Musiałam pokłócić się z teściową i teraz z nami nie rozmawia. Widać, że się obraziła. Jestem do tego przyzwyczajony, nie zwracam uwagi na jej napady złości, a ona wie, czego się po mnie spodziewać.
Ale nie spodziewała się takiego obrotu spraw po swoim ulubionym synu. Matka mojego męża mieszka bardzo daleko, więc odwiedza nas dość rzadko.
Przez cały czas trwania naszego małżeństwa, a jesteśmy małżeństwem od prawie 5 lat, przyjechała dwa razy.
Za pierwszym razem zniosłam to dobrze, nie pokłóciłyśmy się, chociaż były momenty, kiedy byłam o krok. Ale jej druga wizyta doprowadziła mnie do histerii.
Zaraz po ślubie wzięliśmy z mężem kredyt hipoteczny na dwupokojowe mieszkanie i teraz pracowaliśmy dzień i noc, żeby jak najszybciej go spłacić i pozbyć się tego ciężaru.
Nie mieliśmy dni wolnych ani świąt. Mój mąż jest pracownikiem biurowym, pracuje od 9 do 18, ale często zostaje w pracy do późna, a od tego zależy jego pensja.
Ja mam zupełnie inną historię. Jestem freelancerką, pracuję zdalnie z zagranicą. Kiedy oni mają dzień, my mamy noc i na odwrót. Aby dobrze zarabiać, muszę pracować w nocy, więc śpię w ciągu dnia.
Nie myśl, że mój mąż i ja rzadko się widujemy. Mamy wszystko jak wszyscy. Śniadanie rano, wspólna kolacja. Wieczorem możemy nawet obejrzeć film.
Jedyna różnica polega na tym, że kiedy on śpi, ja pracuję i śpię, kiedy jego nie ma w domu. Odprowadzam męża rano, tak jak wszyscy inni.
Następnie kończę dzień pracy, wykonuję prace domowe i kładę się spać. Zanim pójdę spać, staram się posprzątać, ugotować obiad lub coś przygotować.
Kładę się spać w porze lunchu. Budzę się około godzinę przed powrotem męża do domu. Mam czas, by nakryć do stołu i posprzątać.
Jemy razem kolację, spędzamy czas, potem on idzie spać, a ja zaczynam pracować. Tak właśnie pracujemy, on pracuje w ciągu dnia, ja w nocy i wszyscy są szczęśliwi.
Nasze spokojne życie zostało zakłócone przez przybycie mojej teściowej, a kiedy dowiedziała się, jaki jest nasz harmonogram pracy, natychmiast zaczęła płakać, że to nie tak.
„Jak to nie śpicie razem?” – to było pytanie, które najbardziej ją interesowało. Potem zaczęła podawać swoje argumenty, ale mój mąż poprosił ją, aby nie wtrącała się w nasze życie.
Przekonująco poprosił ją również, aby nie przeszkadzała mi w ciągu dnia, a ona mruknęła coś w rodzaju „Muszę spać w nocy”, ale powiedziała mężowi, że będzie cicho.
Ale pierwszego dnia moja teściowa nie dotrzymała obietnicy. Obudził mnie jej głos, jak się okazało, rozmawiała z koleżanką przez telefon i opowiadała jej coś bardzo entuzjastycznie.
Upomniałam ją i poprosiłam, żeby nie mówiła tak głośno. Powiedziała, że jest śpiąca. Mówiłam z powściągliwością i grzecznością. Spojrzała na mnie ze złością, ale potrząsnęła głową. W tym samym czasie zaczęła szykować się do wyjścia.
Za drugim razem obudził mnie hałas. Moja teściowa gdzieś się wybierała i w końcu postanowiła trzasnąć drzwiami tak mocno, że nasze sufity się roztrzaskały.
Oczywiście obudziłam się i bez względu na to, jak bardzo się starałam, nie mogłam zasnąć. Okej, chyba pójdę popracować, a później się prześpię.
Gdy już miałam się położyć, po wykonaniu całej pracy, wróciła moja teściowa. Okazało się, że była na zakupach i kupowała sobie nowe rzeczy.
Powiedziałam jej, że idę spać i poprosiłam, żeby nie hałasowała. Tylko chrząknęła. Przed pójściem spać wylałam swoje serce mężowi, wysyłając mu gniewną wiadomość.
Pięć minut później moja teściowa wpadła do pokoju i zaczęła kręcić się przede mną jak lustro, mówiąc: „Kupiłam sobie taką ładną sukienkę, nie uważasz?”.
Nawet na mnie nie spojrzała, a gdy zorientowała się, że śpię, wyszła z pokoju z niezadowoloną miną i trzasnęła drzwiami.
W rezultacie spałam przez kilka godzin i obudziłam się wściekła i załamana. Oczy mi się kleiły, głowa bolała, ale nikt nie odwołał mojej pracy. Ledwo dotrwałam do rana, jedyne o czym myślałam to sen.
W końcu moje godziny pracy dobiegły końca i mogłam spokojnie położyć się spać. Gdy tylko położyłam się do łóżka, natychmiast zasnęłam.
A moja teściowa zdawała się czekać na ten moment i natychmiast weszła do pokoju i zapytała mnie, gdzie jest mój mikser, chciała zrobić ciasto.
Nie miałam dokąd pójść i musiałam jej pokazać. Ale najwyraźniej mój zaspany mózg nie zdawał sobie sprawy, że będzie gotować, kiedy ja będę spać. Dokładnie to stało się za dwie godziny.
Obudziłam się na dźwięk stukotu garnków i warkotu miksera. Wzięłam się w garść, wyszłam i dosłownie kazałam teściowej natychmiast przestać hałasować, bo przeszkadzało mi to spać. Wróciłam do domu, włożyłam zatyczki do uszu i zasnęłam.
Na szczęście teściowa mnie usłyszała i sama się obudziłam. Poszłam do kuchni i nie znalazłam ani teściowej, ani ciasta. Cóż, nie miałam na to ochoty. Zaczęłam wykonywać obowiązki domowe. Wieczorem wróciła teściowa i od razu zaczęła rozmowę od narzekań.
Pytała, jak możemy tak żyć i jak długo planujemy żyć w tym rytmie. Nietrudno było się domyślić, że chodzi jej o mój harmonogram pracy.
Wyjaśniłam jej, że będziemy to robić, dopóki nie osiągniemy naszych celów. Potem zapytała mnie, czy uda nam się w ten sposób utrzymać rodzinę. Nie odpowiedziałam na to absurdalne pytanie. Mój mąż w końcu wrócił do domu z pracy, a ja poświęciłam mu czas.
Ale następnego dnia teściowa się nie uspokoiła. Doskonale wiedziała, że poszłam spać, ale nie, znowu zaczęła coś głośno gotować w kuchni, hałasując przy tym na wszystkie strony i włączyła muzykę w telefonie, żeby się nie nudzić.
Próbowałam zasnąć przez pół godziny, ale ani poduszka nad uchem, ani zatyczki do uszu nie pomogły.
Musiałam pójść jeszcze raz i powiedzieć teściowej, że potrzebuję ciszy, że śpię. Ale reakcja teściowej mnie oszołomiła. Z wściekłością wrzuciła talerz do zlewu i zaczęła krzyczeć.
Moja teściowa powiedziała, że z powodu mojego harmonogramu snu i pracy nie zamierza się dostosowywać, zrobi to, co uważa za słuszne, ponieważ jest w mieszkaniu swojego syna i nie musi go wychowywać!
Tak, muszę pracować nocami, bo nie kupiła synowi mieszkania! A to mieszkanie nie jest własnością jej syna, to nasze wspólne mieszkanie, nie jej!
Nie poprzestaliśmy na tym dialogu i przypomnieliśmy sobie wszystko, co mogliśmy, słowo w słowo. Spędziliśmy pół godziny próbując udowodnić sobie nawzajem swoje racje.
Potem, zmęczone, wściekłe i urażone, poszłyśmy do swoich pokoi. Słyszałam, jak dzwoniła do syna, narzekając. Zraniło mnie to jeszcze bardziej i odpisałam mężowi. Poprosił mnie tylko, żebym się uspokoiła, mówiąc, że rozwiążemy to wieczorem.
Jak tylko mąż wrócił z pracy, zaczęliśmy mu opowiadać o wszystkim, co się wydarzyło. Moja teściowa zaczęła mówić, że źle żyjemy i że nasza rodzina wkrótce się rozpadnie.
Mój mąż wyjaśnił jej, że nie musimy już długo tak pracować, że wkrótce spłacimy kredyt hipoteczny i wszystko będzie dobrze.
Sugerował, żeby w ciągu dnia poszła do teatru, muzeum, na spacer do parku. Ale ona zostaje w domu i celowo mi przeszkadza, to się nie uda. On ją kocha i szanuje, ale ona przyjechała nas odwiedzić, więc nas też powinna szanować.
Teściowa była oburzona i pytała, co ona teraz zrobi, będzie uciekać na ulicę cały czas, ale mąż powiedział, że od teraz będzie mieszkać w hotelu, bo nie widzi innego wyjścia.
Moja teściowa najwyraźniej nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Milczała jednak i poszła się pakować. Wieczorem mój mąż odwiózł mamę do hotelu, a po jej minie widać było, że jest bardzo urażona i zamierza wrócić do domu.
Tak, wygrałam tę walkę. Ale nie miałam zamiaru wypędzać jej z naszego domu. Poprosiłam ją tylko, by była ciszej, ale mnie nie posłuchała. To był jej wybór.