Zawsze uważałam, że dla mamy jestem najbliższą osobą. Wydawało mi się, że córka jest zawsze bliższa matce niż syn.
Od dzieciństwa byłam przy niej, pomagałam w gospodarstwie domowym, wspierałam ją, kiedy tata wyjechał do pracy i na długo zniknął z naszego życia.
Nauczyłam się gotować, prać, opiekować się młodszym bratem, podczas gdy mama pracowała od rana do nocy. Miałam wtedy zaledwie czternaście lat, ale wiedziałam: jeśli nie ja, to kto?
Z biegiem lat nic się nie zmieniło. Zawsze byłam przy niej. Kiedy mama zachorowała, biegałam po lekarzach.
Kiedy trzeba było naprawić dach, szukałam fachowców i płaciłam część z własnej pensji.
Kiedy brat się ożenił, kupowałam prezenty, pomagałam zorganizować ślub, nawet wtedy, gdy sama miałam trudności.
Wydawało mi się, że tak powinno być, bo przecież „rodzina”.
Ale z czasem zaczęłam dostrzegać rzeczy, które bolały mnie do żywego. Mama zawsze znajdowała sposób, żeby przekazać bratu pieniądze, produkty, rzeczy, nawet gdy sama miała bardzo mało.
„On ma dzieci, ma ciężej” — mówiła. A ja starałam się to zrozumieć. Ale dlaczego wtedy, kiedy potrzebowałam pomocy, mama odwracała się ode mnie?
Pamiętam moment, kiedy potrzebowałam pieniędzy na leczenie. Poprosiłam mamę, żeby przynajmniej pożyczyła mi na kilka miesięcy. Ona tylko westchnęła i powiedziała: „Nie mogę, brat też ma problemy, prosił mnie”.
I wtedy po raz pierwszy pomyślałam: a czy ja nie jestem jej dzieckiem? Dlaczego on jest dla niej ważniejszy?
Za każdym razem, kiedy przychodzę, widzę, że w lodówce są produkty kupione nie dla mamy, ale żeby „dać bratu, bo oni mają dzieci”.
Kiedy przyniosłam mamie nową kołdrę, kilka dni później zobaczyłam ją w domu brata. Kiedy kupiłam ci ciepłe buty, mama powiedziała:
„Ojej, te same buty zepsuły się mojej synowej, dam jej je, a sama będę chodzić w starych”.
Serce ścisnęło mi się z bólu. Milczałam, ale w środku wszystko wrzało. Pewnego razu nie wytrzymałam i zapytałam wprost:
„Mamo, dlaczego wszystko dajesz bratu? Czy ja jestem dla ciebie mniej ważna?”
Milczała. Odwróciła tylko wzrok i zaczęła wycierać ręce ręcznikiem. Jakby to pytanie było dla niej zbyt trudne. Ale w tej ciszy usłyszałam wszystko.
Tak bardzo mnie to zabolało, że nie wiedziałam, jak dalej budować nasze relacje. Nadal pomagam, bo to mama.
Ale w głębi duszy czuję, że między nami jest przepaść. Najbardziej rani mnie to, że nawet nie próbuje wyjaśnić swojego wyboru.
Nadal jestem dla ciebie córką, która przybiega na pierwsze wezwanie, ale w głębi duszy rozumiem: mama już dawno oddała swoje serce innej części rodziny. A ja pozostałam na uboczu.