„Zabrałaś mężczyznę od jego rodziny, teraz bądź łaskawa zabrać jego dzieci”: powiedziała mi żona mojego sąsiada

Pół roku temu rozpoczęłam romans z moim sąsiadem. Problem w tym, że mój sąsiad, Marcin, jest żonaty i ma dwójkę dzieci.

Wszystko zaczęło się, gdy sąsiedzi wprowadzili się do naszego domu. Marcin zawsze parkował swój samochód na moim miejscu. Wielokrotnie wyrażałam swoje skargi, ale w odpowiedzi po prostu mnie zbył.

Raz doszło nawet do skandalu. Żona Marcina, Wiktoria, uratowała sytuację, zabierając męża do domu.

Co dziwne, po tym skandalu mój sąsiad i ja zaczęliśmy utrzymywać przyjacielskie stosunki. Kilka razy nawet mnie podwiózł. A potem Marcin przyszedł do mnie z winem i owocami. Powiedział, że musimy porozmawiać.

W tym momencie przygotowywałam kolację. Jedliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy. A raczej Marcin mówił, a ja słuchałam i zrozumiałam, że musi się odezwać.

screen Youtube

Mój sąsiad opowiedział mi o swoich problemach w pracy i w rodzinie. Słuchałam i dawałam mu rady. Pod koniec naszej rozmowy sąsiad powiedział, że jestem idealną kobietą.

Tak zaczął się nasz burzliwy romans. Marcin rozwiązywał moje drobne problemy, dawał mi prezenty, dbał o mnie, a ja czułam się jak za kamiennym murem.

Pewnego dnia rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Na progu stanął sąsiad. Powiedział, że to nie potrwa długo. Zapytałam dlaczego, bo czekałam na niego i przygotowałam pyszny obiad.

Marcin przeprosił, ale powiedział, że żona zacznie coś podejrzewać, a on już mówił, że był w mieszkaniu Adama 10 trzy razy, a w mieszkaniu Waldka 15 dwa razy. Ale spokojnie, pojutrze jego rodzina jedzie na tydzień do jego mamy. Więc przez tydzień będziemy żyć jak mąż i żona.

Dwa dni później Marcin stanął w moich drzwiach z torbami smakołyków w rękach. Wpuściłam mojego nowego męża do mieszkania. Tydzień minął błyskawicznie.

Zaczęłam nawet marzyć, że faktycznie jesteśmy małżeństwem. Marcin był bardzo hojny, opiekuńczy, troskliwy i zupełnie bezpretensjonalny w codziennych sprawach. Pomagał mi gotować, a nawet zmywać naczynia.

Siódmego dnia naszego wspólnego mieszkania Marcin otrzymał wiadomość od swojej żony: „Cześć. Gdzie jesteś?” Postanowił zadzwonić. Powiedział, że jest w domu, odpoczywa. Spotka się z nimi jutro, tak jak było umówione.

Słyszałam, jak jego żona mówiła, że była w domu, ale nie mogła go znaleźć. Marcin popędził do domu, mając nadzieję na naprawienie sytuacji. Na próżno. Wścibska sąsiadka, ciocia Natalia, doniosła o jego wyczynach żonie sąsiada. Widziała nas razem wiele razy, wieczorami chodziliśmy do sklepu. Nie było sensu odmawiać. Straszny skandal nabierał rozpędu.

Po jakimś czasie Marcin przyszedł do mnie z pewnymi sprawami. Zapytałem go, czy jego żona naprawdę go wyrzuciła, a Marcin zapytał, czy go wpuszczę, czy też go wyrzucę.

Oczywiście, że go wpuściłam. Moje marzenia się spełniały. Nie powiedziałam tego głośno, żeby Marcin nie pomyślał, że celowo doprowadziłam do ich kłótni. Zaczęło się nowe życie.

Byłam szczęśliwa z sąsiadem, gotowałam pyszne posiłki, wieczorami czekałam, aż wróci z pracy. W weekendy chodziliśmy do restauracji, kina i sklepów.

Teraz mogliśmy wychodzić razem w ciągu dnia. Nie musieliśmy się już przed nikim ukrywać.

Przy wejściu ludzie wyraźnie o nas rozmawiali. Patrzyli na mnie ze złością, kiedy przechodziłam obok, ale później wszystko zostało zapomniane.

Pewnego wieczoru zadzwonił dzwonek do drzwi. Marcin zapytał, czy kogoś oczekuje. Odpowiedziałam, że nie i poszłam otworzyć. Na progu stała żona Marcina z dziećmi.

Przywitała mnie i powiedziała, że wreszcie mnie zobaczyła, rozwódkę. Powiedziała, że przyszła się przywitać i powiedzieć, że Marcin, pakując się zapomniał o czymś ważnym.

Zdziwiłam się i zapytałam, o czym zapomniał. Powiedziała, że zapomniał o dzieciach i kazała im przyjść, bo zostaną na jakiś czas z ojcem.

Nie zrozumiałam i zapytałam, o co chodzi, a Wiktoria powiedziała, żebym się nie martwiła, bo jej chłopcy są bezpretensjonalni w codziennym życiu. Cały czas się kłócą i biją, ale dajemy sobie z tym radę.

Starszego trzeba zaprowadzić do szkoły, a młodszego do przedszkola. No i jest jeszcze klub sportowy. Potem powiedziała, że to wszystko jest konsekwencją tego, że zabrałam męża od rodziny i teraz muszę przyjąć dzieci. Będzie je zabierać w weekendy, ale nie licz na ten weekend.

Wiktoria odwróciła się i szybko wyszła. Byłam przerażona, moje stopy przykleiły się do podłogi. Stanęłam na progu. Z mieszkania dobiegały już hałasy i krzyki.

Tak, marzyłam, że Marcin i ja będziemy żyć jak mąż i żona. Ale z cudzymi dziećmi? Wcale tego nie chciałam. Nie wiem, jak powiedzieć o tym Marcinowi. To prawda, co mówią — bój się swoich pragnień.

Jestem mężatką po raz trzeci, ale pierwszy raz spotkałam taką teściową: „Nawet mnie nie zapytałaś, czy chcę to zjeść”

To był pierwszy i ostatni raz, kiedy zdecydowałam się robić jakiekolwiek interesy z rodziną. W końcu teściowa ostrzegała mnie, że coś takiego może się wydarzyć

„Dałam najwięcej pieniędzy na to wesele, a twój ojciec będzie grał główną rolę, to niesprawiedliwe”: powiedziała moja matka, gdy dowiedziała się o scenariuszu uroczystości