Urodziłam się w rodzinie o niskich dochodach w małym miasteczku. Zdałam sobie sprawę, że nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc w tym życiu, więc ukończyłam szkołę z wyróżnieniem i wstąpiłam na państwowy uniwersytet w stolicy.
Mieszkałam w akademiku, studiowałam w ciągu dnia, a wieczorem pracowałam na pół zmiany w sklepie.
Na ostatnim roku studiów zrezygnowałam z pracy, aby pomyślnie ukończyć studia. Po ukończeniu studiów dostałam dobrze płatną pracę, choć nie w mojej dziedzinie.
Pracowałam w reklamie dla prestiżowej firmy, ale wynajmowałam pokój w akademiku, żeby nie wydawać dodatkowych pieniędzy — chciałam jak najszybciej kupić własne mieszkanie.
Po siedmiu latach życia z ograniczonym budżetem udało mi się zaoszczędzić na jednopokojowe mieszkanie w stolicy.
Może to nie jest dużo pieniędzy, ale nigdy wcześniej nie trzymałem takiej sumy w rękach, więc byłam z siebie bardzo zadowolony.
Rok temu poznałem Andrzeja, który mieszka z matką w jednopokojowym mieszkaniu, urodził się w stolicy, choć nie ma zbyt wiele pieniędzy. Wiedział, że mieszkam w akademiku, ale po ślubie nawet nie zaproponował wspólnego wynajęcia mieszkania.
Oświadczył mi się, ale nie miał pieniędzy na ślub. Ja też postanowiłam nie wydawać pieniędzy, bo ślub i zakup mieszkania musiały odbyć się w tym samym czasie.
Wypożyczyłam sukienkę i zarezerwowałam ładną restaurację tylko dla nas, świadków i moich rodziców.
Przed ślubem mama próbowała mnie przekonać, żebym kupiła mieszkanie przed ślubem. Mówiła, że w życiu wszystko się może zdarzyć, nie wiadomo jak będziemy żyć, a mieszkanie będzie tylko moje. Moja przyjaciółka również poparła ten pomysł, więc zrobiłam to.
Nie powiedziałam nic Andrzejowi o moim zakupie, wesele się udało, ale kwestia mieszkania wciąż była w mojej głowie. Następnego dnia mój mąż zaczął oglądać różne mieszkania i wtedy mu o tym powiedziałam. Co mi wtedy zrobił? „Tak bardzo mi nie ufasz, że mogę to zrobić” – powiedział.
Tej nocy nie wrócił do domu. Potem spakował swoje rzeczy i został z matką na tydzień. Później wrócił, ale nadal się nie dogadywaliśmy. I tak się stało, że zerwaliśmy szybciej niż skończyłam remont mieszkania.
„Być może najlepsze życzenie, jakie mogłam napisać dla mojego syna”
„Alexander, gdzie się podziały pieniądze z pudełka”: Nie wiem, co powiedzieć, to wina moich dzieci