Zdaniem prokuratury, licealistka z okolic Włodawy i jej trzej koledzy dopuścili się czynów, które jeżą włosy na głowie

Wyglądają na spokojnych, młodych ludzi. Niestety to tylko pozory. Zdaniem prokuratury, licealistka z okolic Włodawy i jej trzej koledzy dopuścili się czynów, które jeżą włosy na głowie. Przez wiele godzin znęcali się na znajomym, brutalnie bijąc go, torturując, a nawet gwałcąc. Najstraszniejsze jest w tym wszystkim to, że zwyrodnialcy nie mieli żadnego powodu, żeby zgotować piekło koledze.

.

Proces Grety P. (19 l.), Mateusza J. (24 l.), Rafała K. (20 l.) i Damiana O. (20 l.) zaczął się właśnie przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Z uwagi na bardzo drastyczny charakter sprawy sędzia Jarosław Kowalski zdecydował, że sprawa będzie się toczyła za zamkniętymi drzwiami.

.

Makabryczne wydarzenia rozegrały się wiosną ubiegłego roku w okolicach Włodawy. Według prokuratury, Mateusz J. i Rafał K. spędzali czas w knajpie nad Jeziorem Białym. Pierwszy z nich był agresywny od samego początku. Szukał okazji do bójki.

Kiedy zauważył Piotra Z., który spotykał się z siostrą jego dziewczyny, uznał, że niedoszły szwagier to będzie dobra ofiara. Znalazł sobie błahy powód i zaczął awanturę. Razem z kumplem wywlekli Piotra na zewnątrz i brutalnie pobili.

.

Kiedy leżał na ziemi sprawcy oddali na niego mocz i zgwałcili kijem bejsbolowym. Ale nawet po tak strasznych czynach nie zaspokoili swojej żądzy mordu. Wywieźli ofiarę nad jezioro i dalej torturowali. Wtedy do grupy dołączyła Greta P. z chłopakiem.

I mimo że licealistka znała bitego, poniżanego chłopaka, według śledczych, nie wpadła na pomysł, żeby w jakiś sposób mu pomóc, tylko przyglądała się chorym zachciankom bandziorów, do których dołączył jej chłopak Damian. Dziś twierdzi, że bała się o własną skórę.

.

W końcu po wielu godzinach maltretowania zwyrodnialcy pozwolili odejść Piotrowi Z., grożąc, że jeśli zawiadomi policję, odbiorą mu życie. Pobity milczał, ale był w tak złym stanie, że trafił do szpitala i lekarze wezwali funkcjonariuszy.

Podejrzani o te czyny trafili do aresztu, w którym siedzą do dziś. Przed oblicze sądu policjanci przyprowadzili ich w kajdanach na rękach i nogach. Niestety, po Mateuszu, Rafale i Damianie wielkiej skruchy nie było widać. Greta P. opuściła areszt i odpowiada z wolnej stopy. Wszystkim grozi po kilkanaście lat więzienia.