„Z czego będę żyć, jak się wprowadzicie”: nie rozumiem oburzenia teściowej, bo to przecież mieszkanie mojego męża

Moja teściowa od trzech tygodni zalewa się łzami, dostaje zawału serca.

Powodem jest to, że wróciliśmy z mężem do rodzinnego miasta i chcemy zamieszkać w mieszkaniu, które należy do mojego męża.

Wcześniej przez wiele lat mieszkanie było wynajmowane, a pieniądze z czynszu trafiały do teściowej, a teraz sklep jest zamykany.

Zaczęliśmy spotykać się z mężem na studiach. Nasze uczucia były silne i wzajemne, więc pobraliśmy się dzień po ukończeniu studiów.

Zdecydowaliśmy się nie wyprawiać hucznego wesela — po mojej stronie byli tylko dalecy krewni, z którymi nie miałam dobrego kontaktu, po stronie męża jego matka, która nie była entuzjastycznie nastawiona do zapowiedzi ślubu, i ciotka, która mieszka na drugim końcu kraju.

screen Youtube

Przez pierwsze dwa miesiące mieszkaliśmy z moją teściową. Mój mąż ma własne mieszkanie po ojcu, ale jest ono wynajmowane od dłuższego czasu.

Tak więc w czasie naszego ślubu wciąż mieszkali tam ludzie, których umowa najmu wygasła zaledwie sześć miesięcy później.

Moja teściowa przekonała nas, że eksmisja byłaby niewygodna, mają dziecko. Płacą też regularnie czynsz. Niech mieszkają do końca semestru, a potem podejmiemy decyzję. Na razie możemy z nią mieszkać.

Pół roku to nie jest długo, więc postanowiliśmy, że nie będziemy przeszkadzać ludziom. Dobrze dogadywaliśmy się z teściową przez dwa miesiące, a potem mój mąż dostał dobrą ofertę pracy w innym mieście. Zdecydowaliśmy, że nic nas tu nie trzyma, ponieważ zarówno on, jak i ja mieliśmy w tym czasie niezbyt dobrą pracę.

Spakowaliśmy nasze rzeczy i tydzień później rozpakowywaliśmy się w innym mieście. Tam również znalazłam pracę, a mój mąż miał wszystko zgodnie z obietnicą. Moja teściowa trzymała się swoich racji — mieszkanie nadal było wynajmowane, ponieważ spędziliśmy pięć lat w innym mieście.

Ale kiedy kontrakt mojego męża wygasł, zaproponowano mu mniej korzystne warunki, co sprawiło, że nie było sensu zostawać w tak odległym mieście. Spakowaliśmy się więc po raz kolejny, ale tym razem po to, by wrócić do domu.

Moja teściowa przywitała nas miodowym uśmiechem, który utrzymywał się na jej twarzy do momentu, gdy dowiedziała się, że planujemy zająć mieszkanie, które prawnie należało do mojego męża. Wtedy jej twarz wykrzywiła się znacząco, gdy zdała sobie sprawę, że jej źródło dochodu się oddala.

Moja teściowa uważa, że powinniśmy pomyśleć o nowym mieszkaniu. Jest teraz tak wiele luksusowych opcji z dobrymi układami. Możesz dostać kredyt hipoteczny, jesteś jeszcze młoda.

Myśleliśmy o tym, to znaczy o kredycie hipotecznym. Zamierzamy wprowadzić się do naszego mieszkania i zaoszczędzić na zaliczkę.

Ona nadal uważa, że oszczędzanie pieniędzy jest w porządku, ponieważ mieszkaliśmy już razem, dobrze się dogadywaliśmy i nigdy się nie pokłóciliśmy.

Próbowaliśmy wytłumaczyć matce mojego męża, że po pierwsze, mieszkamy razem dopiero od dwóch miesięcy, a po drugie, w ciągu ostatnich pięciu lat mój mąż i ja dorośliśmy, nabraliśmy własnych nawyków rodzinnych i nie mamy ochoty mieszkać z jej matką pod jednym dachem. Nie dlatego, że jest złą osobą, ale oddzielna rodzina powinna żyć oddzielnie.

Moja teściowa była oburzona, mówiąc, że nie będzie w stanie przeżyć, jeśli wprowadzimy się do mieszkania. Przecież nie będziemy jej płacić trzech tysięcy złotych miesięcznie.

Oczywiście, że nie, musimy zaoszczędzić na kredyt hipoteczny. Poza tym, dlaczego mielibyśmy jej cokolwiek płacić? To wciąż młoda kobieta, nie skończyła jeszcze pięćdziesiątki. Nie jest niepełnosprawna, nie jest chora, nie jest przeciążona dziećmi i wnukami. Dlaczego ktoś miałby ją utrzymywać?

Rozumiem, że kiedy mój mąż studiował na uniwersytecie, musiał opłacić studia, a wynajęcie mieszkania było dobrą pomocą. Chociaż nadal pracował na pół etatu. Ale przez następne pięć lat moja teściowa po prostu brała pieniądze dla siebie i nikt jej nic nie powiedział.

Chociaż równie dobrze mogliśmy wynająć mieszkanie męża i zaoszczędzić pieniądze na kredyt hipoteczny. Zaoszczędzilibyśmy ponad milion.

Uzgodniliśmy już z najemcami, że wyprowadzą się za półtora miesiąca. Nadal mieszkamy z teściową, ale wygląda na to, że wkrótce sami się gdzieś przeprowadzimy, bo to po prostu niemożliwe.

Matka mojego męża stosuje konkretną przemoc psychiczną — ciągłe łzy, histerie, w domu nie da się oddychać z powodu kropli nasercowych i jakichś innych leków.

Pogotowie niedługo wpisze nasz adres na czarną listę, bo odwiedzają nas co drugi dzień, bo teściowa udaje zawały i inne choroby.

Całe szczęście, że mój mąż nie daje się na to wszystko nabrać, doskonale widzi, że jego matka nie jest w stanie zaorać żadnego pola, choćby nie wiem jak biedowała. I nie zamierza zmienić zdania — będziemy mieszkać w jego mieszkaniu.

Szkoda, że minęło już półtora miesiąca i lokatorzy się wyprowadzili. Na początku myśleliśmy, że nie wprowadzimy się od razu, bo trzeba będzie zrobić remont, ale już zmieniliśmy zdanie — wprowadzamy się od razu, a remontem zajmiemy się na bieżąco.

Dzięki Bogu znalazłam już pracę, bo nie muszę już wysłuchiwać marudzenia matki mojego męża przez cały dzień. To jedyna rzecz, która mnie teraz trzyma.

„Z czego będę żyć, jak się wprowadzicie”: nie rozumiem oburzenia teściowej, bo to przecież mieszkanie mojego męża

Miło było wrócić do domu z moim ukochanym mężczyzną, ale z jakiegoś powodu moja córka nie cieszyła się na mój widok: „Jest za młody”

„Nie zamierzam kupować miłości moich wnuków”: powiedziała moja matka i obraziła się, że jej wnuki jej nie odwiedzają