Anna zawsze siadała z tyłu taksówki, żeby kierowca miał przynajmniej jeden powód mniej do rozpoczęcia rozmowy. Była zirytowana, zastanawiając się nad swoim losem.
Od dziecka pracowała bez przerwy. A teraz muszę utrzymywać mężczyznę, który jest całkiem zdrowy i sprawny, bo moja córka jest w nim zakochana od siedmiu lat.
Mówią, że może i jest leniwy, ale miły, łagodny, wesoły… Tak, łatwo się bawić cudzym kosztem, zwłaszcza kosztem teściowej. A ona musi utrzymywać męża i jeszcze jego matkę.
Po powrocie do domu zamknęła drzwi, usiadła zmęczona na pufie, zmieniła buty, wstała, schowała ubranie do szafy, wzięła prysznic, chcąc jak najszybciej zasnąć.
Przykryła się kocem zrobionym przez matkę – była chłodna wiosna, mimo że był ósmy maja – i zamknęła oczy, czując ciepło matczynych ramion, które delikatnie ją otulały.
Anna westchnęła ponownie i powiedziała mamie dobranoc. Gdyby z nią mieszkała, na pewno coś by wymyśliły, ale tak…
Tak, zarówno jej matka, jak i ona musiały ciężko pracować. Owdowiawszy wcześnie, matka wychowywała ją samotnie.
Jako pielęgniarka w szpitalu rejonowym zarabiała niewiele. Masaże, zastrzyki i kroplówki w domu trochę pomagały, ale musiała też pracować w sąsiednich ogrodach wiosną i latem, a jesienią i zimą robić na drutach. Dywany były szczególnie pomocne.
Anna studiowała krawiectwo, ponieważ uwielbiała wymyślać i szyć stroje dla siebie, swojej matki i przyjaciół. Wyszła za mąż i urodziła córkę Joannę.
Właśnie szła na urlop macierzyński, kiedy cukrownia została sprywatyzowana, jak to się mówi, w pośpiechu. Zlikwidowano ją, mimo że przedsiębiorstwo zatrudniało prawie połowę dorosłych mieszkańców miasta.
Bez pracy mąż Anny coraz częściej sięgał po alkohol, aż w końcu zostali zmuszeni do rozwodu. Wrócili z dziećmi do matki.
Oczywiście dużo pracowali. Wychowali i wykształcili Annę. A potem moja matka zachorowała. Rok później zmarła…
Później jej córka powiedziała nam, że wychodzi za mąż, a na wesele nic nie zostało. Anna sama zaprojektowała i uszyła suknię, ale na wszystko inne się zadłużyła.
Anna postanowiła spłacić je sama, aby nowożeńcy mogli wykorzystać „ślubne” pieniądze według własnego uznania. Wyjechała więc do Włoch.
Opiekując się Signorą Sofią, Anna przypomniała sobie radę matki. Wcierała seler w prawie każdą sałatkę, robiła jej masaże, dużo spacerowała z podopieczną, tańczyła, uczyła się poezji, gimnastykowała palce.
Sześć miesięcy później Signora Sofia z radością zauważyła, że pamięta większość wierszy, których się nauczyła.
Bez większego wahania potrafi poprawnie wypowiedzieć imiona swoich przyjaciół, rozpoznać sąsiadów, ich dzieci i wnuki na spacerze. Pensja Anny została podniesiona.
Pewnego dnia pewna pani zapytała, gdzie jej asystentka kupuje ubrania i była zachwycona, gdy usłyszała, że sama je szyje.
Wkrótce syn i córka Signory Sofii pozwolili Annie szyć dla siebie, dla ich matki i dla nich, jeśli chciała. Stopniowo była w stanie wysyłać więcej pieniędzy do domu, spłacić dług ślubny i częściej wysyłać pieniądze córce.
Po powrocie do domu Anni, jej córka i zięć poszli odwiedzić swatki. Tam zobaczyła coś, co nie dawało jej spać przez całą noc. Swatka miała w kuchni mikrofalówkę, kuchenkę i lodówkę, zakupione za pieniądze przysłane Annie z Włoch.
Córka, widząc, jak Anna jest pod wrażeniem, próbowała wyjaśnić, kiedy zostali sami, że daliśmy mikrofalówkę i kuchenkę rodzicom Donalda, kiedy remontowali kuchnię. Potem zepsuła im się lodówka, więc oddaliśmy im naszą. Dla siebie kupiliśmy nową.
Kobieta chciała odpowiedzieć, że taka pozorna prostota jest gorsza niż kradzież. Ale Joanna była w drugim miesiącu ciąży i nie mogła się denerwować.
Przytulona do matki, Ioanna szepnęła, że Donald bardzo chciałby mieć nowy, mocniejszy samochód, może SUV, bo lubi wspinaczkę górską.
A żeby dostać się w góry, potrzebuje mocnego samochodu. Zaoszczędzili już część pieniędzy i mają nadzieję, że matka da im resztę.
Anna w milczeniu poklepała córkę po ręce i pospieszyła do domu. W jej wnętrzu szalało oburzenie, czy córka nie rozumie, że jej wybranek jest alfonsem, czy jak otworzyć jej oczy na fakt, że jest po prostu wykorzystywana.
Odtwarzając to wszystko w myślach, kobieta patrzyła, jak nocna lampka lotosu migocze: płatki kwiatów rozbłysły rumianym światłem i powoli zgasły, a liście świeciły bladozielonym, miętowym odcieniem. Stopniowo zasypiała… Czy poranek będzie mądrzejszy niż wieczór?