciemnioną patelnię, na co jego mama nigdy by nie pozwoliła!

Trzeba przyznać, że rozmowy o matce pojawiały się często. Jego mama była jego ideałem. Pewnego razu nie wytrzymałam i zaczęłam mu wykrzykiwać, że jestem zmęczona jego nudą i że idę do pracy, żeby nie musieć na nim polegać.

Krzysztof nawet się zarumienił i zapytał mnie, kto będzie gotował mu śniadania, obiady i kolacje. Powiedział, że jada tylko domowe jedzenie. Rzeczywiście, przychodził nawet do domu na lunch, ponieważ jego biuro znajdowało się w pobliżu.

Jego pytanie całkowicie mnie zaskoczyło. Powiedziałam mu, że jedzenie w stołówce też jest dobre. Krzysztof nazwał mnie bezduszną i uznał, że chcę, aby nabawił się wrzodów. A potem spojrzał na mnie podejrzliwie: może mam kochanka? I czy to on jest powodem, dla którego chcę biec do pracy, żeby łatwiej było się z nim spotkać?

Byłam w szoku. Nazwałam męża głupcem i sknerą, zamieszkałam z przyjaciółką, a następnego dnia złożyłam pozew o rozwód.

Moja przyjaciółka była zaskoczona, a moja mama, kiedy dowiedziała się o mojej decyzji, przekonała mnie, żebym wróciła do męża. Wszyscy moi przyjaciele drapali się po głowach, mówiąc, że ta kobieta jest chciwa. Ma takiego idealnego męża, a kręci na niego nosem.

Ale ja nikogo nie słuchałam. Stało się dla mnie jasne, że spieszyłam się do ślubu, nie poznając dobrze tej osoby. Miesiąc później rozwiedliśmy się z Krzysztofem.

Teraz pracuję w dobrej firmie, dobrze zarabiam i wynajmuję mieszkanie. Czasami myślę o moim życiu rodzinnym i zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie nie wyjdę ponownie za mąż. A jeśli znów pojawi się ktoś „idealny”?

Przez cały ten czas miałam tylko jedną zagadkę: dlaczego Krzysztof z taką patologiczną chciwością zorganizował nam wystawne wesele? Dopiero rok później dowiedziałam się, że za wszystko zapłaciła moja była teściowa. Pewnie chciała gdzieś znaleźć pracę dla syna, wiedziała, jakie cudo wychowała.

„Nie sądziłam, że jesteś taki chciwy. Nie szczędziłaś pieniędzy własnemu bratu na jego rocznicę”: powiedziała moja szwagierka i pożałowała tego

Mąż miał wielkie plany dotyczące swojej emerytury i wszystkim o nich opowiadał. Ale kiedy to się stało, powiedział, że nie ma czasu

Pojechaliśmy na wakacje do teściowej z dobrymi prezentami, a ona zażądała pieniędzy za nasz nocleg: „Nie chcę jej teraz widzieć”