Bardzo dobry facet, Igor, miał bardzo trudną historię w młodości. Był studentem studiów podyplomowych, ekonomistą, bardzo bystrym.
Przez dwa lata służył w wojsku, w czasach, gdy wszyscy to robili. Studiował, aspirował do wielkich rzeczy, miał pokój w akademiku. Do tego pokoju przyprowadził swoją młodą żonę.
Jego żona nie pasowała do niego, o czym mówiło wiele osób. Ale nie dla Igora, oczywiście. Nie pozwoliłby nawet własnej matce mówić o swojej żonie w taki sposób.
A jego matka, silna, potężna kobieta, ale inteligentna i miła, milczała i zaakceptowała decyzję syna. Starała się dobrze traktować jego żonę.
Żona nie pochodziła z dobrej rodziny. Była notowana za kradzieże. Ukradła biżuterię koleżance i dostała wyrok dwóch lat w zawieszeniu.

Nie uczyła się, nie pracowała, ale była słodką, wygadaną blondynką, jak piosenkarka z zespołu „ABBA”. I ten Igor się w niej zakochał. I ożenił się z nią. To był skromny ślub, zarabiał pieniądze w ekipie budowlanej.
A potem urodziło się dziecko. Igor był bardzo szczęśliwy. Był bardzo szczęśliwy przez cztery dni. Potem przyjechał taksówką z kwiatami i matką, aby spotkać się z żoną i noworodkiem.
Ale w tym czasie podjechał samochód i wysiadł z niego nieznany dorosły mężczyzna po pięćdziesiątce, ponury i bez kwiatów. Lisa wysiadła z dzieckiem. Podeszła do Ihora i powiedziała, że to nie jego dziecko. To dziecko tego mężczyzny.
Wsiadła do samochodu i odjechała z dzieckiem. To był szok, który musiał przeżyć ten dobry Igor. Bardzo cierpiał. Był cichym chłopcem, ale bardzo schudł i zbladł. Przez długi czas wyglądał źle.
I nie słuchał pocieszeń, jakby „wszystko było najlepsze”. Wszyscy dowiedzieli się o tej historii od Lisy. Opowiadała ją ze śmiechem. Dorosły mężczyzna opuścił rodzinę i zamieszkał z nią, a ona zaczęła dobrze żyć. Bardzo dobrze.
Igor ożenił się kilka lat później z dziewczyną, którą poznał w ekipie budowlanej. Ona również była młodym naukowcem, który obronił pracę magisterską. I zaczęli żyć szczęśliwie. I mieli chłopców. Wszystko było w porządku.
I muszę powiedzieć, że podczas tych wydarzeń matka Igora nigdy się nie wtrącała. Po prostu wspierała syna i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Że życie jest życiem. I że różne rzeczy się zdarzają. A potem wszystko układa się na swoim miejscu.
Przyjaciele Igora zachowywali się tak samo. Nie obrzucali Lizę błotem, nie pytali o szczegóły, niczego nie doradzali.
Po prostu stali przy niej, starali się przemilczeć trudny temat i rozmawiali na ciekawe tematy. Zaprosili nas też na biwak. To właśnie w tym towarzystwie Ihor poznał swoją przyszłą żonę. Swoją prawdziwą żonę.
W życiu naprawdę wszystko się zdarza. Czasami bardzo dramatyczne wydarzenia, które łamią człowiekowi serce. Ale nie trzeba tego kończyć.
I nie trzeba dotykać ostrych fragmentów. Czasami nie trzeba udzielać rad, jeśli o nie nie proszą, zadawać pytań, wyrażać swojej opinii. To tylko narusza ranę.
A wtedy, być może, wszystko naprawdę wyjdzie na dobre. Chociaż na początku to pocieszenie wydaje się głupie i niewłaściwe. Ale zazwyczaj jest słuszne. Chyba, że chodzi o śmierć.
W innych przypadkach wszystko wychodzi na dobre. Możesz po prostu być przy nich. I nie przypominać. Czasami to wystarczy.
Mój mąż i ja rozwiedliśmy się po 12 latach małżeństwa. Nie widzę sensu w dalszym wspólnym życiu