Ciekawostki

Zakochałam się w narzeczonym mojej przyjaciółki i nie wiedziałam, co zrobić, tym bardziej, że on odwzajemniał moje uczucia. Pewnego dnia ona nas przyłapała, ale nawet nie było mi wstyd: „Ja też mam prawo do szczęścia”

Nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała napisać coś takiego, ale chyba w każdej historii przychodzi moment, kiedy przestaje być tylko wspomnieniem, a staje się lekcją.

I w mojej też nadszedł czas, by wydostała się na światło dzienne, nawet jeśli ktoś nazwie mnie złą przyjaciółką, nawet jeśli ktoś pomyśli, że weszłam tam, gdzie nie miałam prawa.

Ale teraz, kiedy wszystko już się wydarzyło, rozumiem jedno: wtedy moje serce wybrało drogę, z której nie było powrotu.

Kiedy moja przyjaciółka Marta przyprowadziła do nas swojego narzeczonego, nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Zwyczajny wieczór, zwyczajni ludzie, śmiech, lekkie żarty, zapach kawy rozlanej na obrus.

Ona promieniała, mówiła o przyszłości, o planach na mieszkanie, o tym, jak „ten jedyny” wreszcie pojawił się w jej życiu. Uśmiechałam się, słuchałam, kiwałam głową.

Screen freepik

Szczerze — wtedy myślałam tylko o tym, jak dobrze, że Marta w końcu jest szczęśliwa. Po wszystkich jej wcześniejszych rozczarowaniach naprawdę na to zasłużyła.

Ale pewnego razu on o coś mnie zapytał, zupełnie zwyczajnie, coś o książkach albo filmach — a ja podniosłam wzrok i spotkałam jego spojrzenie.

To była dziwna chwila, tak krótka, że można by ją przeoczyć, ale poczułam, jak coś we mnie przesuwa się z miejsca.

Niemal nakrzyczałam wtedy na siebie w myślach: nie wymyślaj, takie rzeczy się nie zdarzają. Ale w środku jakby pękła cienka tafla szkła.

Później przekonywałam siebie, że to tylko jakieś złudzenie, przypadek, ale kiedy zaczęliśmy się „przypadkiem” spotykać — to w sklepie, to na przystanku, to w mieszkaniu Marty, do którego przychodziłam pomagać w przygotowaniach do ślubu — napięcie między nami stawało się coraz bardziej wyczuwalne.

Mówił zwyczajne słowa, ale patrzył tak, jakby odczytywał we mnie coś znajomego. A ja odczytywałam w nim dokładnie to samo.

Długo z tym walczyłam. Naprawdę długo. Nie chciałam tego. Odsuwałam te myśli od siebie, karciłam się za nie, mówiłam sobie, że tak nie wolno.

Przecież to przyjaciółka, moja bliska osoba, a on — jej wybór, jej życie. Ale w pewnym momencie nawet trzymanie dystansu przestało działać.

Pewnego dnia Marta poprosiła mnie, żebym przekazała mu kilka dokumentów — nie wyrabiała się, bo miała ważne spotkanie. Nie chciałam tam iść, naprawdę.

Ale nie miałam powodu odmówić. I właśnie wtedy wszystko się wydarzyło. Rozmawialiśmy o drobiazgach, o jej sukni ślubnej, o tym, jak szybko leci czas. A potem nagle spojrzał mi w oczy i cicho powiedział:

„Oboje wiemy, że jest między nami coś, o czym milczymy”.

Przestraszyłam się, chociaż chyba od dawna czekałam na te słowa. Nie odpowiedziałam nic, tylko stałam i próbowałam zrozumieć, co czuję.

Jakby ktoś otworzył drzwi zamknięte latami. A za nimi — to ciepło, o którym dawno zapomniałam.

Tego dnia nie mieliśmy zamiaru przekraczać żadnych granic. Ale granica sama zniknęła. Może dlatego, że zbyt długo udawaliśmy, że nie widzimy oczywistego.

Może dlatego, że serce czasem jest silniejsze niż wszystkie zasady świata. Pamiętam tylko, jak dotknął mojej dłoni — i cały mój opór rozsypał się jak piasek.

A potem pojawiła się Marta. Przyszła niespodziewanie, wcześniej, niż miała. Otworzyła drzwi i zamarła.

Na jej twarzy najpierw pojawiła się pustka, a potem coś, co przypominało krzyk, który nigdy nie wydostał się na zewnątrz. Zastygłam.

On też. A ona stała i patrzyła na nas tak, jakbyśmy nie byli ludźmi, tylko cieniami, które zdradziły jej świat.

„Naprawdę?.. Wy?.. Właśnie wy?..” – jej głos załamał się do szeptu.

Nie było mi nawet wstyd. Patrzyłam na nią i wiedziałam: nie chcę przepraszać za uczucia, w których nie potrafiłam siebie okłamać.

Może to okrutne. Może egoistyczne. Ale cicho powiedziałam: „Ja też mam prawo do szczęścia”.

Płakała wtedy długo. Mówiła, że zniszczyliśmy jej przyszłość, jej marzenia, jej wiarę w ludzi. Słuchałam i czułam jedno — ból, ale nie winę. Bo ten mężczyzna obok mnie był już nie tylko narzeczonym przyjaciółki. Był kimś, kogo czekałam, sama o tym nie wiedząc.

Z Martą już się nie przyjaźnimy. Nie dała mi szansy nic wyjaśnić — choć pewnie i tak nie potrafiłabym ubrać w słowa tego całego kłębowiska uczuć, walki i cierpienia.

A on… on został ze mną. Na początku bał się, że zmienię zdanie, że ulegliśmy impulsowi, ale z czasem nasze życie stało się spokojne, zwyczajne, prawdziwe. Nie bajkowe — nie. Ale głębokie.

Czasem wracam myślami do tamtej chwili, kiedy ona nas zobaczyła. Czy mogłam wtedy postąpić inaczej? Może. Ale nie żałuję.

Każdy człowiek ma prawo do własnego szczęścia — nawet jeśli ta droga komuś przynosi ból. Nie wybrałam tej historii. Ona wybrała mnie.

Może kiedyś Marta mi wybaczy. A może nigdy. Ale nauczyłam się żyć z tym, że serce nie zawsze pyta o pozwolenie, zanim dokona wyboru.

I jeśli coś wyniosłam z tamtej historii, to to, że życie nie dzieli się na „dobre” i „złe”. Dzieli się tylko na to, co prawdziwe, i to, co udajemy przed samymi sobą.

A wtedy, w tamtym pokoju, pod tamtym spojrzeniem, po raz pierwszy od wielu lat poczułam, że żyję nie w połowie. I tak, może ktoś mnie osądzi. Ale ja już nie chowam się przed sobą.

Bo ja też mam prawo do szczęścia.

Córka obraża się na mnie, ponieważ nie chcę opiekować się wnukami, a ja uważam, że mam prawo żyć dla siebie, a nie całe życie opiekować się kimś: „Teraz zapomnij, że masz córkę”

Przez lata opiekowałam się moją babcią i wierzyłam, że mi za to podziękuje. Zamiast tego zostałam z niczym, a mama dostała jej mieszkanie

Mąż otrzymał od matki mieszkanie, ale nie spieszył się, aby mi o tym powiedzieć, więc nadal mieszkaliśmy w wynajmowanym lokalu. Kiedy go o to zapytałam, powiedział, że przekaże je swojemu synowi z pierwszego małżeństwa

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Przez lata opiekowałam się moją babcią i wierzyłam, że mi za to podziękuje. Zamiast tego zostałam z niczym, a mama dostała jej mieszkanie

Przez długi czas powtarzałam sobie, że robię to wszystko z miłości, choć w głębi duszy…

3 godziny ago