Rozrywka

Wybaczyłam mężowi zdradę i to nie raz, a wszystko po to, żeby przynajmniej zostawił mi dom i pomagał mi co miesiąc. Ale nie wiedziałam, że ma inne plany i że lepiej byłoby, gdybym zostawiła go wcześniej

Przebaczyć – to nie zawsze oznacza być silną. Czasem to po prostu strach przed tym, żeby nie zostać z niczym. Wiem o tym aż za dobrze.

Bo przebaczałam nie raz. Przymknęłam oczy na zdradę, chłód, obojętność. Przebaczałam w imię domu, który razem budowaliśmy.

W imię stabilności, w imię tego, żeby dzieci miały swój kąt i żeby on chociaż czasem pomagał.

Wydawało mi się, że postępuję mądrze, że kobieta powinna umieć wytrzymać. Dziś wiem: lepiej byłoby, gdybym odeszła wcześniej.

Z Romanem byliśmy razem prawie dwadzieścia lat. Nie powiem, że było tylko źle. Były też dobre chwile – te pierwsze lata, gdy jeszcze trzymaliśmy się za ręce, gdy przynosił kwiaty bez okazji.

Screen freepik

Ale z czasem między nami zamieszkała cisza. Taka, że nawet zegar w korytarzu tykał za głośno. I wtedy pojawiła się pierwsza ona.

Dowiedziałam się przypadkiem – znalazłam wiadomość. „Jesteś wyjątkowa” – napisał. Pamiętam ten moment, jakby świat rozpadł się na kawałki.

Kiedy wrócił do domu, zapytałam wprost:

– To prawda?

Długo milczał, po czym powiedział:

– Było, ale nic poważnego. Przebacz.

I przebaczyłam. Bo dokąd miałam pójść? Dom jeszcze niespłacony, dzieci w szkole, a całe życie włożone w rodzinę, nie w siebie.

Potem była druga. I trzecia. Za każdym razem przysięgał, że to już koniec. Przynosił kwiaty, kupował drobiazgi, obiecywał, że się zmieni. A ja wierzyłam.

Nie dlatego, że byłam naiwna – po prostu byłam zmęczona zaczynaniem od zera. Myślałam, że skoro już tyle przeżyliśmy, to jakoś dotrwamy.

Znosiłam to nawet wtedy, gdy zaczął wracać późno, tłumacząc, że „projekt się pali” i musi zostać po godzinach.

Gotowałam obiady, czekałam, marząc, by chociaż w niedzielę usiąść razem do śniadania. Czasem czułam, że już mnie nie tylko nie kocha, ale wręcz pogardza mną za to, że wciąż przy nim jestem.

Pewnego wieczoru usłyszałam, jak rozmawia przez telefon. Głos miał miękki, czuły, zupełnie inny niż wtedy, gdy mówił do mnie.

– Wiesz, że wkrótce wszystko załatwię – mówił. – Ona podpisze papiery i zaczniemy od nowa.

Zamarłam. Jakie papiery?

Gdy poszedł pod prysznic, zajrzałam do jego torby. Była tam teczka. W środku – dokumenty dotyczące domu. Naszego domu.

I umowa darowizny. Na jego nazwisko. On już dawno przepisał wszystko na siebie i szykował się do „nowego życia”.

Nie mogłam oddychać. W głowie tylko jeden głos: lepiej byłoby, gdybym odeszła wcześniej. Lepiej wynająć małe mieszkanie, ciężko
pracować, ale mieć spokój – niż być więźniem cudzej obojętności.

Kiedy wyszedł z łazienki, siedziałam przy stole z tymi papierami przed sobą.

– To twoje plany? – zapytałam.

Wzruszył ramionami.

– A co chciałaś? My już dawno nie jesteśmy razem.

– Ale przebaczałam ci tyle razy…

– To twój błąd – rzucił chłodno.

Tego wieczoru spakowałam się. Bez krzyku, bez łez. Po prostu spokojnie. Po raz pierwszy od lat nie czułam strachu. Bo gorsze od
odejścia było zostanie tam, gdzie mnie już dawno zdradzono – i sercem, i rozumem.

Minęły dwa lata. Mieszkam teraz w wynajętym mieszkaniu. Nie luksus, ale moje. Dzieci odwiedzają mnie często, mam swoją pracę, swoje plany. Czasem myślę: gdybym mogła cofnąć czas, odeszłabym po pierwszej zdradzie. Wtedy ocaliłabym siebie.

Kobiety często myślą, że cierpliwość to siła. Ale prawdziwa siła to umieć powiedzieć dość, nawet gdy wszystko zdaje się przeciwko tobie.

Bo najgorsze, co można zrobić, to przebaczać w nadziei, że on kiedyś doceni twoje dobro. Nie doceni. A ty stracisz lata, siebie i wiarę w ludzi.

Dziś wiem jedno: można przebaczyć, ale nie kosztem własnej godności. Bo dom to nie ściany. Dom to spokój. A jeśli w nim nie ma miłości – nie jest wart żadnego podpisu.

Mój mąż często spóźniał się z pracy, mówił, że to tymczasowe, a ja mu wierzyłam. A potem znalazłam w jego torbie rachunki za restaurację i kwiaty

Nie kochałam swojego przyszłego męża, chociaż był bardzo dobrą partią dla każdej kobiety. A potem usłyszałam rozmowę rodziców i wszystko zrozumiałam: „Niech z nim trochę pożyje, a my dostaniemy wszystko, czego potrzebujemy”

Mąż zdecydował, że nie żył dla siebie, więc znalazł młodą kochankę. Kiedy się o tym dowiedziałam, postanowiłam dać mu nauczkę: „Zostawiam ci dzieci, żeby dorastały w pełnej rodzinie”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Przyjechałam do syna bez zapowiedzi, chciałam sprawić przyjemność. Otworzyła mi obca kobieta w jego koszuli: a gdzie synowa

Jechałam do niego z sercem przepełnionym ciepłem. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy, a ja…

10 minut ago